Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2010-02-13
13 lutego, w mroźny, sobotni poranek wyruszyliśmy na pierwsze spotkanie z naszym marzycielem.
Początkowo Wojtek był nieco onieśmielony naszą wizytą. Natomiast jego młodsza siostrzyczka i braciszek dość szybko przełamali lody i bawili się w najlepsze. Cała rodzina była niezwykle przyjazna. Mieliśmy okazje poznać wszystkich domowników – czwórkę rodzeństwa, babcie, dziadka oraz rodziców naszego marzyciela. To oni poinformowali nas, że chłopiec interesuje się przyrodą.
Jednakże w trakcie rozmowy z samym Wojtkiem odkryliśmy, że „interesuję się” to mało powiedziane - dla tego chłopca przyroda jest prawdziwą pasją. Ma pod opieką dwie papugi, znaczną liczbę gołębi i królików, a do tego, kiedy tylko może, fotografuje konie. Na dowód ostatniego mieliśmy okazję obejrzeć zrobione przez niego zdjęcia prześlicznych źrebaków. Poznać takiego pasjonata to naprawdę niesamowita przyjemność.
Kiedy przyszło do wyjawienia marzenia, domyślaliśmy się że będzie ono korespondować z zainteresowaniami chłopca. No i nie pomyliśmy się - Wojtek chce zobaczyć stadninę koni w Janowie Podlaskim!
spełnienie marzenia
2010-05-18
Dzień pierwszy !
Marzenie Wojtka zaczęło się spełniać bladym świtem, kiedy pełni entuzjazmu, choć nieco zaspani ruszyliśmy do Janowa Podlaskiego. Naszemu Marzycielowi towarzyszył jego tata oraz siostra.
Do pokonania mieliśmy całą Polskę, więc droga była nieco wyczerpująca. Nasz marzyciel jednakże świetnie radzi sobie w każdej sytuacji, zatem kilkunastogodzinna podróż była mu niestraszna. Więcej – nie wydawał się nawet nią zbytnio znudzony, gdyż czas wypełnił sobie grając z siostrą w pokera i nabierając sił przed czekającymi Go wrażeniami, czyli... przesypiając połowę drogi ;)
Trudy podróży wynagrodziła nam chwila, gdy przekroczyliśmy progi Domu Gościnnego Wygoda , czekała tam na Nas bowiem wspaniała kolacja podczas której poznaliśmy Panią Barbarę Orłoś, właścicielkę hotelu oraz Panią Annę Stefaniuk, pracownicę stadniny, która otoczyła Nas swą opieką na czas pobytu w Janowie Podlaskim.
Dzień drugi !
Jeśli ktoś myśli, że zmożeni trudami podróży wylegiwaliśmy się w łóżkach, to jest w błędzie. Z samego rana bowiem ruszyliśmy odkrywać piękno janowskiej stadniny. Dzięki zapobiegliwości Pani Ani Stefaniuk, mieliśmy nawet swoich przewodników w osobach Martyny Pietruczuk i Sandry Mrozińskiej. Dziewczyny zarażały swym entuzjazmem i dobrym humorem i co ważniejsze pozwalały nam zaglądać w każdy niemalże kąt stadniny ;)
Tego dnia okazało się, że w stadninie ma miejsce niezwykle istotne wydarzenie, czyli KOŃSKA SESJA FOTOGRAFICZNA ! Zdjęcia robił specjalista z tej dziedziny, a my mieliśmy okazję obserwować całe wydarzenie. Widzieliśmy jak się takie końskie „modelki” i „modeli” przygotowuje, jak ustawia i ilu ludzi potrzeba, żeby zrobić jedno dobre zdjęcie, które później trafi do katalogu przygotowywanego przed aukcją. Wszystko wyglądało naprawdę profesjonalnie. Wojtek miał nawet okazję uczestniczyć w sesji, jako model ;)
Po skończeniu zdjęć, udaliśmy się na dalsze zwiedzanie stadniny, widzieliśmy niesamowite konie arabskie, dowiedzieliśmy się dużo o historii samej stadniny, zabytkowych stajniach mieszczących się na jej terenie oraz o samej hodowli koni.
Po południu nastąpił punkt kulminacyjny programu – Nasz marzyciel odbył pierwsza w życiu lekcję jazdy konnej ! No i trzeba przyznać, że Wojtek ma zadatki na wspaniałego jeźdźca - jest opanowany, niesamowicie szybko przyswaja wskazówki udzielane przez instruktora, a co najważniejsze z Malarzem, koniem na którym jeździł, zaprzyjaźnił się niemal od razu.
