Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2009-05-31
W niedzielę wybraliśmy się na wyprawę do wsi Żabikowo Prywatne, w celu spotkania z naszym nowym Marzycielem. Po dotarciu na miejsce, tuż przed domem przywitała nas przemiła mama chłopca. Tuż za progiem drzwi stał młodzieniec imieniem Oskar. Szybkim krokiem pomaszerowaliśmy w jego stronę, by się przywitać. Lodołamacz okazał się bezcennym darem, który przełamał nasze skrępowanie i Oskara i rozmowa zaczęła przebiegać bez problemu.
Mimo iż, to my zamieszkujemy tereny Podlasia, to dowiedzieliśmy się mnóstwo informacji od Oskara oraz jego mamy, o ciekawych miejscach znajdujących się na „naszym" obszarze, o których istnieniu nie mieliśmy bladego pojęcia. Następnie Oskar zaprosił mnie na pokład swojego centrum dowodzenia zwanym komputerem, a w tym czasie Ewelina prowadziła konwersacje z mamą naszego marzyciela. Oskar szybko dał mi do zrozumienia, że nie mam z nim najmniejszych szans podczas pojedynku w grach komputerowych. Z wielkim zachwytem opowiadał nam o komputerach, o swoich zamiłowaniach z nim związanych. Dowiedzieliśmy się też, że Oskar uwielbia informatykę i w przyszłości chciałby zostać właśnie nim.
Nasz Marzyciel ma dużo pragnień, ale jeszcze nie zdradził nam do końca, o czym tak naprawdę marzy z głębi serca. Ma trochę czasu, by się zastanowić i zdradzić nam swoje największe marzenie. Na koniec zrobiliśmy kilka zdjęć pamiątkowych i niestety już nasz czas powrotu do Białegostoku.
spotkanie
2009-06-23
Po raz drugi wybraliśmy się do naszego Marzyciela Oskara. Blask słońca oświetlający nasze twarze, również wcześniej wpadł przez okno i na stałe zawitał na twarzy naszego Marzyciela pozostawiając uśmiech. Mimo wielu dni spędzonych w szpitalnym łóżku, z czuwającą mamą tuż przy boku, mężny Oskar nie traci dobrego samopoczucia. Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że Oskar spędził już 3 godziny przed komputerem. Dla niego nie jest to czas zmarnowany, gdyż uwielbia grać w przeróżne gry komputerowe, a ma ich niezłą kolekcję. Opowiadał nam o grach, o tym, co chce w przyszłości robić i nawet już powoli marzenie zaczęło wychodzić z serca naszego Marzyciela.
Jest jednak kilka rzeczy, Na koniec pytanie o samopoczucie, przytulenie Marzyciela przez Ewelinę i oczywiście męski uścisk dłoni pomiędzy mężczyznami. Może już przy następnej wizycie Oskar ujawni nam, o czym tak naprawdę marzy.
spełnienie marzenia
2009-11-10
W listopadowy poranek wyruszyliśmy spełnić marzenie Oskara. Nasz Marzyciel to bardzo inteligenty chłopak, sprytny, który lubi rozwiązywać zagadki. Całą podróż poświęciliśmy na przygotowanie scenariusza, który miałby zaskoczyć Oskara. W naszym planie udział brali również rodzice, których zadaniem było ukrycie informacje o naszym przyjeździe. Czy nam się udało? Okaże się na koniec tego pięknego, marzycielskiego dnia. I na koniec tego dnia, właśnie się o to spytamy Marzyciela.
Dotarliśmy na miejsce w samo południe. Widok naszej dwójki w futrynie domu całkowicie zaskoczył Marzyciela. Po przywitaniu z Oskarem, poprosiłem Tatę Chłopca o pomoc przy naprawie samochodu. Awaria auta była tylko przykrywką, która miała na celu ukrycie telewizora przed Marzycielem. Po „naprawie", wraz z Eweliną mieliśmy prośbę do Oskara, by przygotował się do drogi, bo za chwilę będziemy wyruszać w nieznane. Marzyciel bardzo był zaskoczony i niepewny naszą wiadomością. Jednak blask w oku i uśmiech na twarzy Oskara pokazał nam, że być może skojarzył co się święci tego dnia.
Chwilę później wraz z całą rodziną udaliśmy się w podróż do miasta Białystok. Oskar całą drogę rozmyślał „O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie jedziemy ?", pytał mamę, pytał tatę, ale wspaniała gra aktorska rodziców przekonała Marzyciela do wersji „My nic Oskar nie wiemy".
Gdy przyjechaliśmy do Białegostoku, zahaczyliśmy o pierwszy punkt wycieczki, czyli był to Pałac Branickich. Marzyciel był bardzo zadowolony z widoku pięknego Ogrodu Francuskiego i z ciekawością słuchał opisu historii Pałacu opisywanej przez nas. Po dłuższym spacerze, czas przyszedł czas na krótki odpoczynek. Ciepła herbata i duża pizza wykonana przez szefa kuchni specjalnie dla Oskara skutecznie zregenerowała siły. Marzyciel czas między kęsami poświęcił rozmyślaniu i próbie rozwikłania zagadki „ O co tu chodzi? Gdzie dalej pójdziemy ?". Po krótkiej sjeście czas ruszać dalej. Duży popcorn, coca - cola i jesteśmy już w kinie. Zaabsorbowaliśmy dużą dawkę humoru z bajki „Odlot" i w bardzo miłej atmosferze wracamy do domu Marzyciela.
Kiedy już przyjechaliśmy do domu rodzinnego naszego Oskara, zrobiliśmy kilka pamiątkowy zdjęć, pożegnaliśmy się z Marzycielem oraz jego rodzicami i poszliśmy do samochodu, by wrócić do Białegostoku. Jednak gdzieś po 10 minutach, kiedy to już Chłopak był w swoim pokoju, po cichu, wręcz na paluszkach, wracamy do Marzyciela, tym razem z wymarzonym telewizorem. „Oskar czegoś zapomnieliśmy!". Widok zaskoczenia na twarzy Marzyciela i za chwilę widok wielkiej radości na długo pozostanie w naszej pamięci. No i wspólnie zaczęliśmy rozpakowywać wielkie pudło. Szybko rozpracowaliśmy, gdzie co podłączyć i zasiedliśmy wraz z Marzycielem przed telewizorem. „Ale będzie na tym 300 się oglądać" cieszył się Oskar.
Niestety zaczął zapadać zmrok. Zadowoleni ze spełnienia i uszczęśliwienia kolejnego, niesamowitego Marzyciela wracamy do domu. Mamy nadzieję, że dzień spełnienia marzenia na długo pozostanie w pamięci naszego Oskara. Marzenia się spełniają.