Moim marzeniem jest:

Własny tomik poezji

Maciej , 14 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Warszawa

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2008-11-25

Nareszcie! Nadszedł dzień, na który czekałyśmy z Natalią od dawna. W ten na pozór ponury, listopadowy poranek miałyśmy ponownie spotkać naszego wszechstronnie utalentowanego znajomego - Macieja. A czemu ponownie, skoro to pierwsze spotkanie? A temu, iż Macieja poznałyśmy kilka tygodni wcześniej przy okazji wizyty u jednego z naszych małych Marzycieli na siódmym piętrze CZD. Od razu zwrócił naszą uwagę, a po chwili skoncentrował ją całkowicie na swojej osobie. Czas minął niepostrzeżenie, trzeba było się zbierać. Tego dnia nie wiedziałyśmy jeszcze, że spotkamy się z Maciejem ponownie już tak szybko. Ale chłopiec obiecał nam, że na następne spotkanie przygotuje dla nas pewną niespodziankę - wiersz o nas! A zatem, kiedy tylko dowiedziałyśmy się, że to właśnie my dostąpimy zaszczytu poznania marzenia Macieja - nie mogłyśmy się już doczekać kolejnej wizyty u chłopca I nadszedł ów dzień szczęśliwy! Oczywiście zgodnie z naszym zwyczajem spotkanie zaczęłyśmy od wręczenia Maćkowi, wielbicielowi komedii romantycznych i muzyki lat 60 i 70, drobnego upominku - płyty jego ulubionego zespołu: Beatlesów. Uśmiech na twarzy chłopca potwierdził nasze przypuszczenia: spodobało się! Maciej tradycyjnie już, można by rzec, wciągnął nas w rozmowę. Nagadaliśmy się za wszystkie czasy! Poznałyśmy historię jego dzielnej kocicy - kaskaderki, plany imprezowo-urodzinowe oraz inne ciekawostki. Czas upłynął oczywiście niepostrzeżenie, jak zwykle w towarzystwie Macieja. Trzeba było przejść do tematu najważniejszego - Marzenia. Decyzja nie była łatwa. Jak stwierdził sam zainteresowany - marzeń ma wiele. Jednak które z nich wybrać? Ostatecznie Maciej ograniczył się do dwóch głównych pragnień - pierwszym i początkowo najważniejszym była telewizja n wraz z telewizorem, która miała umilać chłopcu dni spędzone w domu; kolejnym - wydanie własnego tomiku poezji (czy nie wspomniałam o tym, że Maciej pisze cudowne wiersze?). Wybór niezwykle trudny, dlatego też Maciej dostał od nas w prezencie kilka dni na zastanowienie się. Wykorzystał je należycie, ponieważ już dwa dni później otrzymałyśmy wiadomość: marzeniem głównym jest wydanie tomiku poezji ozdobionego rysunkami autora (nie wspomniałam jeszcze, że Maciej pięknie rysuje?).
Cóż było robić? Od razu wzięłyśmy się do pracy! Mamy nadzieję, że już na początku nowego roku wręczymy Maćkowi jego upragniony tomik, a sam Maciej zostanie pozytywnie oceniony przez krytyków literackich.

A oto obiecany wiersz - relacja z naszego spotkania z Maciejem, autorstwa samego Marzyciela:

Podczas którejś z kolejnych chemioterapii,
Gdy leżałem przywiązany do łóżka,
Do mnie przybyły,
Panie które miłe były,
Z resztą mówić nie muszę,
Ponieważ tak samo powie każde,
Każde dziecko na oddziale,
I stwierdzi z łatwością,
Że pracę swą wykonują one wspaniale,
Pochwali i powie,
Oby tak dalej.
Dziękuję bardzo za prezent który otrzymałem
I przyznać muszę,
Że czegoś tak miłego,
W ogóle się nie spodziewałem.
Płyta super, extra muzyka, Beatlesi najlepszy zespół na świecie,
Czy się go słucha jesienią, wiosną w zimie czy lecie. 

 

spełnienie marzenia

2009-05-07

"Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać."

Walt Disney

Opowiem Wam bajkę. Będzie to historia o wytrwałości, cierpliwości i nadziei - o marzeniach i dążeniu do ich realizacji. Historia pełna niesamowitych zdarzeń i wzruszeń. Od początku zatem...

