Moim marzeniem jest:

Zdalnie sterowane autko

Patryk, 5 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Wrocław

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2007-06-03

 

Pierwsze spotkanie odbyło się w klinice przy ul. Bujwida we Wrocławiu, w dniu, gdy Patryk wybierał się na krótki "urlop" do domu. Już na korytarzu, przed salą, w której przebywa mały MARZYCIEL, powitała nas jego mama. Patryk ucieszył się z wizyty i prezentów, które od razu zostały rozpakowane i "wypróbowane". Spiderman niestety nie chciał zrobić salta, ale ustaliliśmy, że pewnie "zdrętwiał od pobytu w opakowaniu i musi się rozćwiczyć przy pomocy Patryka". Z "Piłkarzykami" nie było takiego problemu. Został rozegrany mecz (i to nie jeden!), w którym nasz Marzyciel wygrał z Krzyśkiem 3:2!

Największą pasją Patryka okazały się gry elektroniczne, w których tak się wyspecjalizował, że bez kłopotu przechodził na "wyższe poziomy", opowiadając, jakie przeszkody i w jaki sposób trzeba pokonać. Przekazał konsolę Krzyśkowi, ale w krótkim czasie przekonaliśmy się, kto jest mistrzem. Całymi godzinami nasz Marzyciel mógłby opowiadać o postaciach z gier i ich zmaganiach z przeszkodami.

Gdy na chwilę udawało się oderwać go od gry - spoglądał w okno i mówił, jak lubi wychodzić na świeże powietrze, czego, niestety nie ma ostatnio w nadmiarze. Opowiedział nam także o wizycie we wrocławskim ZOO i zwierzętach, które tam widział.

Rozmowa o marzeniach Patryka wskazała, że bardzo tęskni za swoim 10-letnim bratem, a najbardziej chciałby się już z nim zobaczyć i pobawić. Także z tego powodu mówił o urządzeniu pokoju, w którym zamieszka z bratem, a spać będą na piętrowym łóżku - nasz mały Marzyciel na dole, jego brat - na górze. Teraz dużo z nim rozmawia przez telefon, co na pewno nie może zastąpić osobistych kontaktów i wspólnych zabaw.

Trudno było się nam rozstać z Patrykiem. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie, ponieważ chłopiec wraca już w najbliższą środę do Wrocławia, do kliniki. Będzie mniej nieśmiały, niż podczas naszej pierwszej wizyty i na pewno zdradzi nam dalsze swoje marzenia - może te najbardziej skryte?

 

spotkanie

2007-06-15

 

W piątek po pracy udałem się na kolejne spotkanie do Patryka. Do tej pory nie udało nam się poznać prawdziwego marzenia chłopca.

Gdy wszedłem do sali, Patryk grał na Playstation w Harrego Pottera. Obawiałem się, że kolejna wizyta będzie ciężka, ponieważ Patryk podczas grania nie zwraca uwagi na nic i na nikogo :) A tu niespodzianka... Patryk po minucie zapytał, czy idziemy grać w piłkę... Oczywiście zgodziłem się, bo sam jestem zapalonym sportowcem.

Całkiem inny chłopak jak podczas mojej pierwszej wizyty. Żywy, uśmiechnięty, wesoły i radosny. Graliśmy w piłkę nożną, ręczną, w siatkówkę i kosza. Patryk dopiero poznawał te sporty. Ma w końcu 5 lat. Sam przyznał, że jeszcze musi dużo poćwiczyć aby być w nich dobrym. Widać było radość dziecka. W szpitalu nie ma z kim się pobawić.

W końcu zapytałem Patryka, co by chciał dostać od świętego Mikołaja? Może dostać to, o czym marzy... Z uśmiechem wypowiedział, że autko sterowane na pilota, "Takie duże, ale nie tak jak ja, trochę mniejsze, i takie czerwone" . Zapytałem, czy wolałby to bardziej od nowego pokoju, o którym mówił wcześniej - uśmiechnął się i powiedział, "TAK". Stało się już jasne, o czym ten mały, wesoły chłopaczek tak naprawdę marzy.

Później poszliśmy jeszcze do pokoju, gdzie Patryk pokazywał mi gadżety, które dostał na pokazie w wojsku. Nauczyłem go samemu zakładać buty, co z dumą robił. Pośmialiśmy się na koniec robiąc sesję zdjęciową. Musiałem uciekać, choć bardzo żałuję. Teraz czas się wziąć do roboty, aby jak najszybciej uszczęśliwić naszego młodego marzyciela.

 

spełnienie marzenia

2007-07-17

 

To był wyjątkowy dzień nie tylko z powodu nadmiernego, trudnego do wytrzymania upału, ale przede wszystkim dlatego, że wybieraliśmy się do Patryka, aby spełnić jego marzenie: zdalnie sterowane autko. Miało być nie byle jakie, ale jak opowiadał Marzyciel: "duże, no nie koniecznie aż tak duże, jak ja... Jeżdżące nie tylko do przodu i tyłu, ale też skręcające i zawracające... A do tego muszą się świecić światła." Szczęśliwie udało się znaleźć wymarzony samochód. Krzysiek wcześniej naładował akumulator, aby chłopczyk mógł wypróbować samochód od razu po rozpakowaniu. Było nieco kłopotu z odkręceniem zabezpieczających uchwytów, ale w czasie, gdy Krzysiek mocował się z nimi, rozegraliśmy mecz w odbijaniu balonów. Naszemu Marzycielowi bardzo potrzebna była taka dawka sportu, ponieważ był nieco osłabiony i smutny, gdy do niego dotarliśmy.

Wreszcie Krzyśkowi udało się "wyzwolić" auto z opakowania, zainstalować akumulator i Patryk mógł natychmiast przystąpić do wypróbowania wszystkich funkcji. Odgłos motoru słychać było nie tylko w sąsiednich salach szpitala....

Samochód rozpędzał się, hamował, zawracał, cofał i uderzał we wszystkie przeszkody! Nauka sterowania takim autem nie jest wcale taka prosta. Początki z reguły są trudne, ale Patryk ma olbrzymie szanse stać się mistrzem! Aż miło było patrzeć na coraz bardziej rozpromienioną buzię chłopca. Gdyby nie osłabienie, wyszedłby z samochodem na jakiś duży plac i dopiero przećwiczył wszystkie możliwości samochodu. Pokój szpitalny okazał się mało użyteczny pod tym względem. Koledzy Patryka przychodzili wciąż, aby obserwować zmagania chłopca z mocą jego nowego samochodu. A było na co popatrzeć.