Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2009-10-29
W czwartkowe, wczesne popołudnie odwiedziłyśmy, w szpitalu, 8-letnią Kingę. Marzycielka bardzo ucieszyła się z naszej wizyty, starała się uśmiechnąć i z nami rozmawiać, choć nie czuła się najlepiej. Rodzice również przyjęli nas bardzo ciepło. Na poprawę nastroju przyniosłyśmy Kindze chodzącego konika z karetą, ponieważ uwielbia konie, pod każdą postacią. Gdy trochę pobrykał po podłodze, dziewczynka posadziła go obok siebie i cały czas głaskała jego długą, kolorową grzywę. Wspólnie nadałyśmy mu imię: Karino.
spełnienie marzenia
2009-10-29
Ze względu na ciężki stan zdrowia Kingi, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby spełnić marzenie jak najszybciej. I udało się.
Tego samego dnia, wieczorem, znów odwiedziłyśmy naszą Marzycielkę w szpitalu. Kiedy weszłyśmy na salę, doznałyśmy cudu. Kinga jadła z apetytem kolację. Rodzice, z ogromną radością, opowiadali, że jadła już kilka razy w ciągu tego dnia.
Kinga przywitała nas pięknym, szczerym uśmiechem. Z trudem rozpoznałyśmy tą zmęczoną, zmartwioną dziewczynkę, którą widziałyśmy kilka godzin wcześniej. Usiadła na łóżku, oglądała swoje prezenty i cały czas chętnie z nami rozmawiała. Kazała szybko podłączyć laptopa a w trakcie załączania oglądała płyty, które również dostała: bajkę, oczywiście, o koniu; piosenki Majki Jeżowskiej i Jej ulubione gry, żeby czas w szpitalu szybciej minął. Decyzja padła na grę Scooby Doo. Od tego momentu Kinga była nieobecna duchem. Śmiała się i powtarzała zdania za bohaterami gry. Potem grzecznie się z nami pożegnała a odgłos Jej rozbawionego głosu rozbrzmiewał jeszcze długo na szpitalnym korytarzu. Śmiech dziecka jest najpiękniejszym dźwiękiem w całym wszechświecie.