Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-12-09
Miło budzić się z myślą, że tego dnia spotkamy się z wyjątkową dziewczynką! Wyruszamy z Alicją rankiem z Gorzowa. W Zielonej dołącza do nas Wiesiek i szybko znajdujemy kamienicę, w której mieszka Weronika.
Drzwi otwiera nam mama, troszkę niepewna co teraz się wydarzy. Już od samych drzwi wszyscy czujemy ciepło tego domu. W pokoju jest mnóstwo kwiatów, są wszędzie i dają niezwykły urok i klimat. Na małej przestrzeni udało się mamie stworzyć świat bardzo romantyczny, przytulne gniazdko. świat z kwiatów, porcelanowych słoników
Lodołamacz w postaci odtwarzacza mp3 wywołał cudowny uśmiech Weroniki i już bez skrępowania mogliśmy porozmawiać o marzeniach. O tym, że Weronika bardzo chciałaby spotkać Dodę, że chciałaby zostać weterynarzem, bo bardzo kocha zwierzęta. Opowiedziała nam także o tym, że marzy, by zwiedzić Disneyland, a także, że bardzo chciałaby dostać komputer, by móc buszować w internecie. Opowiadając o tym Weronika z wielkim zapałem rysowała. Jakże piękne prace wykonała!! Masz talent Weroniśko! Teraz tylko trzeba zdecydować się, które z tych marzeń jest tym najważniejszym. Szybka decyzja i jest! Komputer! Nie laptop, a komputer z internetem! Nie jest łatwo wybrać to marzenie, o którym myśli się przed snem... ale nasza Weronika jest dziewczynką zdecydowaną. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie razem z siostrą Karoliną i mamą Weroniki i musimy jechać. Mam nadzieję Weroniko, że już niedługo się spotkamy! Bardzo nam było miło poznać Ciebie i Twoją rodzinę.
inne
2006-12-22
22 grudnia 2006 - dzień jak co dzień. Dla mnie jednak nie.
Owszem zbliżające się święta Bożego Narodzenia i bieganina z tym związana wyróżnia te dni od pozostałych w roku. Jednak dla mnie to był od rana dzień szczególny.
Dlaczego?
Po raz pierwszy miałem uczestniczyć w zdarzeniu, które z jednej strony mnie przerażało - czy podołam, z drugiej sama myśl wyzwalała potężne emocje i zadowolenie.
Ale po kolei.
W pierwszych dniach grudnia a dokładnie 9 grudnia, uczestniczyłem w odkryciu marzenia trzynastoletniej Weroniki, mieszkanki Zielonej Góry. Wizytę prowadziły Dorota i Ala z Gorzowa - doświadczone wolontariuszki w dziele realizacji marzeń. Wszystko odbyło się zgodnie z zasadami i procedurami fundacji. Wręcz podręcznikowo. Weronika pięknie rysuje, więc i rysunki z marzeniami jako twór plastyczny stanowią same w sobie wartość. Numerem pierwszym opatrzyła rysunek z komputerem stacjonarnym z dostępem do internetu.
Dla nas cel jest znany. Czas zabrać się do pracy.
I wtedy się zaczęło. Decyzja koordynatora oddziału fundacji Doroty - wspaniale byłoby zrealizować marzenie przed świętami.!! Ależ miałaby prezent!! Przez głowę przemknęło mi - szalona kobieto, czy ty wiesz co mówisz? Jak to zrobić w tak krótkim czasie i na dodatek w dniach gdzie wszyscy myślą tylko o świętach i temu podporządkowują swoje życie?? Moje zaniepokojenie nie zmieniło decyzji koordynatora. Pewnie, że fajnie, też bym chciał ale jak to zrobić, przecież ja nie mam żadnego doświadczenia a one mieszkają w Gorzowie - 120km. od Zielonej Góry.
Zdążyliśmy.
