Moim marzeniem jest:
Sponsor Anonimowy
pierwsze spotkanie
2007-02-17
W ciepłe sobotnie południe wybrałyśmy się do Katowic, dokładniej Szopienic, na poznanie marzenia Michałka.
Michał choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną i jest właśnie po przeszczepie szpiku kostnego. W szpitalu spędził prawie rok. Po dotarciu na miejsce zastałyśmy Michałka w trakcie obiadu, dlatego poczęstowane pyszna herbata czekałyśmy, aż skończy posiłek. Już od samego początku Michaś był bardzo rozmowny, ale jednak mimo to nie ominęła go niespodzianka - nasz lodołamacz, którym był przeróżne książki. Dominowały jednak te o organizmie człowieka, bo jak się dowiedziałyśmy Michał interesuje się wszystkim, co związane z medycyną i zapowiada się na to, że zostanie bardzo dobrym i sławnym lekarzem (o czym z reszta od dawna marzy). Jedna z książek przedstawiała trójwymiarowe ciało człowieka gdzie opisane były wszystkiego narządy. Michał zapytany przez Asie, co leży koło wątroby odpowiedział bez chwili namysłu, że żołądek. Układ pokarmowy ma w małym paluszku :).
Zostałyśmy miło zaskoczone prezentami od naszego malutkiego marzyciela. Namalował dla nas obrazki przedstawiające przeróżne rzeczy - warto wspomnieć, że obrazków było około 20, gdyż nie wiedział ilu wolontariuszy go odwiedzi. Każda z nas wybrała sobie jeden obrazek, na którym widniały inicjały Michałka. Na pewno nie każdy będzie mógł się pochwalić takim prezentem, kiedy Michał zostanie już sławnym lekarzem. Nadszedł w końcu czas na poznanie marzenia. Asia przedstawiła Michałkowi kategorie marzeń, a on od razu powiedział, że jego marzeniem jest hulajnoga elektryczna. Zanim zachorował bardzo dobrze jeździł na zwykłej hulajnodze, potrafił jeździć tak szybko, że jego mama musiała za nim biec. Teraz jednak bardzo szybko się męczy, nawet wchodzenie po schodach sprawia mu trudność. Dlatego taka hulajnoga byłaby idealnym rozwianiem problemu - nie męczyłby się wychodząc z mamą na spacer lub do sklepu i jednocześnie dalej mógłby robić to, co lubi. To marzenie walczyło jeszcze przez chwilę z drugim, które brzmiało "chciałbym być lekarzem", ale ostatecznie Michał zdecydował, że woli dostać hulajnogę.
Przed naszym wyjściem zaprezentował nam jeszcze jak świetnie potrafi jeździć i zrobił na naszych oczach piękna ósemkę po pokoju. Powiedział, że trochę mu nie wychodzi, bo nie jeździł przez rok, ale my jednak byłyśmy pod ogromnym wrażeniem umiejętności naszego małego marzyciela.
Na koniec dostałyśmy jeszcze po sklejanym modelu (ja - żaglówka, Asia - koparka) od Michałka, który ma ich bardzo dużo. Zajmował się składaniem w czasie pobytu w szpitalu, aby umilić sobie czas.
Pożegnałyśmy się, podziękowałyśmy za herbatę i wyruszyłyśmy w stronę domu (wciąż pod urokiem przemiłego marzyciela) planując jak spełnimy jego marzenie.
inne
2007-04-01
Była słoneczne, niedzielne przedpołudnie. Wybrałyśmy się do marzyciela Michała, aby spełnić jego marzenie. Jak się później okazało, mama była zaskoczona naszym przybyciem (pomimo wcześniejszego telefonu, w którym poinformowaliśmy, że przyjedziemy do Michałka z wizytą). Dlaczego ??? Bo był 1 kwietnia, czyli Prima-Aprilis -> uważaj, bo się pomylisz !!! Mama myślała, że robimy sobie tylko takie żarty, a w rzeczywistości wcale nie mamy zamiaru przyjechać. Kiedy weszliśmy do domu, razem z balonami i zielonym pakunkiem, wszyscy domownicy wiedzieli już, że to nie były żarty. To naprawdę, właśnie dziś spełnia się marzenie Michałka.
Michał marzył o elektrycznej hulajnodze. Kiedy zobaczył zapakowane pudło, szeroki uśmiechnął od razu pojawił się na jego twarzy.
Wspólnie z mamą zabrał się do rozpakowywania prezentu. Zielony papier został wreszcie zdjęty, więc teraz przyszedł czas, żeby otworzyć pudło, kryjące w sobie wiele tajemnic. Wyciągnęliśmy z niego dwie części: złożoną hulajnogę i krzesełko. Od razu zaczęliśmy składać to cudo. Michał tymczasem zajął się naszym zielonym papierem, z którego zrobił sobie królewski płaszcz.
Po kilku minutach, złożony sprzęt stał przed nami. Michałek powiedział nam, że nawet trafiliśmy w jego ulubiony kolor - czerwony. Jednak zanim marzenie zacznie jeździć, to trzeba je naładować. Wsadzamy ładowarkę do kontaktu, drugi koniec podłączamy do hulajnogi i nagle zapala się zielona lampka, która oznacza, że "ładowanie trwa". Teraz nie mamy innego wyjścia jak czekać, aż załaduje się akumulatorek i nasz marzyciel będzie mógł wreszcie dosiąść marzenia.
Mija kwadrans i każdy z nas jest zniecierpliwiony. Dlatego też postanawiamy odłączyć hulajnogę od kontaktu, by choć przez krótką chwilkę sprawdzić ten cudowny sprzęt. I jest !!! Działa !!! Michałek wkłada dla bezpieczeństwa swój kolorowy kask i okulary. Wsiada na swojego "rumaka" i powoli zaczyna się uczyć, co i jak działa. Widząc szeroki uśmiech na twarzy naszego marzyciela, oznaczający zadowolenie ze spełnienia marzenia, każdemu z nas robi się ciepło w serduszku. Widzimy bowiem na własne oczy, jakie szczęście mogliśmy dać Michałkowi. Oby jak najwięcej takich wspaniałych chwil !!!