Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-03-06
Pomimo zimowej pory słońce od rana obdarowało nas swymi jakże ciepłymi promieniami. Jakby jakieś siły na ziemi wyczuwały, że ma wydarzyć się coś nadzwyczajnego. Takie zapewne miało być spotkanie z 5 letnim Karolkiem.
Umówiliśmy się kilka minut przed godz.17, niedaleko domu Karolka po to, by już za chwile w pełnym orężu zmierzyć się z nowym wyzwaniem, jakim było poznanie marzenia Karolka. Ubrani w fundacyjne koszulki, dzierżąc w dłoni baloniki, a pod pachą lodołamacz, przekroczyliśmy próg mieszkania Karolka i jego rodziny. Powitała nas jego mama i babcia. W głębi pokoju ujrzeliśmy również uśmiechniętą Madzię (siostrzyczkę Karolka) oraz jego małego braciszka Bartusia i oczywiście najważniejszą osobę, czyli naszego małego Marzyciela Karolka, który okazał się bardzo rezolutnym i roześmianym chłopcem o delikatnych, wręcz anielskich rysach twarzy i pięknych dużych oczkach.
Na początku dość ostrożnie reagował na naszą obecność, jednak po czasie z uśmiechem i zaciekawieniem nadsłuchiwał dźwięków jakie wydawał z siebie przyniesiony przez nas lodołamacz. Było nim urządzenie grające, zmieniające dźwięki, które już po chwili zostało przymocowane do szczebli łóżeczka Karolka. On sam przyciskał, włączał i zmieniał melodyjki. Sam wybierał te, które mu się podobały i zmieniał kiedy melodia nie pasowała jego gustowi muzycznemu (od mamy wiemy, że z Naszego Marzyciela jest prawdziwy meloman muzyczny).
Kiedy my nawiązywaliśmy kontakt z Karolkiem i jego rodzeństwem, Daga rozmawiała z mamą i babcią jakie mogłoby być największe marzenie chłopca. Karolek niestety sam nie jest w stanie wypowiedzieć swojego marzenia. Okazało się, że oprócz wielkiego zamiłowania do muzyki, uwielbia również zwierzęta szczególnie konie i psy, które mają bardzo dobry wpływ na jego samopoczucie. Wówczas w naszych głowach zaświtał pewien pomysł, żeby Karolek wraz z rodziną spędził kilka dni w ośrodku, gdzie mógłby uczestniczyć w zajęciach hipoterapii oraz zbliżyć się do swoich ukochanych czworonogów. Oprócz spotkania ze zwierzętami nasz Marzyciel mógłby również ucieszyć się z nowego łóżeczka lub sprzętu grającego dzięki któremu mógłby odprężać się przy dźwiękach ukochanej muzyki. Jednak spotkanie ze zwierzętami zdecydowanie wygrało spośród innych propozycji.
Powoli nasza misja dzisiejszego dnia dobiegała końca. Pożegnaliśmy się z Karolkiem, jego przeuroczym rodzeństwem oraz sympatyczną mamą i babcią. Pełni nadziei, optymizmu i radości w sercu pognaliśmy do swoich domów i swoich spraw, zmienieni o ten jeden dzień wyrwany radości spod dłoni, pełni pomysłów w głowach, zapału i chęci do działania. A wszystko po to, by już wkrótce ujrzeć uśmiech kolejnego dziecka za sprawą iskierki nadziei płynącej z realizacji jego marzenia.
"To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące"
Coelho Paulo
inne
2007-04-22
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami ... położona jest całkiem nieduża mieścina ... a zwie się Dziubielewo. Tam spełnieją się marzenia.....
A przynajmniej jedno własnie tam sie spełniło. Skąd wiem? Bo i ja tam byłam, herbatę z miodem piłam..:)
dzień 1
"Dokąd biegną sny gdy nie widzi nikt? Gdzie czekają, aż je znajdzie ktoś"
To cudowne jaką moc mają marzenia, których świadomość realizacji daje nam siłę i chęci by wstać rano i zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem, z kolejnym marzeniem.
Wszystko zaczęło się pod domem Karolka. Z pełnym orężem własnie tam umówiłyśmy się z rodziną.Wszyscy byli już gotowi. I zapewne szczęśliwi, co wnioskuję po przekornych ognikach w oczach najmłodszej części rodzinki Karolka.
