Moim marzeniem jest:

Wygodny fotel umożliwiający pozycję półsiedzącą i zmniejszający ból

Przemek, 10 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Białystok

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2006-09-17

Ta relacja będzie inna niż wszystkie, ponieważ... ponieważ jej głównym bohaterem będzie nie tyle nasz marzyciel, co MIŁOśĆ. Miłość wobec której blakną wszelkie słowa i wszystkie choroby. Przemek, dziewięcioletni chłopiec o wielkich, niebieskich oczach przywitał nas siedząc w swoim wózku. W zasadzie przywitała nas jego rodzina, a on był ogniwem łączącym i tłumaczącym naszą obecność w tej rodzinie. Młodszy braciszek - Patryk, odebrał w imieniu Przemka fundacyjne upominki i pięknie za nie podziękował. Nie myślcie, że zrobił to z zachłanności czy też ciekawości - było wprost przeciwnie! On po prostu wyręczył brata, który nie mówi. Nie chodzi. Nie widzi. I nie słyszy. Ale każdy dotyk czuje całym sobą.

Chwilę później zostałyśmy sam na sam z mamą obu chłopców i naszym marzycielem. Mama zaś okazała się najwspanialszym rzecznikiem prasowym, jakiego Przemek mógłby sobie wymarzyć. Słuchając tej wspaniałej kobiety, patrząc na jej uśmiech i anielską cierpliwość w opiekowaniu się synkiem miałyśmy poczucie dotykania najpiękniejszej miłości świata. Miłości, która przebijała się radością przez najcięższe słowa i nie pozwalała się ugiąć pod ciężarem padających, niekończących się wyroków: paraliż wszystkich kończyn, utrata słuchu, zero reakcji na bodźce wzrokowe, trudności z oddychaniem, złe wyniki itd.

Z każdą chwilą zgłębiałyśmy tajemnicę Przemkowego świata, która przy jego obecnym stanie zdrowia pozostawiała nam niewielkie pole manewru. Tak naprawdę to droga do odnalezienia jego marzenia wiodła pod prąd, czyli poprzez ustalanie czego nie lubi i czego nie może. Nie lubi zmieniać otoczenia i wyjeżdżać - najlepiej czuje się w domu. Nie lubi być dotykanym przez nikogo, kogo nie zna. Kiedy tak się dzieje - natychmiast się napręża. Nie reaguje na odgłosy, na kolory ani na smaki. Specjalistyczny sprzęt pomaga mu oddychać, jeść i pić. Nie da się określić, że coś go cieszy - co najwyżej można by powiedzieć, że pewne rzeczy mu nie przeszkadzają. Ale przy tym wszystkim Przemek bardzo wyraźnie daje do zrozumienia, co mu nie pasuje. Nie pasuje mu na przykład materac przeciwodleżynowy, na którym mama kładzie go spać prawie od sześciu lat :) A jeszcze bardziej nie pasuje mu wózek, do którego mama go co jakiś czas wsadza. Pozycja półleżąca, w której się wtedy znajduje - bardzo go męczy, ale jednocześnie zmusza płuca do pracy, dlatego mama nie oszczędza mu tego koniecznego wysiłku. Podczas naszej wizyty Przemek właśnie odbywał tę swoistą "karę" i buntował się przeciw niej uderzając główką w stelaż wózka. A my, jak zahipnotyzowane wpatrywałyśmy się w dłonie jego mamy, która co chwilę poprawiała kocyk, którym zabezpieczała główkę syna przed uderzeniami, co drugą chwilę zaś poświęcała na odsuwanie jej bardziej na środek wózka. A każdy ruch kończyła czułym muśnięciem twarzy syna.

Tak naprawdę relacja tych dwojga i słowa Przemka mamy pozwoliły nam odkryć jedyne możliwe dla nas do spełnienia marzenie chłopca: Przemek marzył, żeby go nie bolało. Kiedy tylko ustaje ból - Przemek natychmiast zasypia lub leży sobie tak spokojnie, jakby niczego więcej od życia nie potrzebował (poza mamą oczywiście, bo mama jest dla Przemka jak powietrze - bez niej wszystko jest nie tak).


W tym momencie pozostało nam jedno: wynaleźć Przemkowi spod ziemi super-hiper- wygodny i bezpieczny fotel wypoczynkowy, w którym mógłby na wpół-siedzieć i bezpiecznie okazywać swoje niezadowolenie. A w zasadzie właśnie go nie okazywać :) Tak więc poszukiwania czas zacząć!

spełnienie marzenia

2006-10-27

Każde marzenie jest wyjątkowe i to jedyne. Każde wymaga pomysłu i zaangażowania od osób, które uczestniczą w jego realizacji. W tym przypadku było ich wiele. Za pewne wszyscy, z bliska i daleka, z niecierpliwością i napięciem czekali na reakcję Przemka, bo nasz marzyciel nie mógł wyrazić tego słowami czy gestem, tylko spokojem malującym się na twarzy. Ale od początku...

