Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2009-10-30
Podczas bardzo pięknego, jesiennego dnia wybrałyśmy się z Darią do Mateuszka. Już na samym początku powitała nas bardzo ciepło cała rodzina, prowadząc nas do swojego marzyciela, który wyczekiwał nas od samego rana.
Po szybkich konsultacjach z rodzicami Mateuszka wiedzieliśmy, że uwielbia bajki i gry Scooby Doo. Po wręczeniu mu jednej z jego części, zaczął nam opowiadać jak bardzo lubi oglądać tę bajkę i każdego rodzaju programy kulinarne. Śmiechom nie było końca.
Mateuszek to dusza towarzystwa, a do tego wielki znawca kulinarny! Dopiero po około godzinie ten pełen humoru i ciepła chłopczyk dał nam dojść do głosu i padło to najważniejsze pytanie „Jakie jest Twoje największe marzenie?" Okazało się, że to laptop wraz z grami Scooby Doo, w które uwielbia grać.
Postaramy się jak najszybciej spełnić marzenie bo nie możemy się doczekać znowu zobaczyć tego beztroskiego uśmiechu na jego twarzy.
spełnienie marzenia
2009-12-30
Po południu razem z Magdą wybrałam się z miłą niespodzianką do Mateusza. Zajechałyśmy na miejsce, weszłyśmy do środka i już słyszałyśmy krzyk chłopca. Razem ze swoim bratem Dominikiem jedli właśnie kolację. Mama zaproponowała im, aby na razie skończyli jedzenie, a Mateusz zobaczył jaką niespodziankę mają dla niego wolontariuszki :).
Podekscytowany chłopiec od razu zabrał się za duży zielony pakunek. Pomogłam Mateuszowi rozerwać papier i ujrzeliśmy dużą, czarną torbę. Mamo torba! - krzyknął Mateusz. Zaproponowałyśmy, aby zobaczył, co kryje się głębiej. I nareszcie "dokopaliśmy" się do czarnego laptopa. Oczywiście w tym wieku dzieci umieją się obsługiwać takimi sprzętami. Mateusz od razu wiedział gdzie trzeba to cacko włączyć. Cierpliwy marzyciel czekał aż instalacja systemu dobiegnie końca. W tym czasie dowiedziałyśmy się kilku ciekawych rzeczy... otóż, że Mateuszek bardzo, ale to bardzo lubi jeść. Zaczęliśmy wymieniać, co najbardziej lubimy, a czego nigdy nie zjemy. Zainstolwało się? - pytał cierpliwy, ale nie mogący się doczekać Mateusz. Już zaraz - powiedziałyśmy. I w tym samym momencie laptop się włączył i nasz Marzyciel nareszcie mógł swobodnie sobie poklikać. Ja miałam jeszcze jednak jednego asa w rękawie. Włączyłam kamerkę, na której widział siebie i mógł robić zdjęcia. To cud, że mini kamerka może przysporzyć tyle radości!
Nadszedł już jednak na nas czas. Pożegnałyśmy się z chłopcem i obiecaliśmy mu, że kiedyś przyjedziemy z odwiedzinami.