Moim marzeniem jest:

Odwiedzić zoo i McDonald'sa

Ania, 10 lat

Kategoria: zobaczyć

Oddział: Wrocław

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

spełnienie marzenia

2006-09-05

 

Piąta rano... częściej się kładłem o tej porze jak wstawałem... Jednak nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu, bo wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie pełen emocji. Nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla Ani, dziesięcioletniej dziewczynki chorej na pęcherzycę, której największym marzeniem było odwiedzić wrocławskie ZOO i zjeść obiad w McDonaldzie.

Ania mieszka w okolicach Polkowic, a więc ok. 100 km od Wrocławia. Do ZOO byliśmy umówieni na godzinę 10.00 więc musiałem wcześnie wyjechać. Ok. godziny 6.00 wyjechałem. Podróż minęła szybko, mimo, że jechałem sam. O 8 byłem już przed domem Ani w Suchej Górnej.

Ania od początku była uśmiechnięta, trochę nie śmiała, ale uśmiechnięta. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, więc od razu udaliśmy się w stronę Wrocławia. Podróż minęła spokojnie, mimo dużego natężenia ruchu. Marzycielka, jakby wiedziała, że dziś ją czekają wielkie emocje, wypoczęła przed wszystkim i przespała większość jazdy. Kiedy wjechaliśmy do Wrocławia obudziła się i zaczęła podziwiać. Pierwszy raz była w tak dużym mieście, pierwszy raz widziała tramwaj, ale to dopiero początek wrażeń.

Równo o 10 byliśmy na miejscu. Wrocławskie ZOO... Marzenie Ani. I już na samym początku wielka niespodzianka... Dyrektor wrocławskiego ZOO dr Antoni Gucwiński czeka na nas by nas oprowadzić ;) Wszyscy wsiedliśmy do MELEX'a i zaczęła się objazdowa wycieczka po ZOO. Ania nie mogła uwierzyć. Pierwszy raz widziała na oczy tak dużo tak różnych zwierząt. Po objazdówce w zachodniej części ZOO dr Gucwiński zaprosił wszystkich uczestników marzenia na śniadanie J . Przyda się energia, bo jeszcze wiele przed nami.

Po śniadaniu udaliśmy się do SAFI. Po drodze zatrzymaliśmy się przy stoisku z zabawkami, gdzie Ania dostała od Pana Antoniego zabawkę - tygrysa. Bo jak przyznała przy śniadaniu koty to jej ulubione zwierzęta. Tajemnicza SAFI to żyrafa z wrocławskiego ZOO. Pan Gucwiński zabrał Anie za ogrodzenie, gdzie dziewczynka mogła pogłaskać to najwyższe na świecie zwierzę. Na początku się bała, ale przełamała swój strach i z uśmiechem na twarzy pogłaskała SAFI.

Następnie udaliśmy się na dziedziniec, gdzie zwierzęta biegają swobodnie i ludzie mogą się z nimi bawić. Ania bardzo podziwiała wszystkie odmiany zwierząt, które tam widziała. Szczególnie przypadły jej do gustu kozy, z którymi mogła się pobawić, pogłaskać.

Następną atrakcją był TOFIK - tygrys z wrocławskiego ZOO. Mimo, że był za szklaną ścianą bardzo miło nas przywitał i sprawiał wrażenie, że chce się przytulić do Ani. Ania pokazała mu swojego tygryska, którego dostała od Pana Antoniego. TOFIK zareagował bardzo pozytywnie. Jakby spotkał swojego znajomego... Ania nie kryła radości na swojej twarzy.

Po godzinie dr Gucwiński musiał nas opuścić. Często odwiedzam wrocławskie ZOO, dlatego bez problemów mogłem być przewodnikiem. Ania odwiedziła wszystkie zwierzątka mieszkające w ZOO. Nie sposób tu opisać jak bardzo była zadowolona. Ten uśmiech, który towarzyszył jej cały czas na twarzy, to jedna z piękniejszych rzeczy, jakie w życiu widziałem. Nie wszystkie zwierzaczki chciała oglądać - bała się węży, pająków, ale to zrozumiałe. Jest małą dziewczynką. Cały czas zastanawialiśmy się, którego zwierzaczka uprowadzimy z ZOO. Ania najbardziej chciała zabrać ze sobą SAFI. Niestety nie udało się. Żyrafa była by nie lada atrakcją w wiosce, gdzie mieszka. Po kilku godzinnym spacerze nasza wizyta w ZOO dobiegła końca. Ania jeszcze nie wiedziała, że obiad zje w restauracji, którą sobie wymarzyła...

Kiedy weszliśmy do McDolanda była pod ogromnym wrażeniem tego miejsca. Bardzo kolorowo, specjalne pomieszczenia do zabawy dla dzieci, menu do którego dają zabawki ;) Długo się zastanawiała, co zjeść. Wybór był o tyle trudny, że do jednego zestawu jest tylko 1 zabawka :) Na szczęście udało się załatwić wszystkie zabawki, które Ania chciała i poza rybkami di mare, frytkami, colą i lodami dostała też torebeczkę, jeżdżący płomień, szkatułkę z lusterkiem i rycerzyka. Jedzenie bardzo smakowało Ani. Marzycielka jest bardzo drobną dziewczynką i nie zmieściła wszystkiego, czego chciała spróbować. Mimo to, była bardzo zadowolona

Po obiedzie, nadszedł czas powrotu do domu. Kiedy odwiozłem Anię, od razu pobiegła opowiedzieć wszystko, co się wydarzyło tego dnia babci. Na koniec podziękowała mi, za to, że jej marzenie mogło się spełnić. Gdy już odjeżdżałem Ania pomachała mi i pożegnała mnie swoim szerokim uśmiechem. W ogóle nie przypominała tej nieśmiałej dziewczynki, którą spotkałem tego samego dnia rano...

Z całego serca chciałbym podziękować dr Antoniemu Gucwińskiemu, dyrektorowi Wrocławskiego ZOO bez którego ten dzień nie byłby dla Ani takim wspaniałym przeżyciem.