Moim marzeniem jest:
Aukcja charytatywna - imieniny u MonikiAukcja Misiów z Duszą
pierwsze spotkanie
2008-05-23
Jeden dzień długiego weekendu postanowiłyśmy poświęcić na poznanie naszej nowej marzycielki Wirginii. Wiedziałyśmy, że dziewczynka lubi różowy kolor i lalki, więc z ogromnym różowym zamkiem pod pachą wyruszyłyśmy do mieszkania rodziców Wirginii. Zobaczyłyśmy małą różową księżniczkę leżącą w pokoiku. Z początku nasza marzycielka była troszkę zawstydzona jednakże nasza wolontariuszka, Marta, świetnie znała większość bajek które lubi Wirginia i pierwsze lody zostały przełamane. Potem przybiegł ukochany, wesolutki 8miesięczny York, Rambo, który poprzytulał się do Wirginii i już poszło z górki. Jednak rysować musiałyśmy my, troszkę niezgrabnie to wyszło ale po kilku chwilach powstała lista 5 marzeń: kolejny York, żeby Rambo miał kolegę, delfinarium, Disneyland, srebrna korona i różow laptop. Ten ostatni po długim zastanowieniu został wybrany jako marzenie do spełnienia.
Uznałyśmy, że to kolejne wyzwanie i z głowami pełnymi pomysłów pojechałyśmy szukać różowego laptopa dla naszej różowej księżniczki Wirginii.
Sponsorzy:
Aukcja charytatywna - imieniny u Moniki mammarzenie.org/gorzow/2008/news/imieniny.php
Aukcja Misiów z Duszą - www.mammarzenie.org/gorzow/2008/news/misau.php
inne
2008-06-01
Do Wirginii umówione byliśmy na godz.18, ale wcześniej należało się przebrać. Wystąpiłyśmy w roli wróżek, które z radością spełniają marzenia małych Marzycieli. Po drodze każda z nas próbowała ułożyć scenariusz spełnienia, lecz tak naprawdę nie wiedziałyśmy czego mamy się spodziewać. Weszłyśmy do mieszkania Wirginii z sercami pełnymi nadziei, niepewne lecz szeroko uśmiechnięte.
Wirginia siedziała nieśmiało, czekając co się wydarzy. Kojarzyła nas pewnie z pierwszego spotkania ale tym razem wymyślne sukienki, które miały kreować nas na wróżki, sprawiły, że spojrzała na nas trochę inaczej. Na początku chciałyśmy zachęcić ją do wyjścia na dwór, proponując poszukiwania innej z czarodziejek, która miała być zagubiona i szukać drogi do domów dzieci, by również im dać prezenty. Wirginia jednak nie zgodziła się na propozycję i ostatecznie zostałyśmy w domu. Gabrysia postanowiła zacząć od ofiarowania jej drugiej z części prezentu, czyli kolczyków, bransoletki, pierścionka, łańcuszka i diademu. Pokazałyśmy też jej dwie różdżki, które miały uczynić ją czarodziejką podobną do nas. Wybrała jedną z nich, a my poprosiłyśmy, żeby przebrała się w sukienkę do tańca i jeszcze raz zaproponowałyśmy wyjście na dwór. Bo musicie wiedzieć, że nasza Wirginia jest tancerką, tak jak jej rodzice. Podczas Międzynarodowych Spotkań Zespołów Cygańskich w Gorzowie Wirginia tańczyła na scenie!
Pomyślałyśmy też, że mogłaby nauczyć się od nas czarować, użyć magicznej różdżki i jeszcze bardziej magicznych słów "chciałabym" albo "marzę". Co prawda z marnym skutkiem, ponieważ dziewczynka była dość nieśmiała, lecz przygotowany miałyśmy plan B. Dobrym materiałem na wróżkę okazała się jej mama i to właśnie ona, kiedy Wirginia powiedziała jej na ucho marzenie, wyczarowała prezent. Powiedziała zaklęcie i laptop się pojawił. Naprawdę!! Uśmiech Marzycielki był doskonałym dowodem na to, że marzenia się spełniają, nawet za pomocą plastikowej różdżki. Później rozpoczęło się oglądanie różowego laptopa, który zawierał już parę ulubionych filmów dziewczynki- " High School Musical" oraz piosenki i tapety ze zdjęciami aktorów. Kiedy już prezent został ofiarowany, chciałyśmy dać jej jeszcze więcej uśmiechu i radości. Zaczęłyśmy zabawę w ciepło-zimno, w której to jedna z wolontariuszek miała odszukać swój łańcuszek. Naprawdę ucieszona Wirginia, entuzjastycznie wymawiała powtarzające się słowa i schowany przedmiot został szybko odnaleziony. Wtedy przyszedł czas na pamiątkowe zdjęcie i początkowo niechętna dziewczynka, w końcu wypowiedziała zaskakujące " no dobra" i wszyscy z uśmiechem na ustach ustawili się do zdjęcia. Wychodząc z mieszkania, każda z nas miała w pamięci obraz śmiejącej się i powoli oswajającej z naszym towarzystwem Marzycielki.
Było to moje pierwsze spełnienie marzenia i chociaż początkowo zdawało się być dość trudno, to zdecydowanie warto zapłacić za jej radość każdą cenę. Pewnie jest wiele sytuacji o których zapomniałam ale nie da się wybrać tych "najlepszych". Wirginia jest i będzie wyjątkowa, zatem każdy moment tego spotkania był czymś specjalnym i o tym należy pamiętać czytając tę relację, nawet jeśli wydaje się być niekompletna. Komputerowe klawisze nie skupią wszystkich myśli, które kotłowały się w głowie każdemu z wolontariuszy. Mam nadzieję, że sens spełnienia został zachowany, bo ja ze swojej strony chcę tylko podziękować, że miałam okazję przeżyć coś takiego.