Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-04-15
Piękny niedzielny poranek, z pełnym "workiem" lodołamaczy (i raz jeszcze dziękujemy Monice i Sławkowi z Chwalęcic za zabawki) wyruszamy w drogę do Zimnej Brzeźnicy. Tutaj wraz z rodziną mieszka Kamil.
Po drodze, w Zielonej Górze zabieramy Kasię. Już w komplecie ruszamy prosto do celu. Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na miejscu. Wieś jest pięknie położona - okolica delikatnie pofałdowana, ogarnięta młodziutką dziewiczą zielenią. Kwitnące sady i kwiaty w ogrodach dopełniały piękna i atmosfery tego ciepłego niedzielnego południa. Jedziemy środkiem wsi. Szukamy domu rodziny naszego Marzyciela. O tutaj gromadka dzieci bawi się w sadzie! Zawracamy! jesteśmy u celu.
Mama Grażynka już wychodzi na próg domu i z ogromną nieśmiałością wita się z naszą "ekipą", po czym prowadzi nas w głąb skromnego domostwa. Wchodzimy do pokoju, gdzie oczekuje nas Kamil. Mały chłopiec z ogromną ciekawością spogląda w naszym kierunku. Niezwłocznie więc po błyskawicznym przywitaniu w radosnym oczekiwaniu doniosłego wydarzenia, wkraczamy do akcji.
Jeżeli chodzi o moje doznania, to muszę stwierdzić , że "te pierwsze chwile" mają dla mnie ogromne znaczenie, a najważniejszy, najcudowniejszy jest moment poznawania upodobań i marzeń dziecka - małego człowieka, moment poznania jego osobowości, jego świata.
Kamil, nasz Marzyciel, jest ślicznym uśmiechniętym 4-latkiem. Jego złoto-brązowe piękne oczy świecą nie mniej niż dzisiejsze gorące wiosenne słońce. Mała chusteczka założona na pozbawioną włosków główkę Kamila, dodaje dziecku jeszcze więcej radosnego, figlarnego wyglądu. Gdybym nie znała diagnozy choroby Kamila, nigdy w życiu nie przyszła by mi do głowy myśl, że ten radosny śliczny chłopiec jest tak poważnie chorym dzieckiem.
Teraz nastąpił czas wielkiej zabawy!
Początkowo brał udział w niej tylko Kamil, ale już po paru chwilach z pewną nieśmiałością, acz skuteczne dołączyło do nas całe rodzeństwo: Natalia, Ola, Daria, Adam i najmłodszy 2-letni Mikołaj. Na szczęście, dzięki naszym darczyńcom, miałyśmy ze sobą wór lodołamaczy, tak że całe rodzeństwo mogło radośnie uczestniczyć w zabawie.
Przyszła pora na "załatwienie biurokracji". Z mamą Grażynką udałam się na skromny ganeczek domu. Sprawnie brnęłyśmy przez "papiery", a między nami nawiązała się relacja bliskości i poprzednie skrępowanie p.Grażynki gdzieś umknęło. Mama Marzyciela spokojnym głosem opowiadała o swoim życiu, o rodzinie, o trudach związanych z chorobą Kamila. O niepokoju o najmłodszego Mikołajka, u którego ostatnio zdiagnozowano uporczywą anemię. O problemach i radościach związanych z nauką starszych dzieci.
O problemach finansowych i mieszkaniowych (1 pokój z kuchnią dla swojej 8-śmio osobowej rodziny wynajmują od gospodarza domu). Ciepłym, smutnym głosem opowiada o chorobie Kamila. Obwinia siebie, że może zbyt późno zwróciła uwagę na to, że w okolicach brzuszka synka utworzył się namacalny guz, mówi dalej cyt: "ale mam ich sześcioro, kąpię szybko nie mam czasu na dłuższe przyglądanie się każdemu z nich..." opowiada dalej swym smutnym głosem. Opowiada też o pobytach we Wrocławiu, o tym jak sąsiedzi składali się, na jej i Kamila podróż i pobyt w klinice.
Wspomina jak pewnego dnia w trakcie pobytu w klinice zabawiała cierpiącego synka - przeglądała z nim katalog zabawek i kiedy doszli do miejsca, gdzie prezentowane były prawdziwe auta (wymiarów dziecięcych), twarzyczka Kamila rozjaśniła się, oczy powiększyły - "mamo kup mi to auto"- prosił Kamil. "Serce mi drgało" opowiada dalej mama Grażynka - "obiecałam Kamilowi, że jak wyzdrowieje (będzie mógł się bawić), dostanie auto- nie myślałam wtedy o niczym innym, tylko jak pocieszyć i zabawić mojego synka. Dzisiaj stan jego zdrowia jest stabilny na tyle, że może bawić się z rodzeństwem, ale mnie i męża nie stać na spełnienie obietnicy"- stwierdziła z bolesną bezsilnością.
A ja już wiedziałam o czym marzy nasz dzielny Kamil! Po powrocie do pomieszczeń mieszkalnych, utwierdziłam się, że zainteresowanie Kamila samochodami jest przeogromne i że marzy nie tylko o "mini" aucie, chciałby też zasiąść za kierownicą prawdziwej ciężarówki!
