Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2010-02-05
W piękny słoneczny dzień udaliśmy się do szpitala w Prokocimiu, aby tam spotkać się z naszym Marzycielem - Jackiem. Okazał się on bardzo sympatycznym, skromnym chłopcem. Oczarował nas swym uśmiechem, który nie znikał z jego twarzy.
Lodołamacz sprawił mu wielką radośc. Były to gry komputerowe, a jak póżniej dowiedzieliśmy się w rozmowie, Jacek sam zajmuje się ich tworzeniem. Robi również strony internetowe. Zatem po cichu domyślaliśmy się, czym moglibyśmy uszczęśliwić chłopca. Nasze przypuszczenia sprawdziły się! Gdy zapytaliśmy Jacka o największe marzenie, bez wahania stwierdził, iż chciałby dostać laptopa z internetem. Oprócz tworzenia gier i stron internetowych, mógłby przygotowywac na nim prace do szkoły i rozmawiać z kolegami. Jest to dla niego bardzo ważne, ponieważ będzie teraz przebywał dłużej w szpitalu. Obiecaliśmy, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby spełnić jego marzenie, a Jacek zapewnił nas, że będzie cierpliwie czekał. Wszystkie osoby chętne do pomocy w realizacji tego marzenia, prosimy o kontakt na podany poniżej adres: krakow@mammarzenie.org lub telefonicznie: 0124263111.
spełnienie marzenia
2010-06-16
Przygotowywałem się na koncert wielkiej czwórki już od 2 tygodni. Słuchałem cały czas Metallicy, już nie mogłem się doczekać ich występu. Wcześniej zmieniłem marzenie z laptopa na koncert, ponieważ takiego koncertu już nigdy więcej nie będzie. Został on zapisany do historii tych wielkich zespołów. Laptopów mógłbym mieć miliony, a taki festiwal był tylko jeden. Gdy powoli nadchodził termin wyjazdu wszystko trzeba było zapiąć na ostatni guzik. W końcu nadszedł ten dzień, gdy trzeba było się pozbierać i wyjechać. Wstaliśmy rano i pojechaliśmy na pociąg. Po dwóch godzinach jazdy dosiadł się do nas wolontariusz Damian. Przesz następne dwie i pół godziny jechaliśmy do Warszawy. Po długiej i męczącej podróży, wysiedliśmy na dworcu, kupiliśmy bilety powrotne z Tatą i powędrowaliśmy piechotą do hotelu. Zostawiliśmy w nim wszystkie nie potrzebne rzeczy i poszliśmy zjeść coś na obiad. Po dobrym obiedzie ruszyliśmy na tramwaj. Gdy dojechaliśmy na miejsce adrenalina mi podskoczyła, ludzie zbierali się na lotnisku w niesamowitych ilościach. Po drodze, podczas gdy przedostawaliśmy się pod scenę, czekały nas 4 bramki kontrolujące. Po drodze znajdowaliśmy bardzo duże ilości butelek oraz śmieci. W odległości około 500-600 metrów było już słychać niesamowite brzmienie gitary zespołu Megadeath. Załapaliśmy się akurat na sam początek występu tego zespołu. Były tak niesamowite efekty w strefie GC, że aż nogawki w spodniach się trzęsły. Po występie Megadeath i Slayera, odbyły się pokazy lotnicze helikopterów Red Bull, które latały do góry nogami. Spotkaliśmy po drodze Jurka Owsiaka, oraz Dodę. Metallica weszła z lekkim pół godzinnym opóźnieniem, nogi po 3,5 godzinach stania powoli zaczynały drętwieć i boleć. Gdy Tato wziął mnie na barana, a ja miałem zrobić zdjęcie, to aż mnie zatkało, my byliśmy pod samą sceną, obróciłem się do tyłu - to po sam horyzont byli tylko ludzie!!! Na całym koncercie było ponad 81tyś. ludzi. W końcu upragniony zespół wszedł na scenę i wszyscy zaczęli krzyczeć Metallica, Metallica !!! Wszyscy zaczęli śpiewać w tym samym rytmie. Po drugiej piosence, perkusista Lars był już cały spocony. Wyraźnie było widać uśmiech na twarzach całego zespołu. Po dwóch godzinach ścisku i stania na palcach, niestety koncert się skończył. Musieliśmy się pożegnać i wracać w tłumie fanów. Wszystkie autobusy podjeżdżały na skrzyżowanie i zabierały ludzi. Do jednego autobusu mieściło się po 150 osób! Po godzinie czekania dostaliśmy się do autobusu. Następną godzinę czekaliśmy na stojąco w autobusie na dojazd do centrum. O godzinie 1 nad ranem, po 5,5 godzinach stania w końcu wróciliśmy do hotelu. W ten sam dzień wyjechaliśmy rano pociągiem do domu. Na koncercie było tak głośno, że przez całe dwa dni piszczało mi w uszach.
To było moje prawdziwe Marzenie. Dziękuję!