Po kolacji, żeby nie marnować czasu, postanowiliśmy pozwiedzać nieco okolice stadniny, dzięki czemu udało Nam się odkryć uroczy skansen znajdujący się tuż obok stadniny.
Dzień trzeci !
Zaczęło się deszczowo. Trochę się martwiliśmy, bo na ten dzień mieliśmy zaplanowane masę atrakcji. Jednak gdy tylko opuściliśmy swoje pokoje, na niebie pojawiło się słońce. Korzystając z przychylności aury zadecydowaliśmy, iż dzień zaczniemy od przejażdżki bryczką ! Zabawa była przednia. Mieliśmy wspaniałego woźnicę, który udowodnił Nam iż konie zaprzęgnięte do wozu potrafią zapewnić wrażenia, których żaden off-road by się nie powstydził ;) Niejako przy okazji mieliśmy okazję podziwiać wspaniałe widoki nadbużańskie, zarówno po Polskiej jak i Białoruskiej stronie.
Następnie miała miejsce kolejna lekcja jazdy konnej, podczas której Wojtek poszerzył swą wiedzę i przekonał się, że jest to rodzaj aktywności, który uwielbia. Zwierzył mi się nawet, iż po powrocie do domu chciałby się nadal uczyć jeździć konno :)
A potem czekała Nas kolejna niespodzianka. Tego dnia oźrebiła się jedna z klaczy, więc mieliśmy okazję na własne oczy zobaczyć, jak wygląda kilkuminutowy źrebaczek, a nawet go dotknąć :) Spędziliśmy u maleństwa dość dużo czasu, gdyż Wojtek najmniejszej ochoty nie miał wychodzić ze stajni. Był zachwycony :) Tego dnia widzieliśmy jeszcze halę aukcyjną, miejsce gdzie trzymane są puchary i inne nagrody, które zdobyły konie wyhodowane w Janowie Podlaskim (ich liczba robi niesamowite wrażenie) oraz ponownie zwiedziliśmy zabytkowe stajnie, tak by Wojtek mógł bliżej przyjrzeć się wybranym przez siebie koniom arabskim. A musicie wiedzieć, że nasz Marzyciel jest niesamowitym znawcą w tym zakresie. Jego wiedza zaskakiwała nas wszystkich ;)
Dzień czwarty !
Wracamy. Wojtek z tatą, tuż przed odjazdem ze stadniny, a musicie wiedzieć że ruszaliśmy naprawdę wcześnie, udali się na ostatni spacer, żeby Nasz Marzyciel mógł pożegnać się ze swoimi ukochanymi końmi.
Podróż powrotna, mimo setek pokonanych kilometrów upłynęła Nam bardzo szybko. Wszyscy byliśmy pod wielkim wrażeniem tego co zobaczyliśmy i wspaniałych ludzi, których spotkaliśmy. Zmęczeni acz bardzo szczęśliwi dotarliśmy do domu naszego Marzyciela, gdzie czekała na niego stęskniona rodzina... ;)
Podziękowania:
W imieniu Fundacji, a także Wojtka i jego rodziny składamy
Pani Ani Stefaniuk oraz pozostałym pracownikom Stadniny Koni w Janowie Podlaskim za okazane serce, życzliwość, no i cierpliwość przy udzielaniu odpowiedzi na dociekliwe pytania ;)
Pani Barbarze Orłoś z Domu Gościnnego "Wygoda" za gościnę, domowe ciepło, dobre słowo oraz przepyszne kanapki, przygotowane na drogę powrotną.
Uczennicom klasy hodowca koni Zespołu Szkół im. bp. Adama Naruszewicza w Janowie Podlaskim
Martynie Pietruczuk i Sandrze Mrozińskiej za uśmiech, entuzjazm i poświęcony czas.
Uczennicom, uczniom oraz ich rodzicom z klasy 2k Gimnazjum nr 49 w Zespole Szkół nr 14 we Wrocławiu, a w szczególności Pani Joannie Pogroszewskiej - wychowawczyni klasy, za zorganizowanie i przeprowadzenie zbiórki pieniędzy, dzięki którym Wojtek mógł dojechać na drugi koniec Polski, a także za wspaniałą paczkę przygotowaną na wyprawę:)
Jeszcze raz dziękujemy wszystkim. Jesteście wielcy!