Moim marzeniem jest:

Wyjazd do Disneylandu

Piotr, 12 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Białystok

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2010-02-12

    Do Piotrusia szłam w zimowe popołudnie zaopatrzona solidnie w to, co nasz Marzyciel według słów mamy lubi najbardziej - w kilka pięknych figurek aniołów, zapakowanych w gustowne pudełeczko.

     Łagodny uśmiech, z jakim Marzyciel wyciągał te anioły, kiedy już weszłam na salę, utwierdził mnie w słuszności tego wyboru, a skrzydlate postacie okazały się najlepszym pomostem między nami. Piotruś bowiem zbiera anioły, a moje pudełeczko zasiliło całkiem konkretnie jego i tak już niemałą kolekcję.

      Po tak miłym wstępie równie miła okazała się rozmowa. Chłopak opowiadał mi o sobie, na początku nieśmiale, potem coraz bardziej odważnie. Okazał się tutaj cudownym, niezwykle wrażliwym dzieckiem, żyjącym w swoim świecie marzeń i zainteresowań. I w końcu doszliśmy do kwestii marzenia.

      Tu okazało się, że tą kwestię akurat nasz Marzyciel ma dobrze przemyślaną, a marzenie jego to wyjazd do Disneylandu wraz z rodziną. Nie był tam nigdy, nie był również we Francji, ale jest jej strasznie ciekawy, ponadto bardzo lubi karuzele.

      Pozostaje zatem tylko czekać, kiedy będziemy mogli pokazać Piotrusiowi bilety do Paryża i zabrać go w tą z pewnością najniezwyklejszą podróż w jego życiu.

 

spełnienie marzenia

2010-09-16

        Piotruś wydaje się być skrytym, małomównym chłopcem. Jednak jak się okazało podczas naszego wyjazdu, wystarczy tylko znaleźć odpowiedni sposób, aby się z nim świetnie porozumieć. Czasem nawet zupełnie bez słów. Z rodziną spotkałam się już na lotnisku. 

        Piotrek, z niecierpliwością czekał, aż w końcu pierwszy raz wsiądzie do samolotu i poczuje jak niesamowite są wrażenia podczas podniebnej podróży. Po małych perturbacjach związanych z odwołaniem lotu, w końcu udało się wystartować i dolecieć do Francji, gdzie czekał na nas główny punkt programu. Już o poranku, kiedy wszyscy byli w miarę możliwości wyspani, szybciutko się zebraliśmy i autobusem dostaliśmy się z hotelu, prosto do Disneylandu. Dla wygody Piotrka, wynajęliśmy wózek i jak się później okazało, był to świetny pomysł, gdyż chłopiec się nie przemęczał i wciąż miał siły na korzystanie z coraz to nowych atrakcji. Wspólnie z Wiktorią, dzielnie i konsekwentnie zbierał autografy. Z czasem, dzieciaki zaczęły ze sobą rywalizować, zabawnie przechwalając się liczbą zdobytych podpisów. Pomimo, albo właśnie dzięki swojemu stoickiemu spokojowi, Marzyciel,  zupełnie nie zląkł się ekstremalnie szybkich kolejek. Zupełnie nieustraszony, jak przystało na chłopca, podjął się przejazdu największą i najszybszą z nich wszystkich i to nie jeden raz, ale nawet 2- krotnie! Pamiątką tych mrożących krew w żyłach przejazdów są śmieszne zdjęcia, na których włosy wszystkim stoją dęba. Wszystko co się działo wokół Piotrka, było przez niego dogłębnie obserwowane i podziwiane. Żaden najdrobniejszy, najciekawszy szczegół nie mógł umknąć jego uwadze. Oczywiście nie było mowy o opuszczeniu choćby jednej atrakcji. Każda dostarczała Piotrkowi naprawdę wiele radości. Chłopiec cały czas był pięknie uśmiechnięty i naprawdę szczęśliwy. Obserwując go każdą kolejną godzinę, można było utwierdzić się w przekonaniu, że ten wyjazd to jego prawdziwe spełnienie marzeń. Żeby po powrocie do domu emocje jeszcze długo nie opadały, udaliśmy się z Piotrkiem na zakupy w poszukiwaniu pamiątek, które mogłyby mu wciąż przypominać o tych cudownych chwilach. Wybór nie był prosty. W każdym sklepie było tyle wspaniałych rzeczy, że naprawdę trudno było się zdecydować. Nawet Wiktoria, współmarzycielka Piotrka bardzo zaangażowała się żeby pomóc koledze. Odwiedziliśmy prawie wszystkie sklepy w całym Disneylandzie, ale w końcu, po tak długich poszukiwaniach udało się znaleźć odpowiedni prezent. Piotruś wybrał uroczą maskotkę Kłapouchego. To na pewno był właściwy wybór, gdyż Marzyciel już do końca dnia nie chciał wypuścić go z rąk. To jednak nie był jeszcze koniec wrażeń ostatniego dnia. Zwieńczeniem całego wyjazdu był podwieczorek z postaciami z bajek. Piotruś ogromnie się zaangażował w zbieranie autografów od przechadzających się między stolikami postaci.  Nie mogło się także obejść bez zdjęć, na których widać jak bardzo Marzyciel jest szczęśliwy.                                            

        Po tych wszystkich wspaniale spędzonych dniach, nadszedł czas powrotu.  Piotrka czekała kolejna podróż samolotem, która niewątpliwie go cieszyła. Odrobinę zmęczony, ale wciąż mając w pamięci te piękne dni, prosto z lotniska w Warszawie, udał się ze swoją rodziną do domu. Piotruś z pewnością zachował mnóstwo pięknych wspomnień, które będą przypominały mu, że wciąż warto marzyć.