Moim marzeniem jest:

Plac zabaw w ogródku

Karol, 3 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-02-26

   W piątek odwiedziłyśmy naszego marzyciela - Karolka. Gdy weszłyśmy na salę, chłopiec próbował zasnąć po badaniach. Początkowo nie chciał wstać, ale jak powiedziałam, że mamy dla niego super prezent i musi go odpakować, usiadł na łóżku. Z dużej torby wyjął puzzle i autko ze swojej ulubionej bajki. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Rozpakował zabawkę i już po chwili ścigaliśmy się, holowaliśmy, tankowaliśmy i naprawialiśmy samochód. Pierwsze lody zostały przełamane.
    W pewnym momencie powiedziałam, że zabiorę mu mamę, aby wypełnić dokumenty. Karol zaprotestował. Powiedział, że nie mogę zabierać mu mamy, bo jest mu ona potrzebna. Musi wyjąć go z łóżka, dawać jedzenie, przywozić do szpitala i ubierać. Bez mamy ani rusz. Musiałam obiecać, że tylko na chwilę. Chłopiec zgodził się, pod warunkiem, że druga ciocia (Marysia), będzie się z nim cały czas bawiła. Tak też się stało. Najpierw jeździli autkami, a potem Karolek ułożył puzzle, ponad 40 elementów, bez pomocy. Muszę przyznać, że bardzo zdolny jest ten nasz trzylatek.
     Na końcu spotkania porozmawialiśmy o marzeniach. Chłopiec chciał, abyśmy powiedziały, jakie marzenia możemy mu spełnić, a on sobie wybierze. Ale nie ma tak łatwo. To on musi nam powiedzieć o czym marzy. Po dłuższym zastanowieniu, wymienił zabawki jakie chciałby dostać. Ale nie mógł się zdecydować na czym mu najbardziej zależy. Obiecał, że zastanowi się do następnego spotkania.
 

inne

2010-02-05

Zgodnie z obietnicą, nasz Karolek zastanowił się nad marzeniem. Chciałby mieć plac zabaw w ogrodzie. Rodzice kupili mu zjeżdżalnie, ale sama zjeżdżalnia nie wystarczy. Chłopiec marzy jeszcze o huśtawce, domku, drabinkach i piaskownicy.

Jeśli chcesz pomóc nam spełnić marzenie Karola, skontaktuj się z nami.

Donata tel. 660 794 799


 

spełnienie marzenia

2011-05-14

Sobotni ranek zapowiadał słoneczny, pogodny dzień. Razem z Olą wyruszyłyśmy z Warszawy około godziny jedenastej by udać się w podróż do miejscowości Łajski. Tam bowiem mieści się dom naszego Marzyciela. Dotarłyśmy na miejsce dość szybko, w Legionowie czekała na nas mama Karola. Przywiozła nas pod sam dom.

            Dwaj mali bracia powitali nas z nieśmiałymi uśmiechami na twarzyczkach. Na początek tego pełnego wrażeń, wspólnego dnia, przygotowałyśmy dla obu chłopców drobne podarunki. Karol otrzymał zabawkę- samochód terenowy, jego braciszek puzzle, również z motywem samochodowym. Chłopcy zabrali się do zabawy, młodszy błyskawicznie ułożył wszystkie elementy, a starszy rozpoczął długą zabawę samochodzikiem.            Okazało się, że panowie montujący plac zabaw byli na miejscu już przed nami i rozpoczęli pracę na całego. Trudzili się i męczyli przez prawie dziesięć godzin, starali się, aby plac zabaw był jak najlepiej przygotowany do zabawy. Wszystkim bardzo zależało, aby nowy obiekt był jak najlepszy, ponieważ Karolek ze względu na swoją chorobę nie może bawić się z innymi dziećmi na placach publicznych. Zamontowanie „domków", zjeżdżali i drabinek przed jego własnym domem było dla małego wielką radością i szczęściem.

            Skręcanie wszystkich desek zajęło panom naprawdę wiele godzin, więc w międzyczasie musieliśmy wraz z Karolkiem, Hubertem i ich Mamą zorganizować sobie czas. Były więc zabawy samochodzikami, kopanie w piaskownicy, grillowanie, skakanie na trampolinie, a nawet jeżdżenie miniaturowymi Quadami.

            Kiedy praca zmierzała ku końcowi, mali bracia nie mogli się już doczekać zjeżdżania po zjeżdżalni na nowym placu zabaw. Poprosiłyśmy, aby byli jeszcze przez chwilę cierpliwi. Gdy wszystko było już gotowe, wszyscy zorientowali się, że już skończył się dzień i zaczyna się ściemniać. Mimo to, Mama chłopców pozwoliła im (wyjątkowo w ten radosny dzień spełnienia marzenia) bawić się dłużej. Karol wykonał inauguracyjny zjazd na zjeżdżalni. Po chwili zabawa rozpoczęła się na całego. My dwie spełniłyśmy już swą rolę, więc należało teraz zostawić dzieci i ich rodziców, aby sami, w domowym zaciszu, cieszyli się z tego jakże udanego dnia. Wręczyłyśmy więc dyplom spełnionego marzenia i wróciłyśmy do domu bardzo zmęczone, ale zadowolone. Najważniejsze jest to, że Karol był szczęśliwy!