Moim marzeniem jest:
Pani Wioleta Nowyj oraz Pan Mariusz Józefczuk
pierwsze spotkanie
2010-01-30
W ostatni weekend ferii zimowych, dokładnie w sobotę, 30 stycznia 2010 r., razem z Elą udałyśmy się z misją poznania marzeń naszego nowego marzyciela – Maksa.
Niespełna 5-letni chłopiec, chorujący na ostrą białaczkę limfo blastyczną, razem z bratem i rodzicami przebywali tego dnia w domu (oczekując również na wizytę księdza – kolęda ;) ). Mam dotrzymała słowa i nic nie powiedziała Maksowi o naszej wizycie, więc nasze odwiedziny i lodołamacz – niebieki samochodzik - były dla Niego niespodzianką :).
Po przedstawieniu misji Fundacji, razem z mamą poszłyśmy wypełniać potrzebne formularze, a Ela zabrała się za poznawanie marzeń chłopca. Okazało się marzenie jest jedno i najważniejsze – akwarium z rybkami i dodatkami. Maks, w przeciwieństwie do swojego brata, jest bardzo nieśmiałym chłopcem, dlatego nie udało się poznać marzeń w innych kategoriach, tj. „Kim chciałbym zostać”, „Z kim chciałbym się spotkać” i „Gdzie chciałbym pojechać”. Po rozmowie z mamą dowiedziałyśmy się, że Maks bardzo lubi kreskówkę Scooby Doo i bawić się samochodzikami.
Nie chciałyśmy już dłużej przeszkadzać, ponieważ rodzina jeszcze miała przed sobą obiad, a w dalszej perspektywie kolędę, dlatego zapewniłyśmy, że postaramy się jak najszybciej spełnić marzenie i z życzeniami dużo zdrowia pożegnałyśmy rodzinkę Maksa :).
Maks! Życzmy Tobie wiele zdrowia, jak najmniej wizyt w szpitalu i trochę więcej odwagi w stosunku do nowych osób ;-)!
inne
2010-02-07
Jeszcze dobrze nie minęły 2 dni od pierwszej wizyty u Maksa, a już dostałam e-maila w sprawie spełnienia tego marzenia. Pani Wioletta skontaktowała się z naszym oddziałem i z entuzjazmem oświadczyła, że chce spełnić marzenia chłopca.
Przez kilkudniowym kontakcie e-mailowym, udało się spotkać w niedzielę, 7 lutego 2010r przed bydgoskim Szpitalem Im. Dra A. Jurasza. Pani Wioletta wraz z Panem Mariuszem jechali aż ze Słupska na spełnienie marzenia.
Gdy już znaleźliśmy się na 3 piętrze, na którym przebywał chłopiec, odnalazłam salę i przywitałam się z rodzicami i samym Maksem. Spytałam się, czy mnie może pamięta, albo czy pamięta, co chciałby najbardziej dostać. Nieśmiałość Maksa nie pozwoliła mu na odpowiedzenie mi, ale powiedziałam, że za chwilkę na pewno przypomni sobie naszą zeszłotygodniową wizytę ;). Poprosiłam Panią Wioletę i Pana Mariusza do sali. Wnieśli oczywiście ze sobą duży karton. Mały zaczął już chyba domyślać się o co chodzi ;-). Gdy zajrzał do dużego kartonu, od razu można było zobaczyć uśmiech na twarzy chłopca. Bardzo się ożywił i było widać radość. Po wyjęciu z pudełka całego sprzętu, Mały zaczął podziwiać sześćdziesięciolitrowe akwarium wraz całym dodatkowym sprzętem – filtrami, zamkiem, trabantem, kamyczkami, roślinkami, nurkiem. Całość prezentowała się bardzo okazale. Sponsorzy marzenia przekazali jeszcze inne dodatki, typu odmulacz, siatkę do rybek, czy książeczkę z poradami. Maks był naprawdę bardzo zadowolony :).
Po krótkiej rozmowie z Sponsorów z Rodzicami, upewniłam się, czy „Marzenie się spełniło” i oczywiście otrzymałam pozytywną odpowiedź :).
Akwarium dopiero ożyje – po nalaniu wody i „wrzuceniu” rybek Maks będzie mógł oglądać ich zabawy , które dotychczas mógł tylko podziwiać w sklepie zoologicznym J. Rodzice i Maks obiecali, że prześlą zdjęcia „żywego” akwarium Sponsorom (mam nadzieję, że my również je dostaniemy i umieścimy na stronie ;-) ).
Z mojej strony pozostaje jeszcze raz gorąco podziękować Pani Wiolecie i Panu Mariuszowi za okazanie serca i spełnienia marzenia Maksa. Można było od razu zauważyć, że mały ożywił się i oby ten stan pozwolił mu walczyć z chorobą! Oby więcej było takich ludzi, którzy tak spontanicznie chcą pomóc i dać radości małym, choć cierpiącym dzieciom!