Moim marzeniem jest:
Sponsor Anonimowy
pierwsze spotkanie
2010-05-15
Dnia 11 maja późnym, choć wciąż słonecznym, popołudniem wybraliśmy się do oddalonego o około 40km od Krakowa Mirowa. Wioska, znana nam wcześniej jedynie z opowieści o średniowiecznym zamku rycerskim, okazała się być wprost bajkowym miejscem. Zauroczył nas przepiękny krajobraz i bezkresna zieloność. Nie bez trudu, brodząc samochodem Tomka „śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi”, udało nam się ostatecznie odnaleźć miejsce, które było celem naszej wyprawy. Był to pewien domek, w którym czekała już na nas Dominiczka. Urocza trzylataka, nie łatwo dała się jednak przekonać, iż przybyli trzej wolontariusze, nie są aż tacy straszni, jak średniowiczne smoki, o których z pewnością wiele słyszała. W przyłamaniu pierwszych lodów pomogła nam nieco lalka, którą przywieźliśmy ze sobą dla naszej marzycielki. Mamy nadzieję, że rzeczywiście spodobała się i że zdążyła się już zaprzyjaźnić ze wszystkimi pozostałymi lalkami, które dziewczynka kolejno przynosiła nam pokazac ze swojego pokoju. Nielada zdziwienie wywołało w nas, że oprócz lalek Dominika lubi bawić się także samochodami i figurkami dinozaurów, choc w tym zakresie najprawdopodobniej czerpie inspirację od swojego starszego braciszka. Po zaprezentowaniu już chyba wszystkich możliwych zabawek, czekał nas jeszcze pokaz jazdy na koniku bujanym oraz zabawa w rzucanie balonikiem. Z każdą chwilą mieliśmy wrażenie, że nasze stosunki coraz bardziej się ocieplają i że już niebawem dotrzemy do sedna sprawy jakim jest dowiedzenie się czego tak naprawdę, nasza bardzo kreatywna marzycielka pragnełaby najbardziej. Niestety! W obliczu tak poważnego tematu jakim są marzenia Dominika speszyła się i zrezygnowała z dalszej rozmowy z nami na rzecz oglądania ‘Epoki lodowcowej’.
Cóż...w konkurencji z leniwcem Sidą, mamutem Manny’m, wiewiórkami i całą masą innych bajkowych bohaterów nie mieliśmy żadnych szans. Nie pozostało nam nic innego, jak tylko nie przeszkadzac już dłużej. Pożeganaliśmy się i udali w drogę powrotną. Ale bez obaw! Damy Dominiczce jeszcze czas na przemyślenie sprawy i z pewnością już wkrótce odwiedzimy ją ponownie!
spotkanie
2010-10-31
W ostatnią niedzielę października wybraliśmy się ponownie w odwiedziny do naszej Marzycielki Dominiki. Po cichu liczyliśmy, że może, od ostatniego spotkania, nabrała ona trochę więcej odwagi i że tym razem będzie bardziej otwarta w stosunku do nas, a konkretniej, że zdradzi nam jakie jest jej największe marzenie. Jak się okazało nie było jednak tak łatwo!
Najpierw obejrzeliśmy nową kolekcję zabawek Dominisi, później wspólnie rysowaliśmy, robili zdjęcia, znowu rysowali i bawili się, aż w końcu oglądali film. I to przy tej okazji wyszło na jaw, co też chodzi naszej Marzycielce po głowie... Otóż jest to złoty piesek najlepiej (jak ten w filmie) z różową kokardką. Chodzi oczywiście o szczeniaka rasy Golden Retriever.
Aby nie mieć wątpliwości, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko zacząć szukać takiego właśnie pieska, odbyliśmy rozmowę z rodzicami Marzycielki, którzy zapewnili, że są świadomi związanych z tym obowiązków.
