Moim marzeniem jest:

Koparka

Maksymilian, 4 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Poznań

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • TOWARZYSTWO POLSKO-NIEMIECKIE Z HANOVERU

spełnienie marzenia

2010-02-16

Na miejsce, gdzie miało się spełnić marzenie Maksa – plac manewrowy jednej z poznańskich szkół jazdy – dojechałyśmy  znacznie wcześniej niż rodzina naszego marzyciela. Rozpoczęło się skręcanie, montowanie i dopasowywanie części wymarzonego prezentu. Ustaliłyśmy z instruktorami, jakie atrakcje i zadania przedstawimy małemu Maksowi.

Kiedy przygotowania zostały zakończone, pojawiła się rodzina. Chłopiec od razu zauważył koparkę. Przedstawiłyśmy mu plan działania, a uśmiechnięty Maksiu wykonywał wszystkie polecenia chętnie i z radością. Zapracować miał bowiem na licencję, by móc prowadzić wymarzony pojazd. W skład zadań wchodziła: jazda między słupkami, manewrowanie i ładowanie odpowiedniego towaru na przyczepkę, przewiezienie ładunku do miejsca przeznaczenia. Śmiechom nie było końca, a wytrwałość Maksa zaskoczyła wszystkich.

Kiedy myśleliśmy, że marzyciel jest już zmęczony, on nie miał wcale ochoty zejść z koparki. Do odpoczynku przekonał go dopiero jeden z instruktorów. Wręczył Maksowi dyplom "Małego Koparkowca ". Twierdził przy tym, że chłopiec powinien mocno się starać , by zostać w przyszłości „Dużym Koparkowcem”, a nawet „Starszym Koparkowcem”. Maks z poważną miną przyjmował wszystkie rady i z wielkim entuzjazmem zaczął zwiedzać tor na nowo.
 
Później był tort, na którego skosztowanie cudem udało nam się Maksa namówić. Siedząc na ławce wpatrywał się w kparkę z taką tęsknotą, że nikt nie miał wątpliwości: spełniło się wielkie marzenie chłopca. Emocje jeszcze wzrosły, gdy jeden z instruktorów zainteresował Maksa motorem. Wspaniała maszyna, dźwięk silnika, rozkosz dla uszu prawdziwych mężczyzn. Na początku nieco bojaźliwie, później już odważniej, Maks zbliżył się do motoru i z uśmiechem na ustach dotykał poszczególnych jego części.

Rodzice zapakowali koparkę do bagażnika. Pożegnali nas słowami, że teraz chłopiec będzie całe dnie spędzał na podwórku, albo spał przy nowej zabawce. Odjeżdżając, Maksiu machał nam ręką na pożegnanie tak zawzięcie, że naprawdę żal było się z nim rozstawać.

Spełnienie marzenia udało się wspaniale, ale bez wątpienia najpiękniejszy był moment, kiedy małe rączki Maksa oplotły nasza ramiona, kiedy wtulił się w nas, mocno, serdecznie… Dla takich chwil warto spełniać marzenia, warto dawać serce,  żeby serce otrzymać, pełne radości i nadziei.

pierwsze spotkanie

2009-07-28

Wczesnym sobotnim popołudniem, czteroosobową grupą wolontariuszy udaliśmy się na spotkanie z Maksem . Jego rodzice
wyszli po nas na przystanek autobusowy. Po serdecznym przywitaniu, ku zdumieniu wszystkich błyskawicznie nawiązał się kontakt między chłopcem, a nami. W atmosferze wzajemnych żartów, dotarliśmy do domu. Jak się okazało z rozmowy oraz zabawek zgromadzonych w pokoju, pasją czterolatka jest budownictwo i różnego rodzaju pojazdy.

Od razu zabraliśmy się do zabawy, różnego rodzaju samochodami, ciężarówkami, barierkami oraz koparkami( w tym jedną, którą przynieśliśmy mu w charakterze lodołamacza). Co do marzenia Maksa, nie było wątpliwości- chciał on dostać dużą koparkę- zabawkę, w której mógłby siedzieć i jeździć. Chłopiec był absolutnie pewien tego,czego chce i żadne inne marzenia, nie wchodziły w rachubę.

Miłe chwile spędzone na wspólnej zabawie, przeplatane były wypełnieniem potrzebnych dokumentów. Kiedy czterolatek poczuł się zmęczony natłokiem emocji związanych ze spotkaniem, postanowiliśmy, iż przyszedł czas na pożegnanie. Po uprzejmym wyrażeniu życzenia, o szybkim ponownym zobaczeniu się, opuściliśmy dom sympatycznej rodzinki.