Nie będę rozpisywał się o szczegółach tego etapu, chcę abyście wiedzieli, iż stało się tak, że w sobotę było otwarcie marzenia, a w poniedziałek na spotkaniu wolontariuszy w ZIELONEJ GÓRZE były nie 2 osoby a sześć.
22 grudnia, godzina 9.00 - wjeżdżamy ze sprzętem do mieszkania Weroniki . Jej samej nie ma - jest w szkole i o niczym nie wie. Składamy stolik pod komputer, komputer i cały sprzęt. Pokoik Weroniki choć przytulny i ciepły jest jednak za mały na wykonanie naszego planu. Decyduje, że zrobimy to w kuchni - tata Weroniki nie oponuje. 10.00 - zjawia się sponsor i jednocześnie instalator internetu - wybór padł na internet bezprzewodowy. Montaż anteny zewnętrznej, wiercenie otworów w ścianach 30 centymetrowych podłączenie i konfiguracja zajęły około godziny. W tym czasie wraca z miasta mama Weroniki ... i za głowę się łapie, włosy chce wyrywać, rozpacz ją ogarnia i śmiech. Jak w kuchni !!! - na piecu potrawy świąteczne, pełno naczyń itd. - absolutnie się nie zgadzam. Wybór pada na część pokoiku Weroniki. Wynosimy meble i rzeczy które zabierają znaczącą cześć powierzchni i szykujemy niespodziankę. 12.00 wszystko gotowe, zaczynają się zjeżdżać wolontariusze - jest nas sześcioro (jak dużo), dzielimy gry, pluszaki i drobne prezenty na dwa - dla Weroniki i jej o rok starszej siostry Karoliny. Monitor przepasany zieloną wstęgą, my w koszulkach fundacyjnych czekamy na godzinę "W" - 12.45 - godzina powrotu Weroniki do domu ze szkoły, czas realizacji marzenia z pełnym zaskoczeniem.
Jest, wchodzi do pokoju, pierwsze spojrzenie w oko kamery TV 3, zdziwienie na twarzy Weroniki, zdaje się pytać - co jest grane, następny krok i już się domyśla. Stoi przed nią grupka wolontariuszy z prezentami świątecznymi w rękach. Spojrzenie na nie ale bystre oczka spostrzegają jasny obraz monitora z biegnącym napisem FUNDACJA MAM MARZENIE. Szeroki uśmiech z lekkim niedowierzaniem, spojrzenie na mamę, jeszcze raz na już w pełni odsłonięty sprzęt komputerowy i ... w tył zwrot ze łzami w oczkach wpiła się rękoma w mamę. Schowała swoją szlochającą buzkę w objęciach maminych. Dłuższą chwilę stoimy w milczeniu chłonąc tak szczególny obrazek, dostrzegając słodkie łzy, łzy szczęścia i radości skrzętnie chowane przed publiką. Spoglądam na szklące się oczy wolontariuszek, na niekłamaną radość reporterki TV 3 i myślę sobie, że tak jak ja nikt z obecnych nie zamienił by tej chwili na żadną inną.
Czekacie na info co było dalej?? Już piszę.
Dalej, ... po otarciu łez, dziewczyny - Weronika i Karolina z pełnym uśmiechem i radością wzięły się za rozpakowywanie świątecznych prezentów a było ich naprawdę mnóstwo, kilka pytań i odpowiedzi do kamery i dla radia Weroniki i mamy, po czym przenosiny komputera na miejsce docelowe i podłączenie do internetu.
Działa, wszystko jest OK, z głośników płyną słowa piosenki Dody, ulubionej wokalistki Weroniki, krótki instruktaż i Weroniki już nie ma - pochłonięta możliwościami komputera i internetu. Kończymy naszą wizytę, no tak w emocjach zapomniałem o wręczeniu Weronice dyplomu - robimy to w tej chwili. Chętnie dalej kradlibyśmy te pozytywne emocje, lecz okres przedświąteczny rządzi się swoimi prawami.