Mamy nadzieję, że uda nam się spełnić marzenie Dominiki i że już na wiosnę będziemy mogli obserwować ją, jak z uśmiechem na buzi, bawi się ogrodzie ze swoim ślicznym szczeniakiem.
Wszystkich chętnych i mogących pomóc w spełnieniu tego marzenia, bardzo prosimy o kontakt z Fundacją.
spełnienie marzenia
2011-04-07
Czwartek. Popołudnie zapowiada się niezwykle interesująco - jedziemy spełnić marzenie czteroletniej Dominiki. Do bagażnika wrzucamy ogromny worek karmy dla psa, Kasia na kolanach wiezie tort. Nasza marzycielka ma dzisiaj urodziny. Różową kokardkę dla szczeniaczka ma Magda. Nasz pierwszy cel - hodowla piesków w Andrychowie. Po wyjechaniu z zakorkowanego Krakowa, droga mija bardzo przyjemnie. Pogoda bardzo dobra, popołudnie jest naprawdę upalne, ale im dalej jesteśmy od Krakowa,
tym więcej chmur pojawia się na niebie. No ale pewnym jest, że te ciemne chmury nie zepsują dzisiejszego święta. Dojeżdżamy do Andrychowa, gdzie wita nas cała rodzinka Golden retrieverów. Kasia załatwia wszystkie formalności i zabieramy naszego czworonożnego pasażera. Pogoda trochę się zepsuła, zaczął padać deszcz, ale nie studzi on naszego zapału. Ruszamy w drogę do Dominiki!
Nie jest tak łatwo jak myśleliśmy. Nasze zdolności nawigacyjne nie są tak dobre jak GPS i podróż zajmuje nam nieco więcej czasu niż spodziewaliśmy się. Może gdybyśmy mieli dobrą mapę, bylibyśmy wcześniej u naszej marzycielki, ale wszystko ma swoje dobre strony - przestało padać, jest rześko i przyjemnie.
Dotarliśmy do celu. Teraz tylko pozostaje nam przypiąć pieskowi różową kokardkę, żeby było tak jak wymarzyła sobie Dominika. Na powitanie wyszła nam mama marzycielki. Wchodzimy. Na twarzy Dominisi pojawia się uśmiech i już dobrze wiemy po co tu jesteśmy. Dziewczynka zachowuje jednak bezpieczną odległość od szczeniaka, najlepiej na kolanach mamy. Za to Dawid, brat naszej marzycielki od razu zaczyna się bawić z pieskiem. Pytamy Dominisi, czy podoba jej się jej szczeniaczek. Dziewczynka odpowiada twierdząco, co nas niezmiernie cieszy. Na Pusię, bo tak będzie nazywał się piesek, czeka już jej nowe legowisko i obroża, oczywiście w kolorze różowym, wybrana przez Dominiczkę. Kasia niczym zawodowy hodowca, udziela instrukcji, jak postępować z pieskiem, jak go karmić oraz jak o niego dbać. Teraz przyszedł czas na wręczenie tortu urodzinowego. Dziewczynka pokazuje nam na paluszkach ile skończyła lat. Na kolanach mamy i z figurką zebry w ręku, Dominiczka w końcu decyduje się pogłaskać swojego szczeniaczka. Robimy kilka zdjęć i wręczamy naszej wspaniałej marzycielce dyplom. Piesek jest już chyba zmęczony. Może o tym świadczyć fakt, że położył się na środku pokoju. Postanawiamy, że nie będziemy już przeszkadzać Dominice, przecież ona też musi się wyspać, żeby mieć siłę na cały dzień zabawy i pierwszy spacer z Pusią. Mamy nadzieję, że nasza marzycielka spędzi cudowne chwile na zabawie ze swoim szczeniaczkiem oraz że nigdy nie przestanie marzyć. A my troszkę
zmęczeni i szczęśliwi wracamy do Krakowa.
"Chyba już można iść spać
Dziś pewnie nic się nie zdarzy
Chyba już można się położyć
Marzeń na jutro trzeba namarzyć."