Moim marzeniem jest:
Małgorzata Kożuchowska -log
pierwsze spotkanie
2008-11-04
Weronika - oto imię naszej Marzycielki, w pierwotnym tłumaczeniu oznacza tą, "która przynosi szczęście i sukces (zwycięstwo)". Bez wątpienia opis ten pozostaje w pełnej harmonii z naszą ośmiolatką, jakby imię to było stworzone wprost dla niej.
Od maleńkości wpajano mi trzy cechy, którymi rzekomo miałyby być obdarzone tylko kobiety z gór - w tym i ja :) prawdziwą krzepkość - oczywiście w kobiecym wydaniu, głosem niczym dąb i umiejętnością kroczenia do przodu, mimo wszelkich przeciwieństw. W chwili, gdy poznałyśmy Weronikę, "prawda" ta legła w gruzach w ciągu 30 sekund. Bowiem nie pochodzi ona z gór, a mimo to posiada wszystkie te "magiczne" cechy. Głos, o którym marzy nie jedna wokalistka, optymizm i serdeczność, która wychodzi z ośmioletniej dziewczynki każdym porem, a owa magiczna "krzepkość" dała o sobie znać, gdy Weronika się z nami żegnała - gdyby tylko wszyscy tak bez skrępowania okazywali swoje uczucia. Zaświadczam, iż uścisk Weroniki odczuwa się przez tydzień - i nie chodzi tu tylko o siłę, jaką posiada ona w swych dłoniach. Mam na myśli tu "coś", co sprawia, że w chwili, gdy po 5 minutowym uścisku wypuściła nas - na pozór obce osoby, czułyśmy się jakbyśmy przynależały już do jej rodziny. Bez wątpienia to jedna z tych rodzin, w których nie odczuwa się onieśmielenia, zawstydzenia. Więź rodzi się samoistnie.
Weronikę na nasz widok uśmiech "rozpierał" od samego początku. Jest to niezwykłe uczucie, gdy my wolontariusze, samą swoją obecnością potrafimy sprawić tyle radości. Nasza Marzycielka bardzo lubi maskotki oraz lalki - zwłaszcza Barbie. Tym razem postawiłyśmy na coś tradycyjnego. Lodołamacz - bardzo przypadł do gustu naszej Weronice, bowiem nie tylko był mięciutki ale i - jak nam wyznała: "z jego sierści można zrobić kuleczki", które tak uwielbia.
W czasie rozmowy okazało się, że Weronika MARZY o LAPTOPIE. Bowiem na nim będzie mogła pisać listy do koleżanek i zgłębiać tajniki wiedzy. Razem z Izą jesteśmy pewne, iż w jej dłoniach laptop na pewno znajdzie właściwe zastosowanie. I już nie możemy się doczekać kiedy nie tylko ON tam trafi, ale i my !!!
inne
2008-11-24
Co to był za dzień! Pełen wrażeń i emocji. Zarówno dla nas, jak i dla naszej małej przyjaciółki Weroniki. Ale może od początku.
Miejsce średnio ciekawe - szpital. Cel wizyty? Jak zwykle - badania. Z czego tu się cieszyć?
Nic nie zapowiadało późniejszych atrakcji. Nawet pogoda, prawdziwie jesienna, nie dawała żadnych sygnałów. I tym lepiej! Dla nas oczywiście, ponieważ działanie z zaskoczenia jest naszą fundacyjną specjalnością. A zaskoczenie miało być tym większe, że wymarzony komputer wręczyć miał Weronice nasz gość specjalny.
I oto stało się, wybiła godzina 13.30. Zwarte i gotowe, razem z Gościem, wkroczyłyśmy na oddział dziennej chemii CZD. Weronika nie tylko nie wiedziała nic o realizacji - nie spodziewała się też naszej wizyty. A zatem - udało się! Pełne zaskoczenie. I oczywiście uśmiech Dziewczynki, kiedy zza wielkiego zielonego pudła zawierającego upragniony komputer wyłonił się ów Gość - ulubiona aktorka Weroniki, a zarazem ambasador naszej Fundacji - Małgosia Kożuchowska.
Uściskom i powitaniom nie było końca! Ale chwileczkę, czas zająć się marzeniem, które z powodu Małgosi zeszło na plan nieco dalszy. Po krótkiej walce z zielonym papierem, kolejnymi pudłami i folią zabezpieczającą oczom zgromadzonych ukazał się on - srebrny laptop. I już, już chciałoby się go włączyć, podziwiać w pełnej okazałości, ale... Gdzie jest dostęp do prądu? Chwilka zamieszania i niepewności, jednak szybko opanowana przez Madzię, która zlokalizowała gniazdko w świetlicy.
Przeszkoda została zlikwidowana i po chwili komputer pokazał wszystkim co potrafi. Ale przecież sam laptop to nie wszystko! W innej zielonej torebce znajdowało się coś, co sprawiło, że szary, pozornie nieciekawy sprzęt nagle ożył - gry komputerowe, których główną bohaterką jest tak ukochana przez Weronikę lalka Barbie. W chwili rozpakowania różowych pudełek z grami, to my, a także rodzice staliśmy się niewidoczni dla Weroniki - istniały tylko lalki Barbie, laptop, dzięki któremu rysunki z pudełek ożyły i Małgosia, która cierpliwie objaśniała Weronice jak w danej grze się poruszać. Mogliśmy jedynie obserwować co i raz to nową lalkę w różnych sytuacjach - na koniu, przemierzającą łąki w poszukiwaniu worków z sianem; w zamku, szykująca się do balu; i w salonie kosmetycznym, przygotowującą się do premiery filmowej. Zabawa przednia! Szczególnie dla naszej Weroniki, bez przerwy uśmiechniętej. A radość była tym większa, że Dziewczynka bez skrępowania mogła się w każdej chwili przytulić do swojej ulubionej aktorki.
Niestety, czas w tym wypadku jest naszym wrogiem - biegnie zbyt szybko. Za oknami powoli zapadał zmrok. Nadeszła pora na pożegnanie. Weronikę czekały jeszcze 3 godziny podróży samochodem. Laptop został spakowany, gry schowane do swoich pudełek. Ach jak ciężko się rozstać, bardzo ciężko. Weronika po kilka razy wyściskała i wycałowała każdą z nas. I tak skończył się ten piękny dzień. Pozostały wspomnienia, do których zawsze można wrócić. Wystarczy odrobina wyobraźni, prawda Weroniko?