Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-03-15
Czwartkowym wczesnym popołudniem wybrałyśmy się na poznanie marzenia, naszej nowej marzycielki, chorej na mukowiscydozę - Iza
Z wcześniejszych rozmów z Mamą Izy, dowiedziałyśmy się, że pierwszym takim mniejszym marzeniem Izy jest dostanie nowej lalki Barbi. Dlatego też, aby móc powiedzieć, ze pierwsze marzenia mamy za sobą, zakupiłyśmy wspomnianą lalkę oraz kucyka Pony, które później posłużyły nam jako lodołamacz.
Do domu naszej Marzycielki przybyłyśmy o godzinie 14. Od progu przywitała nas Jej bardzo otwarta Rodzina, w składzie: Mama, Tata oraz Jej starsza siostra - Agnieszka. Iza początkowo była ciut zakłopotana, ale w przełamaniu lodów posłużył nam zakupiony wcześniej lodołamacz. Po wstępnym przywitaniu i rozpakowaniu przez dziewczynki podarunków udaliśmy się do salonu. Nie dało się nie zauważyć, przykuwającego wzrok, drzewa genealogicznego całej rodziny - aż do 3 pokoleń wstecz ( istnieją pewne podejrzenia, że w żyłach rodziny naszej marzycielki płynie krew samego S. Lema). Po chwili podziwiania tego dzieła, zostałyśmy z Izą sam na sam. W celu wprowadzenia Izy w możliwości wyboru opowiedziałyśmy Jej o czterech możliwych opcjach wyboru marzenia.
Powiedziałyśmy o możliwych kategoriach: chciałabym zostać, chciałabym dostać, chciałabym poznać i chciałabym zobaczyć. Przez pierwsze trzy kategorie nie wzbudziły w Izie większego zainteresowania. Z chwilą, gdy doszłyśmy, do kategorii chciałabym zobaczyć w oczach Izy można było ujrzeć przysłowiowe "iskierki". Od tej chwili skupiłyśmy się na tej właśnie kategorii. Już po chwili wiedziałyśmy, że marzeniem Izy jest poznanie Myszki Miki, Kaczora Donalda i Goofy'ego. Jak każdemu wiadomo postacie te rzadko podróżują, dlatego ustaliłyśmy wraz z Izą, że Jej największym marzeniem jest udanie się do Eurodisneylandu w Paryżu, by tam móc poznać te najważniejsze postacie disneyowskich bajek. Kiedy już wiedziałyśmy, że to naprawdę największe marzenie naszej marzycielki do pokoju powrócili Rodzice. Iza jeszcze trochę poopowiadała nam o Jej ulubionych postaciach (nawet nam je narysowała), swoich ocenach w szkole, o swoim ulubionym przedmiocie, którym jest pływanie, o niedawnej wycieczce na wieś, gdzie co prawda nie było krówek, ani osiołków, ale mimo to było fajnie (w ustach ten przymiotnik miał naprawdę wielkie znaczenie). Chwilkę również pogawędziłyśmy z Agnieszką o tym, ze czekają Ją ciężkie wybory dotyczące gimnazjum. Jeszcze chwilkę Rodzice Izy opowiadali nam o ich dotychczasowych wycieczkach, aż miło było posłuchać. I jeszcze malutką chwileczkę wraz z Anią miałyśmy przyjemność delektowania się wyśmienitym ciastem, domowej receptury, oraz równie dobrą kawą i herbatą. I następnie na koniec naszej wizyty, w celu dopełnienia wszystkich czynności zrobiłyśmy całej rodzinie sesję fotograficzną.
Miło było nam gościć w domu tak pełnym ciepła. Mamy nadzieję, że już niebawem Iza uda się na wymarzoną wycieczkę.
inne
2007-09-27
Wczesnym rankiem wraz z miłym kierowcą panem Stasiem wyruszyliśmy w drogę na lotnisko. Podjeżdżając od domu do domu zgromadziliśmy wszystkich podróżników w małym busie, który zawiózł nas do krakowskich Balic. Po załatwieniu wszystkich formalności na lotnisku pozostało nam już tylko wsiąść do samolotu i rozpocząć naszą podróż do Francji. Podczas lotu marzycielka Iza miała okazję zobaczyć kabinę pilotów i obserwować na gorąco lądowanie samolotu. Po wylądowaniu nasza bohaterka zrobiła sobie sesję zdjęciową z pilotem i stewardessą.
Po dotarciu na lotnisko Orly w Paryżu czekało nas wiele obowiązków organizacyjnych i zawikłana droga do miejsca, w którym mieliśmy się zatrzymać. Najpierw przejażdżka Orlybusem, potem metrem, a na koniec spacerek w stronę naszej kwatery. Na miejscu przywitały nas miłe i ciepłe siostry zakonne. Po dwudziestu trzech minutach na zaklimatyzowanie się w pokojach wyruszyliśmy na spacer ulicami Paryża. Naszym pierwszym celem był ciepły posiłek. Długo szukaliśmy odpowiedniego dla wymagającego Polaka miejsca. Wreszcie marzycielka z rodziną zasmakowali kurczaka w tureckiej restauracji. Po tej obiadokolacji kontynuowaliśmy nasze wędrówki po mieście. Nie mogliśmy pozbawić rodziny widoku symbolu Paryża - Wieży Eiffel'a, która wieczorem wyglądała imponująco migocząc milionami światełek. Następnie klucząc po paryskim metrze udaliśmy się na zasłużony spoczynek do sióstr.
Następnego dnia znów czekała nas skomplikowana wędrówka do MARNE - LA - VALLEE, a prościej - PARIS DISNEYLAND. Po zakupieniu wejściówek udaliśmy się w podróż do świata wiecznej zabawy śladem Disnejowskich bohaterów. Rodzina wybrała się w swoją indywidualną wyprawę marzeń. Izie najbardziej podobał się pałac księżniczki. Marzycielka spędził dwa dni wypełnione zabawą, podziwianiem parady oraz efektów specjalnych rodem z disnejowskich filmów akcji. Po tych emocjach otrzymała od nas reklamówkę pełną prezentów. Znalazły się w niej między innymi maskotki, poduszki, przybory szkolne i lalki.
Ostatniego dnia chcieliśmy pokazać marzycielce kawałek Paryża. Zabraliśmy ich na spacer szlakiem najważniejszych zabytków miasta. Nie mogło zabraknąć wśród nich Katedry Notre Dame, Centrum Pompidou, Muzeum Louvre i Łuku Triumfalnego. Po ciepłym posiłku, ostatnich zakupach i pożegnaniu z siostrami udaliśmy się na lotnisko. Tego wieczora mogliśmy jeszcze podziwiać Paryż nocą z okien samolotu. Około północy nasz Boeing 737 wylądował na lotnisku w podkrakowskich Balicach. Potem czekała nas jeszcze podróż busem do domów wszystkich członków wycieczki i wspaniałe wspomnienia na chłodne noce.