Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-12-22
W czwartek 22 grudnia rano spotkałam się z Kamilą, Anią i Ramoną w klinice przy ulicy Bujwida, by poznać małą, trzyletnią marzycielkę. Dla mnie to spotkanie wyjątkowe, bo pierwsze. Myślę ,że Dominika też będzie je wspominała.
Dziewczynka choruje na neuroblastomę i od miesiąca przebywa w klinice, gdzie poddawana jest chemioterapii. Od samego rana zrobiłyśmy trochę zamieszania, bo Dominisia niedawno się obudziła i siedziała jeszcze na nocniczku, ale miałyśmy wrażenie że ucieszyła i zaciekawiła ją nasza wizyta. Podobały się prezenty i nawet zrobiła kilka cudnych rysunków nowymi kredkami.
Marzeniem Dominiki jest" taaakaaaaaa.... duza lala"(tutaj w ruch poszły rączki)i jakieś rzeczy potrzebne do opieki nad nią...
Malutka Dominisia zawojowała nasze serca i mam nadzieję, że uda się jak najszybciej spełnić jej marzenie.
spełnienie marzenia
2005-12-28
Prawdziwa zima nastała nam tej środy. Trzymał lekki mróz, a od rana nieprzerwanie sypał śnieg. Poprzez zaśnieżone , zasypane drogi (jak zwykle zaskoczone służby odpowiedzialne za odśnieżanie) dotarłyśmy, niczym trzy bałwanki, do kliniki na Bujwida. Oddział trzeci- to tam skierowałyśmy się, targając dwie duże, opasane piękną zieloną wstążką paczki. Ich adresatka, mała śliczna Dominiczka, przyjęła nas w pokoju numer jeden, gdzie siedziała na łóżeczku podpięta do „przewodów" (jak to sama określiła).
Ze względu na aplazję dziewczynki, musiałyśmy przed wejściem ubrać na twarz maseczki, Dominika nie przestraszyła się jednak zamaskowanej trójcy. Przyjęła nas niezwykle miło, była bardzo rozmowna, zdecydowanie śmielsza niż przy poznaniu. Z pewnością co do naszych dobrych intencji przekonała ją zawartość dwóch podarowanych jej pudeł: „duuuża" lala, komplet ubranek dla niej, zestaw lekarski i wózeczek. Dominiczka oglądała wszystko z dużym zainteresowaniem i przejęciem. Początkowo chyba nie wiedziała za co się najpierw „zabrać". Po chwili lala otrzymała już śliczne imię Ola. Naciskana w odpowiednim miejscu płakała, zamykając przy tym oczka. Dominice udało się jednak uspokoić Olę przez podanie mleka z buteleczki. Innych funkcji lali, takich jak np. śmiech po połaskotaniu stópki albo zasypianie przy klepaniu po pleckach, nie udało nam się niestety wypróbować: Ola miała najwyraźniej ochotę popłakać. Myślę jednak, że Dominiczce starczy chęci i czasu, żeby rozpracować możliwości lalki.
Ola została przy nas nakarmiona, uczesana i przebrana. Duże zainteresowanie dziewczynki wzbudził też zestaw lekarski. Doktor Dominika przebadała najpierw Olę... po czym zabrała się do osłuchiwania wolontariuszki Iwonki. Pacjentka co prawda nie miała podwyższonej temperatury, doktor zaleciła jej jednak (i natychmiast osobiście wykonała) serię zastrzyków. Zdecydowanie kazała też pozostać Iwonce w szpitalu (Ania dostała przykaz zaopiekowania się mężem „chorej", ja natomiast miałabym się zająć dziećmi...).
Konieczność odpowiedniego skręcenia wózeczka dla lali okazała się, pomimo dołączonej instrukcji, ponad moje siły (trochę techniki i człowiek się gubi...)- na szczęście na miejscu był tata Dominiczki, któremu mogłam przekazać to odpowiedzialne zadanie. Dominika z niecierpliwością zerkała na kroplówkę- nie mogła się już doczekać, kiedy pozbędzie się „przewodów" i wyruszy na spacer po oddziale w celu wypróbowania wózeczka.
Spotkanie z Dominiką było dla nas niesamowicie radosnym wydarzeniem. To cudowne uczucie spełnić marzenie tak sympatycznej osóbki.