Podróż do Dziubielewa minęła nam niezwykle szybko (oprócz drobnych kąplikacji w znalezieniu drogi). Karolek był bardzo uradowany, ciągle się śmiał i krzyczał. A jego młodszy braciszek Bartuś urządził sobie popłudniową drzemkę, widocznie czuł sie bezpiecznie pod asystą swojej siostrzyczki Madzi.W Folwarku Helena serdecznie przywitała nas właścicielka Katarzyna Cisło. Oprowadziła po wspaniałych i przestronnych pokojach. Tym większa była nasza radość, że pokój rodziny był w odcieniu fundacyjnej zieleni. Nie minęła jeszcze godzinka, a już wszyscy razem zasiedliśmy do wspólnego biesiadowania przy stole (a musze wspomnieć, że zarówno obiadki jak i pozostałe posiłki w folwarku były przepyszne, prawdziwe, domowe swojskie jedzenie). Jedzonko smakowało nawet Karolkowi, który zazwyczaj jest tadkiem-niejadkiem (tak jak i ja:), ale najbardziej małemu Bartusiowi, który ciągle otwierał buźke z nadzieją na nowy kęsek, który trafi do jego buźki.
Po obiadku udaliśmy się w podroż (pieszo-wózkową) odwiedzić i bliżej zapoznać się z folwarkowym orężem zwierzęcym. Zaczęliśmy od małych piesków (leszczów bieszczadzkich), które stały się pierwszymi sprawcami uśmiechu na twarzy Karolka. Pieski wdzięczyły się do chłopca, lizały go, a z jego twarzy nie znikał uśmiech. Później czas przyszedł na 3 większe pieski, które na nasz widok wesoło merdały ogonkami. Jeden znich niewątpliwe stał się ulubieńcem siostry Karolka- Madzi, która za Pączkiem wpadłaby w ogień, (wróże im długą i owocną przyjaźń:). Karolek dotykając sierść piesków czuł niesamowitą satysfakcję. Po zapoznaniu się z pieskami czas poznać było innych mieszkańców folwarku. Niesamowitą rzeczą były dziki, które podchodziły do nas całkiem blisko i mogliśmy je nakarmić marchewkami, które wzięła ze sobą mama Karolka. A potem przyszedł czas na kozią wyspę. Ja zostałam z Karolkiem na jednym brzegu, podczas gdy Daga z rodziną gramoliła się na drugą stronę. śmialiśmy się z Karolkiem do rozpuku, kiedy opowiadałam mu jak Daga, mama i tata próbują pokonać niebezpieczną kładkę prowadzącą do koziej wyspy. Jednak wszyscy szczęśliwi i o dziwo nie przemoczeni wróciliśmy do folwarku na kolacyjkę. Potem każdy udał się na spoczynek, by w pełni sił przywitać nowy dzień pełen wrażeń.
dzień 2
"zamknij oczy i do siedmiu licz, raz na jakis czas może właśnie dziś......marzenia się spełniają..."
Dzień zaczął się od wczesnego śniadanka. Wszyscy zjedli bardzo szybko, ponieważ dzisiejszy dzień miał zapewnić nam moc kolejnych wrażeń. Po śniadanku były zajęcia z hipoterapii, które prowadził właściciel folwarku pan Marcin. Okazał się być wspaniałym i pełnym pozytywnej energii człowiekiem. Co najbardziej zauważył Karolek, który będąc na koniach całował i przytulał pana Marcina. Karolek ucieszył się już wówczas, gdy usłyszał jak wesoło parskają konie. Dowiedziałam się od mamy, że Karolek jest wielkiem fanem tych zwierząt. Mama nawet stosuje czasami pewnego drobnego przekupstwa kiedy chce, żeby Karolek niejadek zjadł obiadek, to obiecuje mu spotkanie właśnie z konikami. Zazwyczaj to skutkuje. Kiedy zobaczyłam jaką wielka radość sprawia Karolkowi jazda na konikach, zrozumiałam, że to marzenie napewno było trafione.
Po zajęciach z hipoterapii przyszedł czas na spacer. Nie trwał on jednak zbyt długo, bo zostaliśmy zaskoczeni przez pana Marcina, który przyjechał po nas, by wziąć wszystkich na przejażdzkę samochodem terenowym. Ta przejażdżka sprawiła wszystkim niesamowitą radość. Karolek śmiał sie do rozpuku kiedy wjeżdżalismy pod górkę i zjeżdżaliśmy z niej.
Po przejażdżce przyszedł czas na chwilę odpoczynku i zregenerowania sił przy obiedzie. Niespodzianką dla nas było przybycie kilku wolontariuszek z fundacji, by wraz z Karolkiem przeżywać kolejne atrakcje, które przygotowali dla nas właściciele Folwarku. A było ich niebywale dużo.
