Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2010-02-01
Na pierwsze spotkanie z naszym nowym Marzycielem Karolem udałyśmy się na oddział rehabilitacji do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie chłopiec akurat przebywał. Nie ukrywam, że trafić nie było łatwo, wśród wielu krętych jak labirynt korytarzy, ale w końcu naszym oczom ukazały się drzwi z napisem "Rehabilitacja". Teraz pozostało nam jeszcze odnaleźć Karola :)
Po niedługiej chwili siedzieliśmy już razem w sali i mogliśmy zacząć rozmowę. Nasz lodołamacz - bajka ze Scooby Doo i Batmanem - bardzo się chłopcu spodobała. Ania świetnie trafiła!
Karol to bardzo nieśmiały jedenastolatek. Nie lubi o sobie opowiadać. Gdy zaczęliśmy mówić o marzeniach, chłopiec nie był do końca zdecydowany. Jednak ze wszystkich pomysłów wybrał jeden - swoje największe marzenie. Chciałby pojechać razem z tatą i mamą do Disneylandu i tam szaleć na karuzelach i spotkać bohaterów swoich ulubionych bajek.
spotkanie
2011-04-19
Nie wiem czy wynika to z pecha wolontariusza czy tak to już jest. Chodzi o sytuację jaką jest kłopot z dotarciem do Marzyciela. Kłopot był, ale tak samo szybko jak się pojawił został rozwiązany więc pozostaje tylko miłe wspomnienie wyjazdu do Naszego Marzyciela Karola wiosenną porą.
Spotkanie należało do udanych, bo poznaliśmy miłego młodego człowieka, wielkiego Kibica stołecznej Legii oraz katalońskiej Barcelony. Po wręczeniu misternie zapakowanej przez Anię pościeli, która stanowiła lodołamacz poznaliśmy to jedno jedyne marzenie. Karol pragnie zobaczyć mecz zespołu FC Barcelona i spotkać swojego idola Leo Messiego. Nasz Marzyciel pozostał
w kategorii marzeń wyjazdowych chociaż wstępnie był to Disneyland. Nastąpiła jednak zmiany i dzięki naszemu spotkaniu poznaliśmy już ostatecznie pragnienie Karola. O prawdziwości tego marzenia świadczy fakt jaki uśmiech pojawił się na twarzy Karola, gdy rozpakowywał pościel.
Relacja i fotografie: Damian
spełnienie marzenia
2011-12-23
Prawdziwa zima przyszła późno tego roku. Spadł pierwszy śnieg. Przy białej scenerii udajemy się do Karola, aby wraz z Jego rodzicami rozpocząć wielką przygodę – spełnienia wielkiego marzenia. Szybkie pakowanie i już jesteśmy na trasie do katowickiego lotniska, na którym czekać ma nasz samolot do Barcelony. Docieramy w samą porę, nie czekamy długo, wsiadamy do samolotu i wyruszamy wprost do stolicy pięknej, słonecznej Katalonii. Późnym wieczorem trafiamy do hotelu i po kolacji idziemy szybko spać, aby zregenerować siły na kolejne dni pobytu i planowane atrakcje.
Pierwszy dzień poświęcamy na zwiedzanie miasta. Karol jest w dobrej formie i decyduje, iż poznawanie Barcelony możemy rozpocząć od słynnego deptaku La Rambla. Udajemy się zatem, tą najbardziej uczęszczaną ulicą Barcelony, w stronę portu i pomnika Krzysztofa Kolumba. Po drodze „odbijamy” jednak, w celu krótkiego spaceru po gotyckiej części miasta, aby poczuć klimat i niepowtarzalny urok średniowiecznej Barcelony. Odwiedzamy również, imponującą ogromem, katedrę św. Krzyża i św. Eulalii, która odzwierciedla potęgę Kościoła z czasów średniowiecza. Zatrzymujemy się w murach świątyni, gdzie podziwiając majestatyczne piękno gotyckiej katedry, możemy chwilkę odpocząć. Następnie wracamy na La Rambla, lecz po chwili znów „odbijamy”, aby doświadczyć leniwej atmosfery Placu Królewskiego. Ostatecznie docieramy do portu, w okolicy którego jemy obiad i planujemy dalszy ciąg naszego spaceru. Karol był już nad morzem – naszym polskim Bałtykiem, postanawia jednak, iż warto byłoby go porównać z tutejszym Morzem Śródziemnym. Dlatego też po obiedzie kierujemy się wzdłuż portu na piaszczyste barcelońskie plaże, gdzie wśród palm można poczuć lekką nutę egzotyki. Karol próbuje smaku morza, okazuje się, iż jest podobnie słone jak nasz rodzimy Bałtyk. Zbierając muszelki z wolna udajemy się w stronę stacji metra, gdyż wszyscy odczuwamy wzmagające się zmęczenie i chęć odpoczynku. Wracamy do hotelu. Po kolacji kładziemy się na zasłużony wypoczynek, aby nabrać sił na następny dzień.
