Moim marzeniem jest:

Wykonanie sesji zdjęciowej przyjaciołom w strojach wiktoriańskich w profesjonalnym studiu fotograficznym

Agnieszka, 17 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Szczecin

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Sponsor Anonimowy

pierwsze spotkanie

2010-03-30

Otóż to sprawozdanie jest trochę inne od wszystkich, ponieważ nie zostało napisane przez jednego z wolontariuszy jacy przyszli odwiedzić marzyciela, ale przez samego marzyciela! Tak, tak, to właśnie ja, marzyciel, Agnieszka piszę to sprawozdanie, bo zostałam o to poproszona. Biedny Robert nawet nie wiedział w co się pakuje proponując mi to! Ku ku ku (złowrogi śmiech)! No właśnie. Trzeba zacząć już bardziej na poważnie. W środę odwiedzili mnie Robert, Ania i Asia. Jak to piszą u innych, „lodołamaczem” był śliczny mangowy rysunek przedstawiający mnie (nie ma to jak mieć wdzięczny temat do tworzenia). Tak naprawdę lodołamacz nie był potrzebny, bo jakoś tak mi się zawsze wydawało, że jestem strasznie otwartą osobą. Poprawcie mnie jeśli tak nie jest :) Na początku rozmawialiśmy o tym co kogo interesuje i takie tam. Typowa rozmowa o pogodzie, czyli o niczym. Właśnie, o pogodzie też było. Tak naprawdę to rozmawiałam głównie ja, Robert i mój tata, a dziewczyny były trochę cicho. Może dlatego, że były trochę onieśmielone, a może dlatego, że nie dawaliśmy im dojść do słowa. Nie wiem. Potem zaczęłam mówić o mojej kochanej Japonii. Pod wpływem chwili, razem z dziewczynami przebrałyśmy Roberta w kimono gejszy, zapewniając go, że jest to męskie kimono. Naiwny dał się nabrać!
Po dłuższej rozmowie, w końcu przyszedł czas na marzenie. Robert jakby specjalnie opóźniał ten moment, co chwila zmieniając temat lub prosząc o coś moich rodziców. Tak naprawdę to już wszyscy, oprócz niego, wiedzieli o co poproszę, ale on wolał żeby to dla niego pozostało niespodzianką do ostatniej chwili. Ale gdy już nie mógł o nic zapytać, ani poprosić, musiałam mu wyjawić moje marzenie.
Poprosiłam o wynajęcie studia fotograficznego, wypożyczenie profesjonalnego sprzętu, załatwienie makijażystki i kostiumów, tak żebym mogła zrobić przyjaciołom profesjonalną sesję zdjęciową. Gdy już skończyłam opowiadać usłyszałam tylko „ale super!”. Bardzo mi się to spodobało bo teraz przynajmniej wiem, że moje marzenie jest fajne i sprawi i mi i wszystkim innym wiele radości. Mam nadzieję, że wam też się spodobało!

spełnienie marzenia

2010-05-22

W sobotę 22 maja spełniło się moje marzenie! Na jeden dzień stałam się prawdziwym fotografem, a moi przyjaciele moimi modelami. Działo się naprawdę tak dużo, że teraz trudno mi to ogarnąć myślami.

Wszystko zaczęło się o 9.00 w Willi Lentza. Piękne wnętrze i nadzieja na wspaniałą sesję, wprawiły mnie w dobry nastrój. Już od wejścia wiedziałam, że to miejsce jest stworzone do robienia cudnych zdjęć. Dopiero w willi dowiedziałam się o ogromie całego przedsięwzięcia. Po pokojach przechadzało się wielu fotografów, wizażystek i reporterów oraz osób zaangażowanych w całą organizację sesji. Było ich tak dużo, że nie jestem w stanie podać dokładnej liczby. Zdziwiło mnie to, bo tak naprawdę prosząc o marzenie, spodziewałam się najwyżej wynajęcia studia fotograficznego na parę godzin. Gdy okazało się jak wiele osób jest w to zaangażowanych i jak wiele będzie się działo, poczułam się zawstydzona przez to, że sprawiłam tyle kłopotów.

Głównodowodzącą i organizatorką całej akcji była pani Marzena. To dzięki jej podpowiedzom nie czułam się tak zagubiona i wiedziałam co robić. Pani Marzena zaprezentowała nam (Ewie, Ani, Celinie, Karolinie, Wojtkowi, Piotrkowi i mi) piękne stroje które wypożyczyła ze szczecińskiej operetki. Wszystkim dziewczynom chyba najbardziej spodobała się ta niesamowicie różowa suknia z gorsetem, ale to Ania ją pierwsza zaklepała. Co nie znaczy, że tylko ona ją potem przymierzyła:) Tym razem na ubranie kimona namówiłam nieświadomego Wojtka. Widziałam jak Robert spoglądał na niego ze współczuciem, ale nie uświadomił go o błędzie jaki popełnił ;p

Rozpoczęło się przebieranie, robienie makijaży i fryzur. Ten kto był już gotowy i przebrany szedł od razu pod ostrzał. To znaczy ostrzał aparatów. Fotografowie podpowiadali mi jak robić zdjęcia i użyczali mi swój sprzęt. Najbardziej podobało mi się jak ustawiliśmy Celinę na fortepianie. Wyglądała naprawdę uroczo! Jak ta mała dziewczynka z teledysku Miki do piosenki „Grace Kelly”.

Oczywiście Piotrek popisywał się znajomością zagrania kilku pioseneczek na fortepianie, a dziewczyny posłusznie wykonywały moje polecenia, co podobno było bardzo męczące. Karolina wyglądała jak mała Mery pastereczka, której właśnie uciekła owieczka, a Ania jak prawdziwa femme fatale.

Gdzieś koło 14.00 przejechaliśmy do studia fotograficznego przy ul. Kolumba 4. Dziewczyny uparły się, że przeparadują w strojach przez kawałek ulicy, więc doszły wielce uradowane, opowiadając o tym jak przejeżdżające samochody na nie trąbiły. Stara fabryczna zabudowa i chłód ścian zachwycił wszystkich. Weszliśmy do studia i rozpoczęła się sesja! Zdjęcia wychodziły naprawdę profesjonalnie, a pomysły na nie robiły się coraz głupsze. Potem przyjechała pizza i zrobiliśmy sobie przerwę. Ale bardzo krótką, bo nie można marnować czasu! Jako rekwizyty do zdjęć wykorzystywaliśmy jabłka, wachlarze, parasolki a nawet nóż! Potem zrobiliśmy sobie kilka grupowych zdjęć i gdy już myślałam, że wszystko się kończy, zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Pani Marzena podarowała mi CUDOWNY aparat, lustrzankę, żebym mogła nadal robić tak profesjonalne zdjęcia jak na tej sesji. Naprawdę  nawet w moich marzeniach nie pomyślałabym o czymś takim. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo za niego dziękuję!

Ten dzień z pewnością można zaliczyć do najlepszych w moim życiu! Dlatego też, chciałabym serdecznie podziękować wszystkim którzy nawet w najmniejszym stopniu przyczynili się do realizacji mojego marzenia, a zwłaszcza uroczej pani Marzenie i całej fundacji!