Zregenerowani i wypoczęci wraz z innymi wolonatriuszami i dziennikarką Gazety Lubuskiej odwiedzaliśmy wszystkie zwierzątka, a później Karolek ponownie mógł przywitać się ze swoimi ukochanymi konikami. By wrażeń było jeszcze więcej pan Marcin ponownie zabrał nas na wycieczkę samochodem terenowym, wprost w kierunku koziej wyspy. Tym razem Karolek również mógł dotknąć kózek i je nakarmić. Bardzo zabawnie było, kiedy wszyscy okrążyliśmy stado kóz, aby pan Marcin mógł złapać jedną z nich. Karolek bardzo cieszył się, gdy mógł pogłaskać i nakarmić małą kózkę. Około godziny 18 wszyscy wybraliśmy się na ognisko zorganizowane przez właścicieli. Wspólnie biesiadując w przyjaznej atmosferze Karolek nie spodziewał się, że czeka na Niego jeszcze jedna wielka niespodzianka. Tą niespodzianką miała być dogoterapia. Z dwoma pięknymy goldenami zaproszonymi wraz z wolontariuszami z fundacji Sekret Gai z Lubonia, przenieśliśmy się do sali konferencyjnej w folwarku i Karolek spędził ponad godzinne spotkanie z bardzo łagodnymi i nadzwyczaj grzecznymi pieskami. Widać było, że kontakt z pieskami nie jest mu obcy. Był bardzo szczęśliwy i z chęcią wykonywał wszystkie ćwiczenia, które proponowała pani Grażyna i Patrycja. W dogoterapii dzielnie wtórowała mama chłopca - Agnieszka. Widać było, że nie jest nowicjuszką w tego typu zajęciach i doskonale wie jak zachęcić syna do dalszej pracy.
Po zajęciach z pieskami Karolek był bardzo zmęczony, więc przyszedł czas na pożegnanie się z goldenami i wolontariuszami fundacji.
dzień 3
"To nieważne ile liczysz lat każdy przecież ma swych marzeń świat"
Dzień 3 upłynął pod znakiem spacerów. Po śniadanku wybraliśmy się z całą rodzinką na spacer nad pobliskie jeziorko (gdzie zgubiliśmy Pączka- psa właścicieli, który na szczęście powrócił do folwarku). Po spacerku w planach była hipoterapia jednak koniki, które moją w folwarku wiele swobody akurat nam uciekły. Zabawne jednak było ich łapanie i nawoływanie, jednak pomimo prób i starań nie udały się okiełznać. Cóż, czas na folwarku powoli dobiegał końca. Pożegnaliśmy się więc ze wszystkimi zwierzakami. Serdecznie podziękowaliśmy gospodarzom za gościne i wypoczęci, szczęśliwi oraz pełni wiary, że udało nam sie spełnić kolejne marzenie wróciliśmy do domów:)
Myślę, że ten pobyt sprawił Karolkowi jak i całej jego rodzinie wiele radości. To niesamowite ile szczęścia sprawiał temu małemu chłopcu kontakt ze zwierzątkami. I jak często na jego twarzy gościł uśmiech podczas tego kwietniowego weekendu. Zapewne długo jeszcze będę miała przed oczami radość i uśmiech małego Karolka.
Takie sytuacje uświadamiają nam, że nie trzeba być wcale wróżką, by spełniać marzenia , bo "marzenia się spełniałą, tylko stale myśl o nich, myśl. Wszystko co tylko chcesz może zdarzyć się...Tylko mocno, mocno w nie wierz, ściskaj kciuki co sił, oczy zamknij też..."
Spełniają się, ale tylko dzięki dobrym ludziom, których dzięki Bogu jest na tym świecie jeszcze wielu. Marzenie Karolka nie stałoby się rzeczywistością, gdyby nie wysiłki wielu ludzi. Jednak przede wszystkim dobroci, chęci oraz wspaniałej gościny cudownych właścicieli "FOLWARKU HELENA" Państwu KATARZYNIE I MARCINOWI CISŁO, którzy okazali Karolkowi wiele serca i cierpliwości, a na rzecz nastepnego marzenia zrzekli się wszelkich kosztów związanych z pobytem rodziny Karolka w folwarku.
Z całego serca dziękujemy!!
www.folwarkhelena.pl
Gorąco dziekujemy Pani GRAŻYNIE JUJKA Z FUNDACJI KYNOTERAPEUTYCZNEJ "SEKRET GAI" z Lubonia oraz wolontariuszce PATRYCJI SZCZEPANIAK
www.sekretgai.eu
"POZIOM-POLSKA" ul. Mieszka I 39 z Gorzowa za transport całej wesołej gromadki
Dzięki takim ludziom, jak Państwo świat napewno bedzie pięknieszy, a wiele chorych dzieci dostanie swoją szansę na spełnienie marzeń, by choć na chwilę zapomnieć o trudach walki z chorabą.
Dziękujemy!!