Moim marzeniem jest:
Sławomir Sobota
pierwsze spotkanie
2008-02-16
W sobotni poranek wybrałam się wraz z Roksaną na poznanie naszego maleńkiego Marzyciela - Kubusia. W piątkowej rozmowie z Mamą usłyszałam, ze na lodołamacz najlepsze będzie coś żółtego, hałaśliwego, najlepiej z gatunku "sprzętu cięzkiego". Zasugerowana podpowiedziami Mamy jako lodołamacz zakupiłam naszemu 3-latkowi super żółte autko, które posiadało na sobie drugi równie żółty pojazd oraz 2 maskotki, ponieważ nasz marzyciel, jak się również dowiedziałam z ów rozmowy, posiada brata - niezwykłego brata, ponieważ brata bliźniaka ;)
Kubuś i jego brat Filip sa przeuroczymi, przekochanymi i przezabawnymi dziećmi. Wydaje się, że chłopcy są nierozłączni. Wszędzie chodzili razem, wszystko robili razem, wszystkim się dzielili - idealne rodzeństwo. Z ich reakcji na nasz lodolamacz wnioskowac można było, że przypadł Im do gustu. Chłopcy od razu przeszli do zabawy nim. Korzystając z chwili, kiedy byli pochłonięci zabawą wypełniłyśmy wraz z Rodzicami RPM i objadłyśmy się przepysznym ciastem przygotowanym specjalnie dla nas - przez Babcie chłopców. Kiedy emocje związane z nową zabawką troszkę opadły, zaczeło się wspólne granie w grę, która polegała na parowani podobnych obrazków. W trakcie gry Marzyciel zaczął mówić o czym marzy. Ku naszemu zaskoczeniu poza spotkaniem z - UWAGA - Mikołajem (myślałyśmy,że z Bobem B.), nasz Marzyciel najbardziej na świeci marzy o nowych mebelkach do swojego pokoiku. Najważniejszym elementem mebelków jest łózko piętrowe. Na moje pytanie, Kto będzie spał na górze, chłopcy odpowiedzieli, ze Oni u góry, a Mama na dole...mamy nadzieje, że Mamie to nie będzie przeszkadzać . Kiedy ustaliłyśmy z Kubusiem jakie jest Jego najwieksze marzenie udałyśmy się do domu, abyśmy mogły rozpocząć myslenie nad nowym kształtem pokoju Kubusia
inne
2008-05-20
Wtorkowy dzień zapowiadał się na wyjątkowo interesujący. Już rankiem wyruszyliśmy na spełnienie Kubusiowego marzenia. Trzeba jednak przypomnieć, że Kuba ma brata bliźniaka. Chłopcy wszystko robią razem, nawet marzenie związane było z ich wspólnym pokoikiem. O umówionej godzinie spotkaliśmy się z Panem, który dostarczył do nas mebelki. Z niewielkimi problemami dotarliśmy pod dom Kuby, gdzie przywitała nas mama. Trochę czasu zajęło nam przeniesienie wszystkich pudeł, pakunków do domu. Później przyszła już pora na wielkie skręcanie.i tu swymi umiejętnościami wykazał się sam Kuba i braciszek Filip. Mimo tego, że początkowo wydawali się skrępowani i onieśmieleni w tej pracy okazali się niezastąpieni. Mama opowiadała nam, że chłopcy czekali na nas już od bladego świtu. Uzgodnili wszelkie kwestie z tatą, przygotowali narzędzia. Nie przerażały ich kolejne deski, które wyciągaliśmy z najróżniejszych pudeł. A nas szczerze mówiąc przeraziły. :)
Po pewnym czasie, który upłynął w fantastycznej atmosferze zaczęły wyłaniać się kontury pierwszego łóżka. Powstała też półeczka ( chłopcy skręcili ją sami!!), stanął regał. Rozpoczęły się dyskusje na temat tego, jak ustawić mebelki.
Gdy przyszła pora na założenie materacy pojawiły się problemy techniczne. Tu jednak rozwiązaniem okazała się telefoniczna rozmowa z tatą Kuby, który jak na prawdziwego mężczyznę przystało stwierdził, że z wszystkim poradzi sobie sam.
Skręcanie mebelków zajęło nam dużo czasu. Mimo tego mama zarządziła przerwę, w trakcie której częstowała nas wyśmienitym ciastem, opowiadała o chłopakach. Nawet pokazała nam zdjęcia chłopców z czasów niemowlęcych. Byli nie do odróżnienia. Zresztą w trakcie realizacji marzenia rozpoznawaliśmy Kubę tylko po niewielkim zadrapaniu w okolicach oka. Kiedy pokój był już niemal gotowy do użytku ( brakuje szafy, która miejmy nadzieję pojawi się niedługo), przyszedł czas na wspólną zabawę. I tak kolejno chłopcy wspinali się na drabinki, zjeżdżali na zjeżdżalni, skakali na materace. Uciechy przy tym było wiele, i nawet my daliśmy się wciągnąć.
Wszystkie spotkania, nawet te najmilsze muszę jednak kiedyś się zakończyć. Także i spotkanie z Kubą, Filipem i ich mamą. Przy pożegnaniu zasłużyłam nawet na kilka serdecznych uścisków. Kuba na pytanie o to, czy właśnie o takich mebelkach marzył bez wahania odpowiedział głośno: TAK! I chyba była to prawda, bo gdy opuszczaliśmy dom i podwórko chłopców, patrzyli na nas przez okienko. I z uśmiechem długo do nas machali.