Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2008-04-06
W niedzielne przedpołudnie udaliśmy się do naszej kolejnej marzycielki- Oli, by dowiedzieć się czegoś o jej marzeniu. Wchodząć, nasza marzycielka właśnie wychodziła z łazienki i nasza wizyta była dla niej małą niespodzianką.
Na początku nasza rozmowa przebiegała dosyć tajemniczo, Ola okazała się być bardzo nieśmiałą dziewczynką.
Lecz w nie długim czasie i wręczeniu lodołamaczy, tym razem była to książka i maskotka "koń" ponieważ wiedzieliśmy iż Ola je uwielbia, nasza rozmowa była bardziej otwarta chociaż przez całe spotkania marzycielka nie chciała dużo o sobie mówić. Nasz temat od początku dotyczył jednej rzeczy, a zarazem tym czym Ola jest zafascynowana. Dowiedzieliśmy się, że kocha konie. I właśnie z nimi wiąże swoje marzenie. Przeglądając książkę właśnie o tych zwierzętach dowiedzieliśmy się, że Ola nie czuję żadnego lęku przed nimi, że bardzo chiała by spędzić czas w ich towarzystwie, jeżdząć lub je pielegnująć. Nasz temat nie dotyczył prawie niczego innego. Po wyjściu słyszeliśmy, że Ola wbrew pozorom to naprawdę żywa dziewczynka. Mogliśmy się także dowiedzieć przypadkiem, że była bardzo zadowolona z naszej wizyty, a szczególnie z lodołamaczy.
inne
2008-06-08
Na początku chcieliśmy serdecznie podziękować Fundacji "Mam Marzenie" i gospodyni Pani Hałabudzie, którzy zorganizowali i zrealizowali marzenie naszej OLI.
Odkąd pamiętam Ola zawsze lubiła koniki i wszystko z nimi związane tj. książki, maskotki.
W tej pięknej stadninie koni w Żywcu mogła doświadczyć wszystkich tych rzeczy, o których tylko czytała w książkach. Miała okazję karmić, czyścić a przede wszystkim jeździć na pięknych koniach. Dowiedziała się dużo ciekawych rzeczy na temat koni i opieki nad nimi, a obserwacja i przebywanie z końmi dała jej dużo radości.
Zaprzyjaźniła się z kucem o imieniu "Czester", którego co dziennie zabierała na spacery. Jadąc tu kochała konie ale po tym pobycie wiemy, że jej przyszlość będzie związana z tymi pięknymi zwierzętami.
Ostatni dzień pobytu był bardzo trudny dla Oli, musieliśmy obiecać, że kiedyś odwiedzimy raz jeszcze to miejsce.