Za siedmioma górami, kilkoma morzami, wielkim jeziorem i malutkim oceanem istnieje beztroska kraina, w której wszyscy, bez wyjątku, wiodą żywot pełen szczęścia i miłości. Zwie się ona Bajlandią i znana jest tylko tym, którzy mają w sobie siłę, aby w nią uwierzyć całym sercem. I w tym oto przyjaznym otoczeniu żył sobie raz pewien złotowłosy chłopiec, którego imienia już nikt prawie nie pamiętał - dla wszystkich był po prostu Cherubinkiem, malutkim uduchowionym amorkiem przynoszącym radość i szczęście. Chłopiec był niezwykle zdolny, a jego największą zaletą była umiejętność przyciągania do siebie innych. Każdy, kto miał okazję go poznać, od pierwszej chwili stawał się jego przyjacielem. Chłopiec wiódł żywot beztroski, codziennie poznając i odkrywając nieznane zakamarki Bajlandii. Jednak w pewnym momencie samo oglądanie przestało mu wystarczać. "A jeśli kiedyś Bajlandia zniknie?" - zastanawiał się - "Co będą odkrywały inne dzieci? Kto im opowie o tym cudownym miejscu?". Z pomocą przyszedł mu przyjaciel Motyl - "Może spróbowałbyś opisać i narysować to, co widzisz?" - zaproponował chłopcu. I tak oto w głowie Cherubinka narodził się pomysł - będzie poetą! Od tej pory nie wyobrażał już sobie żadnej wyprawy bez podręcznego zeszytu i ołówka, które pozwalały mu utrwalić kolejne odkrycia dokonane w bajkowej krainie.
Czas mijał szybko, chłopiec rósł, jego przemyślenia i rysunki stawały się coraz dojrzalsze. Niestety, jak to w bajkach bywa, musiało zdarzyć się coś, co zakłóciło tę sielankę. Pewnego dnia nad Bajlandią zebrały się czarne chmury. Ot, zwykła burza, myśleli mieszkańcy. Jednak tego pechowego wieczoru nie spadła ani kropla deszczu, ani jeden błysk nie rozdarł ciemnego nieba. W powietrzu można było wyczuć niepokój, który udzielił się także mieszkańcom. Najczarniejsze chmury rozciągały się nad małym domkiem na skraju ulicy Wiosennej - domkiem, w którym mieszkał Cherubinek.
O nocnych wydarzeniach mieszkańcy dowiedzieli się dopiero nazajutrz - zaniepokoił ich brak małego blondynka z zeszytem pod pachą i ołówkiem za uchem. "Gdzie zniknął Cherubinek?" - pytali się nawzajem. Nikt nie znał odpowiedzi. Szybko okazało się jednak, że coś się stało - ich mały przyjaciel zachorował. Ciężkie czasy nastały w Bajlandii, mieszkańcy posmutnieli, nikt nie potrafił poprawić im humoru, dni płynęły powoli. Wraz z Cherubinkiem znikła radość i beztroska. A co się działo z chłopcem? Chłopiec szukał. Szukał drogi do zdrowia - a wymagało to wielu długotrwałych i dalekich podróży. Bardzo tęsknił za swoją ukochaną Bajlandią i przyjaciółmi, których tam pozostawił. Wiedział jednak, iż taka jest cena najważniejszego - zdrowia. Optymistycznie patrzył w przyszłość, w każdym niepowodzeniu dopatrywał się dobrych stron. "Kolejna podróż pozwoli mi poznać wiele nowych miejsc i ludzi, których przecież mogę opisać w moich wierszach" - myślał. Myślał, pisał, rysował. W czasie licznych podróży powstało wiele pięknych materiałów inspirowanych wszystkim, czego Cherubinek doświadczał. Choroba raz ustępowała, innym razem wracała - czas płynął, a Cherubinek nie poddawał się. Cieszył się życiem, podróżami, poezją, którą tworzył.
Jeden dzień, tylko jedna chwila czasem potrafi wywrócić cały świat do góry nogami. Taki dzień zdarzył się też w życiu Cherubinka - podczas jednej z wypraw do krainy Medyków chłopca odwiedziły dwie wróżki (w przebraniu - w tej krainie wciąż jeszcze świetnie pamiętano czasy inkwizycji...), które oczarowane jego urokiem postanowiły mu pomóc - zapytały o największe marzenie Cherubinka. "Marzenia..." - pomyślał - "Każdy ma ich tyle, jednak które jest największe?". Chłopiec jakiś czas rozmyślał nad propozycją wróżek, aż w końcu przypomniał sobie beztroskie czasy, czasy dzieciństwa spędzone w Bajlandii oraz swój niepokój o jej przyszłość. "Wiem!" - wykrzyknął - "Pragnę, aby cały świat poznał moją ukochaną Bajlandię! Taką, jaką ją widziałem, jaką odkryłem. Chciałbym pokazać moje wiersze i rysunki wszystkim, którzy potrafią naprawdę marzyć. Tak, to jest moje największe marzenie". Jako że wróżki nie lubią zbyt dużo się zastanawiać, wzięły się od razu za organizację. Zaangażowały wielu dobrych ludzi, którzy poznawszy tylko Cherubinka z wielką chęcią przyłączali się do realizacji Jego marzenia.
