Moim marzeniem jest:

Spotkanie z Pascalem

Wojtek, 7 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Białystok

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

  • Pascal Brodnicki

pierwsze spotkanie

2006-06-25

          Na spotkanie z Wojtkiem, który przygotowywany jest do trzeciego przeszczepu jedziemy do szpitala w Olsztynie. Po krótkiej instrukcji telefonicznej udzielonej nam przez tatę marzyciela, udaje nam się w miarę szybko odszukać szpital. Wojtek jak na chłopca przystało uwielbia samochody, więc jako lodołamacz otrzymuje wielkie auto z dwoma małymi na lawecie. Samochody od razu zjeżdżają z lawety i zaczyna się zabawa. Podczas zabawy wypytujemy o największe marzenie chłopca. Nie ma problemu z jego ustaleniem, ponieważ Wojtuś uwielbia oglądać program kulinarny: "Pascal po prostu gotuj" i najbardziej chciałby, aby Pascal odwiedził go w szpitalu i razem z nim coś ugotował. Nasz marzyciel chętnie by mu w tym gotowaniu trochę pomógł....jest naprawdę wielkim fanem Pascala i wcześniej napisał nawet do niego list z prośbą o odwiedziny. Czas przedstawić marzenie na papierze: blok, mazaki i na kartce pojawia się rodzina chłopca i gotujący Pascal, ujęty nawet został piesek Pascala a wszystko to w oprawie komiksowej ( z chmurkami i krótkimi komentarzami).

          Pod koniec wizyty w małej izolatce odbywają się wyścigi samochodowe Wojtek z wolontariuszkami w jednej drużynie w przeciwnej tata z babcią. Wyścigi co prawda nie zostały rozstrzygnięte, ale przeprowadzone były z wielkimi uśmiechami i radością.

          Bardzo miło i sympatycznie upływa nam czas spędzony z Wojtusiem, ale czeka nas długa droga powrotna i powoli musimy się żegnać. A pożegnani zostaliśmy wielkim uśmiechem i słowami marzyciela: Dziękuję Wam za wszystko.

 

 

spełnienie marzenia

2007-04-22

        W przepięknej krainie miłości i zrozumienia mieszka chłopczyk o radosnych oczach, cudnym uśmiechu i wielkiej energii. Wojtuś, bo tak mu na imię, długo czekał na spełnienie swego marzenia. Aż pewnego dnia otoczył Go magiczny czar spełnionego pragnienia...
         A było tak: Z samego rana wyruszyłyśmy do Olsztyna (tam mieszka nasz Marzyciel). Przez całą drogę towarzyszyły nam jasne promyki słońca, a podróż była... dosyć nietypowa. Czas umilały nam nastolatki z kółka różańcowego śpiewające w koło jedną piosenkę - "Chrześcijanin tańczy..." ;)
         Po kilku godzinach dotarłyśmy na miejsce. Przywitał nas Tata Marzyciela, a już za chwilę ujrzałyśmy radosny uśmiech Wojtusia, Mamę i małą Siostrzyczkę Różę. Pozostało tylko czekać na przyjazd Pascala. Czas wypełniliśmy zabawą. Wojtuś tryskał energią, nawet mimo kilku nieudanych prób złożenia toru samochodowego (a wydawało nam się, że jesteśmy sprytne).
         Nagle zabawę przerwał dźwięk dzwonka. Otworzyły się drzwi i najpierw wbiegły merdające ogonkiem pieski - Pepito i Klusek a zaraz za nimi pojawił się Pascal we własnej osobie, Pani Agnieszka i Pan Przyjaciel Sebastian. Zrobiło się wesoło i gwarnie, pierwszy uścisk dłoni, pierwsze słowa, pierwsze spojrzenie i już było wiadomo, że będzie to wyjątkowe spotkanie.
         Pepito i Klusek podbili serce Wojtusia. Trudno zliczyć, ile razy piłka została zaaportowana i rzucona ponownie! Radości nie było końca, cały Olsztyn słyszał radosny śmiech Wojtka. W tym czasie próbę przeszła Mama Marzyciela, a w zasadzie szarlotka Pani Mamy (Wojtek własnoręcznie kroił jabłka!). Ciasto zostało bardzo pozytywnie ocenione przez naszego Mistrza Kuchni. Oj, pojawiła się konkurencja ;)
         Nadszedł długo oczekiwany moment. Pascal wspólnie z Wojtusiem przygotowali (UWAGA!) mus z kasztanów (jak najbardziej jadalnych). Nawet Wojtuś - Niejadek nie oparł się smakowitemu przysmakowi. Należy też w tym momencie wspomnieć o dwóch ząbkach czosnku. Pascal przeszedł krótką lekcję języka polskiego, bo przecież nie mówi się "dwie ząbki czosnku", bo tak jest niepoprawnie! Przy tej okazji Wojtuś wręczył własnoręcznie uszytą torebkę na czosnek i samodzielnie wymyślony przepis na "parówkę z ogórkiem ze smugą ketchupu". Mimo bariery językowej nawiązała się również nić porozumienia z Sebastianem. Krótka lekcja francuskiego ujawniła, że nasz Marzyciel mówi po francusku bez polskiego akcentu.
         Po długich rozmowach, wyścigach samochodowych, tarmoszeniu Kluska i bieganiu za Pepito przyszedł czas na złożenie autografów, rozdanie dyplomów i pamiątkowe zdjęcia. Na słowo Pascala: "do widzenia", nasz Wojtuś odparł: "raczej do usłyszenia" :)

 

Kochany Wojtusiu dziękujemy,
że miałyśmy okazję poznać Ciebie i Twoją rodzinę!
Już wiemy jak się rozkłada tor samochodowy
i pamiętamy o dwóch ząbkach czosnku!

Dziękujemy Pascalowi, Pani Agnieszce i Panu Sebastianowi za spełnienie marzenia oraz Pani z księgarni Akcent w Białymstoku za udzielenie zniżki na oprawę marzenia.