Ranek wita nas słonecznie i ciepło. Zapowiada się piękny dzień, ale nie tylko z racji świetnej pogody – to dzień, w którym ma się spełnić marzenie Karola, ale to dopiero wieczorem, a przed nami … czas dalszego poznawania miasta. Wyruszamy do najbardziej rozpoznawalnego symbolu Barcelony - bazyliki Sagrada Familia. Nie można opuścić Barcelony bez zobaczenia „Świętej Rodziny”, dlatego też poświęcamy troszkę czasu na zwiedzenie świątyni. W zachwycie podziwiamy imponujące wnętrze bazyliki, przenoszące odwiedzających w tajemniczy, inny świat. Następnie „zahaczając” o sklepy z pamiątkami wracamy do siebie na obiad. Karol chce odpocząć w hotelu przed wieczorną „piłkarską ucztą”, więc po obiedzie przeznacza czas na sjestę - wszak jesteśmy w Hiszpanii. Słonce schowało się już za horyzontem, czas więc powoli szykować się na mecz. Marzyciel przybiera barwy „swej drużyny”. Szalik, oczywisty atrybut każdego porządnego kibica, do tego jeszcze wielka czapka w barwach FCB, trąbka i inne pomniejsze gadżety pokazują, iż Karol wie, co to znaczy kibicować i w jaki sposób wspierać swoją wymarzoną drużynę. Udajemy się na Camp Nou. Przed meczem odwiedzamy muzeum klubu, gdzie poza różnymi historycznymi pamiątkami, znajduje się niezliczona ilość trofeum, pucharów, itp. Karol posiada specjalne zaproszenie do spotkania z piłkarzami, niestety okazuje się, iż Leo Messi nie weźmie udziału w meczu. No cóż … tak to już jest w piłkarskim świecie, ciężko czasem przewidzieć trenerskie decyzje, jak też niespodziewane zdarzenia, jak np. kontuzja Davida Villi na niecałe dwa tygodnie przed obecnym meczem. Ale Karol to rozumie i wybacza nam nieobecność Messi’ego, wszak nie brakuje innych gwiazd, m.in.: Iniesty, Xavi’ego, Pique, Puyol’a, Fabregas’a. Możliwość wejścia na murawę boiska i spotkanie z tymi wszystkimi nietuzinkowymi piłkarzami to wielkie emocje i wrażenia. Spełnia się marzenie Karola, w świetle pełnych reflektorów, wśród ogromnej rzeszy kibiców można poczuć się niezwykle, zapomnieć o szarej rzeczywistości, problemach, choć na krótką chwilę żyć marzeniem i radością z jego urzeczywistnienia. Karol właśnie tego doświadcza. Może jeszcze nie do końca jest świadomość tego, co ma miejsce, co się właśnie dokonuje, ale to zostanie w pamięci na zawsze. Zajmujemy miejsca na trybunach. Hymn Barcy i pierwszy gwizdek. Barcelona nie pozostawia złudzeń piłkarzom L'Hospitalitet, kto jest lepszy w tym spotkaniu. Już do przerwy Katalończycy prowadzą aż 5:0. Karol jest już teraz w swoim świecie, śledzi bacznie spotkanie, kibicuje, gdy trzeba głośno trąbi. Tak, na Camp Nou można poczuć atmosferę wielkiego futbolu. Na trybunach świetna zabawa, „meksykańskie fale”. Ale mecz toczy się dalej. W drużynie Barcy sporo zmian. Trener daje szansę rezerwowym zawodnikom. Trafiony rzut karny przez Thiago, jak również cele strzały Tello oraz Cuenca, pogrążają rywali, którzy przegrywają 9:0. Z uśmiechami na twarzy, w radosnych nastrojach opuszczamy stadion. Dla Karola był to dzień bardzo owocny w pozytywne przeżycia, lecz również nieco męczący, dlatego zaraz po powrocie kierujemy się pośpiesznie do łóżek, tym bardziej, iż musimy wstać rano i udać się na lotnisko.
Następnego ranka, żegnamy się z Barceloną i startujemy w drogę powrotną w rodzinne strony, aby zdążyć na Wigilię do swoich domów. Troszkę zmęczeni, docieramy szczęśliwie. Jesteśmy radośni, gdyż udało się spełnić marzenie Karola. A udało się je spełnić dzięki pomocy ludzi dobrego serca, jak Pan Kamil Kalczyński, który dostrzegł moc podarowania uśmiechu Karolowi, spełniając Jego marzenie. Wrażenia i przeżycia pozostaną na zawsze. Zawsze warto marzyć i wierzyć, że marzenia naprawdę mogą się spełnić.
PODZIĘKOWAĆ PRAGNIEMY:
-panu Kamilowi Kalczyńskiemu- prezesowi Spółdzielni Mieszkaniowej Południe w Rzeszowie, sponsorowi marzenia
- panu Dariuszowi Mierzejewskiemu- prezesowi AUTO-RES w Miłocinie, za nieodpłatne udostępnienie samochodu na rzecz transportu na i z lotniska,
- osobie anonimowej, która wspomogła realizacje marzenia Karola.
Relacja i zdjęcia: Patryk