Aż w końcu nadszedł TEN dzień, dzień, w którym niemożliwe stało się realne. Wielki dzień. Tego właśnie marcowego dnia w Pałacu Książki i Muzyki odbył się wielki bal, którego głównym bohaterem był nie kto inny, a sam Cherubinek. Silny, pełen optymizmu i radości. Wieczór zapowiadał się niezwykle ciekawie - utwory chłopca zostały zebrane w niebieskiej książeczce, ozdobionej jego rysunkami. "Nareszcie!" - pomyślał Cherubinek - "Każdy pozna Bajlandię!". Do Pałacu przybywało coraz więcej miłośników poezji, licznych przyjaciół Cherubinka oraz wielu nieznajomych zainteresowanych wielkim balem na cześć chłopca. Kiedy już wszystkie miejsca zostały zapełnione, ceremonię należało rozpocząć. Zgasły światła. Na scenę weszli goście i prowadzący uroczystość, znany i lubiany mieszkaniec Bajlandii, pan Tomasz Kammel. Kim byli goście, zapytacie? Otóż same znakomitości - nieoceniona pani Emilia Krakowska, dobra wróżka z krainy Teatralnej oraz człowiek o niesamowitym głosie, pan Krzysztof Kolberger - z krainy tej samej. Kiedy już wszyscy byli gotowi na scenę wkroczył Cherubinek, onieśmielony nieco błyskiem fleszy fotoreporterów, zawstydzony z lekka tłumem fanów. Ale trema, rzecz ulotna - odeszła w niepamięć szybciej niż się pojawiła. Najwyższy czas zacząć.
Po chwili, dzięki prowadzącemu, zaproszeni goście oraz przyjaciele chłopca mogli poznać jego prawdziwe imię, o którym dawno już zapomnieli - Maciej, tak właśnie brzmiało. Przywołano beztroskie lata spędzone w Bajlandii, wprowadzając tym samym zgromadzonych w magiczny świat dziecięcych marzeń, pięknych snów i najskrytszych pragnień. A kiedy nastrój był już odpowiedni, goście zaczęli czytać cherubinkowe wiersze. Sala zapatrzona w autora, a może także w głąb siebie i własnych pragnień oraz myśli - słuchała. Niezwykły spektakl autor urozmaicał historiami ze swojego życia, złotymi myślami zapadającymi w pamięć. Było trochę śmiechu i trochę łez - łez szczęścia i wzruszenia. Było pięknie.
Nadszedł niestety czas powrotu z krainy marzeń, skończyły się wiersze, i czas dobiegł tez końca. Ale czy oznaczało to całkowity powrót do szarego świata codzienności? Dzień jeszcze trwał, należało go wykorzystać jak najlepiej. Cherubinek zasiadł za wielkim stołem, do którego ustawiła się spora kolejka zafascynowanych Jego poezją gości. Przyszła chwila sławy - fotografie, autografy składane wiecznym piórem na kolejnych egzemplarzach tomiku wierszy. A także wywiady, niekończące się rozmowy i podziękowania. Kwiaty, uściski. Po kilku godzinach jednak zmęczenie dało o sobie znać - nasz Cherubinek po podpisaniu ostatniej książeczki, po wykonaniu ostatniego zdjęcia zapragnął porozmyślać nad całym niezwykłym dniem, dniem pełnym wrażeń. Przyszedł czas na pożegnanie, z gośćmi, wróżkami. Dzień dobiegł końca. Nastała noc, cicha i spokojna. A Cherubinek? Nazajutrz czekała go kolejna trudna wyprawa. Jednak przekonał się, że marzyć warto, ponieważ wystarczy odrobina cierpliwości, a na drodze każdego rozmarzonego człowieka mogą pojawić się wróżki, które pomogą w realizacji tego, co na pozór wydaje się niemożliwe. Cherubinek uwierzył, że także marzenie o odnalezieniu zdrowia może się niebawem spełnić - wystarczy tylko bardzo tego chcieć.