Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2010-05-02
Ideą wolontariatu jest bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi, w naszym przypadku jest to pomoc dziecku, dziecku, które nigdy nie przestaje marzyć. Poznać to marzenie to nasz cel, a jego spełnienie to priorytet naszego uczestnictwa w Fundacji Mam Marzenie.
Przygotowania rozpoczęliśmy chciałoby się rzec w sposób normalny, ale to sformułowanie nie oddaje niczego, bo czyż za powszechną, normalną, zwykłą można uznać rozmowę z Rodzicami Marzyciela. To jest rozmowa
o Nim o naszym nowym Podopiecznym. Jest to rozmowa o jego zainteresowaniach, zdrowiu. Jest to również dialog dotyczący rzeczy tak prozaicznych jak to: jak trafić do domu Marzyciela.
Na przygotowania składał się również zakup lodołamacza, staraliśmy się w miarę możliwości trafić
w zainteresowania Mateusza. Bez fałszywej skromności można powiedzieć, że się nam to udało. Dla nas pozostanie przed oczyma obraz tego jak pieczołowicie Mateusz otwierał prezent i jak oglądał ofiarowane gry, gdyż to one są wielką pasją naszego Marzyciela. Pragnąłbym tu wspomnieć o wielu wspaniałych chwilach o cudownych przeżyciach jakie dane mi było doświadczyć, gdyż był to mój pierwszy wyjazd do Marzyciela.
Chciałoby się powiedzieć, że wolontariuszy nic nie jest w stanie zatrzymać, sa jednak takie rzeczy jak „niesprzyjające warunki atmosferyczne”. Tuż przed planowanym wyjazdem do Marzyciela przez Rzeszów przeszła wielka ulewa. Jednak słońce nad Jasłem jak i w czasie całej podróży niech świadczy o tym, że jednak warunki atmosferycznie nie są w stanie nas zatrzymać.
Po szczęśliwym dotarciu do domu Marzyciela, spotkaliśmy bardzo sympatycznych ludzi, nie chodzi tylko
o Marzyciela, ale również o jego Rodzeństwo, jak i Rodziców. W miłej, ciepłej atmosferze poznaliśmy marzenie Mateusza jakim jest laptop. Własny laptop, którego będzie mógł zabrać ze sobą wszędzie.
W pamięci utkwił mi jeden obraz gdy już po oficjalnym pożegnaniu Mateusz wraz z Rodziną machali nam na drogę i żegnali nas do tej pory aż nie zniknęliśmy za zakrętem. Mamy wielką nadzieję, że wrócimy tam jeszcze choćby ten jeden raz, gdy marzenie Mateusza będzie się spełniać.
Chciałbym wspomnieć również o osobach, bez których nie doszłoby do tego spotkania, bo dzięki nim udało nam się dotrzeć do Marzyciela i spotkać kolejną cudowną Rodzinę. Takie osoby, służą również cenną wiedzą, gdyż znają wolontariat od podszewki. Za ten transport i rady serdecznie dziękuję.
Autor: Damian
spełnienie marzenia
2010-12-11
Wolontariusze FMM pamiętają o wszystkich spełnionych marzeniach oraz o wszystkich swoich Marzycielach. Pamięta się jednak szczególnie o swoim pierwszym Podopiecznym, bo pierwsza wizyta jako Wolontariusza zawsze niesie ze sobą trochę motywującego stresu oraz tajemniczości pierwszego spotkania. Po prostu jest to coś niezapomnianego dla każdego, kto kiedyś tego doświadczył. Jest to nie popadając w patos piękne wydarzenie. Niech te słowa będą zachętą dla każdego przyszłego Wolontariusza lub dla osób, które się zastanawiają czy warto brać udział w działalności Fundacji. Z pierwszego spotkania z Mateuszem i Jego Rodziną zapamiętaliśmy kilka rzeczy. Po pierwsze wspaniałą atmosferę spotkania, pyszne ciasto oraz konkretność marzenia naszego Podopiecznego. Marzeniem był własny laptop, jako, że Mateusz to miłośnik gier. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu uczniów z V Liceum im K. K. Baczyńskiego w Rzeszowie mogliśmy tak szybko spełnić marzenie. Należą się im wielkie słowa uznania za bezinteresowną pomoc. Do Mateusza dotarliśmy bez większych kłopotów motoryzacyjno - topograficznych. Przez Marzyciela i jego Rodzinę zostaliśmy przywitani jak zwykle ciepło i miło. Nadszedł czas na rozpakowanie misternie zapakowanego marzenia. Jak zawsze jest to moment bardzo dla wszystkich wzruszający. Jeszcze tylko ocieplanie laptopa, ponieważ na dworze mróz, chociaż był on opatulony w samochodzie i nie powinien zmarznąć tym bardziej zamarznąć. Zainteresowanie Mateusza laptopem oraz dodatkami było tak inspirujące, że ten obraz zostanie nam na długo w pamięci. Było to ewidentnym dowodem, jak upragniony był ten notebook. Atmosfera spełnienia marzenia jak zawsze udzieliła się wszystkim obecnym. Tym bardziej było ciekawie, że Mamie Marzyciela udało się nasz przyjazd utrzymać w ścisłej tajemnicy. Jak pogodziła to z tym, że stworzyła pyszną sałatkę i upiekła cudowny sernik nie dając po sobie poznać, że będzie - pozwolę sobie użyć slangu fundacyjnego, tzw. „spełnienie". Po prostu czapki z głów przed Mamą Mateusza. Jak mawia klasyk wszystko co dobre, szybko się kończy, więc nieubłaganie nadeszła pora powrotu. Mamy nadzieję, że osoby czytające mają przynajmniej mały obraz tego, jak było pięknie. Niech świadczy o tym fakt, że Mateusz machał nam dotąd dopóki widział nasz samochód. Jakie to uczucie dla Wolontariuszy, chyba nie musimy pisać, bo czyż słowa są w stanie to oddać.
Autor: Damian
Spełnienie największego marzenia Mateusza nie mogłoby się odbyć dzięki:
- Uczniom, rodzicom i nauczycielom V Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie, a zwłaszcza pani pedagog Małgorzacie Markowskiej
- Marcinowi Lachowi - pomysłodawcy koncertu charytatywnego, który odbył się w Sędziszowie Małopolskim
- firmie FutureTech pana Pawła Ciekielskiego ze Skołoszyna
- firmie F.P.H.U OPTIMA z Krosna
- pracownikom firmy Karen Grupa Komputronik Oddział Przemyśl
Wszystkim serdecznie dziękujemy!