Odkrywanie marzeń to przepiękna sprawa, odkrywanie marzenia chorego dziecka to przecudna sprawa! Kamilu możesz być pewien, że Twoje dziecięce marzenie zostanie szybko spełnione! Jeszcze chwila zabawy z całą rodziną, wspólne zdjęcia i przyszła pora na pożegnanie. Gorące całusy od najmłodszych dzieci były ostatnim słodkim akcentem pobytu u rodziny.
Dowidzenia! Do spotkania wkrótce!
inne
2007-06-02
/ "Gdy spełnia się jedno marzenie jest magicznie, a co się dzieje, gdy marzeń się więcej spełnienia w jednej chwili???" ;)
Zebraliśmy się wczesnym rankiem, by wyruszyć na spełnianie marzeń. Ahh jacy byliśmy wszyscy pełni energii, gdyż nie jednego marzyciela marzenie było urzeczywistniane, lecz dwóch - Kacperka i Kamilka w Krośnie Odrzańskim.
To niesamowite ilu ludzi włączyło się do tego wspaniałego przedsięwzięcia, by stworzyć atmosferę oraz zorganizować festyn specjalnie dla Naszych marzycieli. Nie sposób ich zliczyć ;)
Gdy w Krośnie przygotowania szły pełną parą, Kamilek wraz z rodziną jechali aż z Zimnej Brzeźnicy. Ponieważ jednym z marzeń Kamilka było przejechanie się dużym samochodem, więc mały rajdowiec przyjechał TIRem, wszem i wobec wszystkim to oznajmiając klaksonem z samochodu. Był tak szczęśliwy, że nie w głowie mu było wysiadać. Cieszył się i dumnie pozował do zdjęć.
Wkrótce na miejsce dotarł również Kacper z rodziną, więc wszystkie przygotowane atrakcje dla chłopców mogły się w pełni rozpocząć. Dzieci się bardzo cieszyły, a zaciekawione wszystkim rodzeństwo było trudno upilnować, więc wolontariuszki miały pełne ręce roboty ;).
Kacperek interesuje się łodziami, więc miał okazję popływać i poczuć wiatr na twarzy od pędzącej motorówki. Dostał też wraz z tatą małe motorówki do sterowania, żeby razem się mogli ścigać.
Na brzegu zaś, czekali na wszystkie dzieci strażacy, którzy podnosili dźwig do góry oraz wozili wielkim wozem strażackim. Była również straż graniczna i Kacperek wraz z Kamilkiem mogli przymierzyć stroje policjantów. Chłopcy uczestniczyli również w pokazie wyszkolonych i posłusznych psów policyjnych.
Jednak najwięcej emocji i radości przyszło, gdy Pan ze straży granicznej wjechał na dużym kładzie, a za nim jechały 2 czterokołowce na akumulator. Naszym marzycielom w tej chwili zabłysnęły światełka w oczach i dostrzegało się rozpromienienie na ich twarzach. Widać było, że nie mogli się doczekać, by wsiąść na swoje "autka". Szczęśliwy Kamilek i Kacperek byli już w swoim świecie i jeździli po całym bulwarze. Na dodatek przyczepka z tyłu autka Kamilka została doładowana prezentami dla jego rodzeństwa. Wszyscy byli wzruszeni, a niesamowite jest to, że mieszkańcy Krosna również mogli być świadkami tego wspaniałego dnia i bawić się wraz z marzycielami.
Marzenie mogło się tak pięknie spełnić dzięki:
Państwu Danucie i Janowi Cierpiszom z Wojskowego Oddziału PTTK przy Klubie Garnizonowym w Krośnie Odrzańskim, którzy pomogli nam w zorganizowaniu wszystkiego w Krośnie Odrzańskim.
Połączone siły Lubuskiego Oddziału Straży Granicznej i Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej oraz Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie Odrzańskim, a także Policji Federalnej Niemiec z Inspekcji w Guben (RFN) oraz funkcjonariusze z Placówki w Gryfinie z Pomorskiego Oddziału Straży Granicznej przyczyniły się do urzeczywistnienia marzeń chłopców.
Auto z rabatem zakupiliśmy w www.agnes-im.pl/
Przedsiębiorstwo EXPOL - Pan Paweł Tomczyk- spełnił inne marzenie Kamilka - przejazd prawdziwą ciężarówką oraz podarował dla całego licznego rodzeństwa mnóstwo prezentów na dzień dziecka.www.expol.pl
Transport rodziny z Zimnej Brzeźnicy do Krosna Odrzańskiego był możliwy dzięki firmie Przewozy osobowe Mini-Bus z Kożuchowa
Na przyjęcie na świeżym powietrzu otrzymaliśmy pyszne ciasteczka od firmy Stenia - Zakład Cukierniczo-Piekarniczy z Krosna Odrzańskiego
Wszystkim, którzy pomogli nam w realizacji marzenia bardzo serdecznie dziękujemy!!!
To był wspaniały dzień dla chłopców i dla nas - wolontariuszy także.