Nie było łatwo ustalić marzenie Przemka, tym bardziej wydawała się mega-trudna jego realizacja. Jednak wiele już razy byliśmy świadkami rzeczy niezwykłych, więc wierzyliśmy, że i tym razem się uda. I wtedy pojawił się Anioł. Niczego na początku nie obiecał, powiedział, że się po prostu postara. I Anioł szepnął słowo drugiemu Aniołowi. Czas powoli upływał, ale nie był to absolutnie czas stracony. Wszystko musi czekać na odpowiednią chwilę, na tę swoją chwilę. Ten czas był potrzebny, by Przemek mógł być przeleczony w szpitalu z powodu zapalenia płuc, które u niego jest stanem zagrożenia życia. Ten czas był potrzebny też po to, by chłopiec mógł dojść do siebie potem i odpocząć w domowym zaciszu. Telefon więc, który otrzymałam pewnego dnia, pojawił się o tej najlepszej porze, o której mógłby się w ogóle pojawić. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Anioł znalazł swoich sprzymierzeńców w Firmie Kler. Prezes firmy pan Piotr Kler zadeklarował, że przekaże Przemkowi taki właśnie fotel, o jakim dla niego myśleliśmy. Fotel z masażem, regulowanym zagłówkiem i podnóżkiem. Czy musimy mówić, że radość była wielka? Była przeogromna!!!! :)))

I nastała godzina 00.00, czyli 11.00 w piękne piątkowe przedpołudnie. O tej porze zjawiłyśmy się w domu Przemka, podekscytowane i pełne radosnego napięcia, i wśród rozmów przy kawie i herbacie z rodzicami Przemka czekaliśmy na samochód, który miał przywieźć to MARZENIE. Mama opowiadała nam, że Przemek od wczoraj jest bardzo pobudzony, jakby przeczuwał, że coś się będzie działo. Leżąc w łóżku był bardzo niespokojny, ale na nasze powitalne głskanie nie zareagował płaczem i prężeniami, a to był już bardzo dobry znak. Przemek musiał wiedzieć, że stanie się coś dobrego :) Z czasem dołączyły do nas ciocia Przemka i pani Ewa - nauczycielka w szkole specjalnej, która prowadzi indywidulany tok nauczania z Przemkiem przez dotyk i masaż - czyli przez pobudzanie zmysłu, który urósł do rangi jedynego sposobu, jakim można się z nim porozumieć. Niestety Patryk, młodszy braciszek marzyciela, był akurat w szkole, ale z opowiadań mamy, domyślaliśmy się jaka by była jego reakcja ;)))

Znak od przemiłego pana kierowcy: "Będziemy za 15 minut" postawił nas w stan pełnej gotowości. Dzwonek do drzwi, upewnienie się, że to tu, i naszym oczom ukazało się piękne jasnobeżowe cudo! Trzeba było zastosować trochę manewrów przy przenoszeniu przez drzwi mieszkania, ale wiara czyni cuda, no i umiejętności logistyczne dwóch panów, którzy tego dokonali! :) I tak ten fotel, który przerósł nasze najśmielsze oczekiwania w każdym aspekcie, stanął obok Przemkowego łóżka. Przemek wyczuł, że coś wię wokół niego dzieje, ale jeszcze potrzymaliśmy go trochę w napięciu. Dopiero wówczas gdy rodzice zapoznali się z tajemniczymi przyciskami na pilotach, mama przeniosła go na fotel, a potem tata uruchomił delikatny masaż, i z niecierpliwością wszyscy jak jeden mąż oczekiwaliśmy, co też zaraz nastąpi. Jego reakcja była dla nas prawdziwą zagadką, bo Przemek po prostu nie znosi materaca przeciwodleżynowego, na którym musi leżeć, ani wózka, który umożliwia mu pozycję półsiedzącą, tak wspomagającą jego oddychanie. Po chwili milczenia i widocznego Przemkowego wysiłku, by poznać to nowe, czego dotykał - miękkiej poduchy, dzięki której mógł spokojnie uderzać rytmicznie główką bez czynienia sobie krzywdy, szerokich oparć, które zabezpieczały go przed zsuwaniem się na boki, i w sam raz zarazem miękkiego jak i twardego podparcia na plecy, ktore dzięki zamontowanemu mechanizmowi lekko masowało mu plecy, z jego ust dało się słyszeć głębokie i powolne westchnięcie. Przemek zupełnie się uspokoił, rozluźnił, na jego twarzy pojawił się błogi spokój, i po dłuższej chwili po prostu zasnął :) Było mu dobrze. Czuł się bezpiecznie. Doświadczane wibracje sprawiały mu przyjemność i były niczym kołysanka pełna delikatnego dotyku, który kołysał go do snu.

To, co wydawało się mega-trudne, na co szukaliśmy różnych rozwiązań, okazało się tak wspaniale możliwe dzięki ludziom - Aniołom. Kochani! Pozwólcie, że tak się do was zwrócimy :) To, co się dziś stało jest jednym z wielu wydarzeń dzisiejszego dnia, ale jakże pięknym, i jak wyjątkowym! Przemek nie może Wam podziękować ani słowem, ani uśmiechem nawet, jednak myślę, ba! jestem przekonana, że możecie być pewni, że w jego sercu macie swoje miejsce. Być może nigdy nie pozna Was z imienia, nigdy nie będzie mógł Was zobaczyć, ale ten spokój w nim, ta cisza jego snu, jest źródłem dobra, którego staliście się przyczyną, a które w cichy, ale wymowny sposób z jeszcze większą siłą skierowane jest ponownie do Was!!!

Składamy ogromne, trudne do wyrażenia podziękowanie z głębi serca:

- Panu Piotrowi Klerowi, przesowi firmy Kler, za ten wielki dar.

- Panu Krzysztofowi Kanclerzowi, kierownikowi salonu firmy Kler, za przemiły kontakt i wszystkie wyjaśnienia.

-Panom kierowcom za przewóz i demonstrację możliwości fotela.

- i na końcu, ale tym bardziej przeogromne, naszemu Aniołowi, który swoim tylko znanym sobie sposobem wprawił w ruch cały ten bieg zdarzeń