Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2009-04-26
W to niedzielne, pogodne popołudnie wybrałyśmy się wraz z Dominiką, aby odwiedzić naszego Marzyciela Kacpra. Po drobnych korektach trasy udało nam się dotrzeć na miejsce ;). Kacperek przywitał nas zawstydzony i wciśnięty w kąt wersalkiJ. Na szczęście lodołamacz, którym były magiczne klocki i puzzle, pozwolił nam przełamać nieśmiałość. Po krótkiej, acz intensywnej zabawie klockami, Kacper wyznał nam swoje marzenie-Przenośne DVD, a do tego koniecznie ulubione bajki - „Spiderman" i „Auta". Znając już marznie Kacperka udałyśmy się z Dominiką w drogę powrotną, aby postarać się je spełnić jak najszybciej.
spotkanie
2009-06-07
Jak wiadomo marzeń jest wiele i niekoniecznie to pierwsze jest tym prawdziwym. Dlatego też w ten niedzielny poranek wybrałyśmy się wraz z Dominiką do naszego Marzyciela Kacpra. Kacperek bardzo ucieszył się z podarowanych zabawek, szczególnie z trójwymiarowych puzzli i gier, których jest fanem;). Po odpakowaniu od razu przystąpił wraz z braćmi do zabawy. Po chwili rozrywki nadszedł najważniejszy moment spotkania-rozmowę o Marzeniu. Okazało się, że nasz Marzyciel zastanawiał się nad nim już wcześniej. Najbardziej chciałby pojechać nad Bałtyk z całą swoją rodziną. Oczywiście podczas pobytu nad morzem nie może zabraknąć rejsu statkiem czy spacerów po plaży. W poczuciu spełnionej misji i szczęśliwe z powodu odkrycia praw)dziwego marzenia udałyśmy się z Dominiką w drogę powrotną do Lublina. Bałtyku, czekaj-Kacperek przybędzie.
spełnienie marzenia
2010-05-20
We środę rozpoczęła się moja przygoda z Kacprem i jego rodziną. Moją misją była jak najlepsze realizacja marzenia Kacperka, a mianowicie - wyjazd nad Bałtyk, a dokładnie do Międzyzdrojów. Tego dnia po zajęciach szybko spakowałam walizkę i popołudniu pobiegłam na dworzec PKP. Tam już czekał na mnie mój Marzyciel z rodziną. Nie trudno było się odnaleźć, ponieważ gromadka była dość liczna - Kacper (6,5 lat), Krystian (5 lat), Szymek (2,5 lata), Julcia (1,5 roku), mama oraz babcia. Czekała nas dłuuuuga, bo aż 12-godzinna, podróż pociągiem. Na samą myśl, zwłaszcza chłopcy, byli bardzo podekscytowani, ponieważ po raz pierwszy podróżowali pociągiem i to w dodatku całą noc! Zanim jeszcze weszliśmy do pociągu, zostałam ochrzczona przez dzieci mianem „cioci" J
Po długiej podróży, kiedy w końcu dojechaliśmy do Międzyzdrojów, musieliśmy zmienić środek transportu i jeszcze 30 km pojechać busem, ponieważ nasze miejsce zakwaterowania było w Dziwnowie. Gdy dotarliśmy do Villi Sońka, czekał już tam na nas pan Mariusz, który serdecznie nas przywitał i oprowadził po Villi. Na koniec powiedział, żebyśmy odpoczęli po podróży bo po południu czeka nas pierwsza atrakcja - rejs po Zalewie Kamieńskim. Po śniadaniu, szkoda było czasu na spędzenie go w domu, więc poszliśmy na spacer po okolicy. Wysłaliśmy kartki pocztowe i nakarmiliśmy chyba wszystkie ryby w Zatoce. Po czym udaliśmy się zwiedzić dokładnie port. Kacper zastanawiał się, którym statkiem wyruszymy w rejs i wybrał sobie najpiękniejszy, po czym okazało się, że dokładnie tym wypłyniemy. Zajęliśmy najlepsze miejsca na statku, oczywiście na samym dziobie, żebyśmy mogli wszystko dokładnie widzieć. Gdy tylko oddaliliśmy się od brzegu, Kacper zauważył interesującą rzecz na powierzchni wody - mnóstwo wystających prętów i belek. Po dokładnym przyjrzeniu się stwierdził, że z pewnością jest to wrak statku, który od lat leży na dnie morza. Kacper wyłożył mi na ten temat całą ideologię i opowiedział jak ten statek mógł się tutaj znaleźć i dlaczego nikt go jeszcze nie wydobył z dna. Schodząc z pokładu napotkaliśmy się jeszcze na pirata! Musieliśmy zrobić z nim całą sesję zdjęciową.
Wieczorem wybraliśmy się nareszcie na plażę! Kacper po raz pierwszy widział Morze Bałtyckie! Ile przy tym radości było!! Obserwowaliśmy statki w oddali i zgadywaliśmy dokąd płyną, a później z chłopcami postanowiliśmy zebrać wszystkie muszelki z plaży J Szybko okazało się, że nie damy rady zebrać wszystkich, ponieważ jest ich tak dużo. Zatem zebraliśmy cały woreczek i z nowymi skarbami wróciliśmy do domu.
Drugiego dnia po śniadaniu pojechaliśmy całą gromadką do Międzyzdrojów. Tam zobaczyliśmy wszystko, co tylko chciał obejrzeć nasz mały Marzyciel. Na samym początku wybraliśmy się do Muzeum Figur Woskowych, gdzie spotkaliśmy Shreka i Mamuta z „Epoki Lodowcowej". Wyglądali jak prawdziwi! Następnie poszliśmy na molo i spacerując po nim weszliśmy w głąb morza. Zrobiło to ogromne wrażenie na Kacperku i Krystianie i Szymku. Po czym zeszliśmy z mola prosto na plażę. Dzięki sprzyjającej pogodzie chłopcy mogli popluskać się w wodzie. Po tak aktywnym przedpołudniu trzeba była coś zjeść, by mieć siły na dalsze atrakcje. Po obiedzie przeszliśmy się Promenadą Gwiazd, gdzie mogliśmy zobaczyć odbite dłonie w alejce. Jednak większą uwagę dzieci przykuł ogromny plac zabaw w pobliżu. Trzeba przyznać, że robił wrażenie. Kształtem przypominał ogromny statek i atrakcji też było co niemiara! Huśtawki, zjeżdżalnie, piaskownice, samochody, karuzele, zjazd na linie i dziesiątki innych... Chłopcy nawet nie myśleli o opuszczeniu placu zabaw, do czasu, gdy zmęczenie dało się we znaki J Postanowiliśmy wracać do Dziwnowa, jednak wcześniej trzeba było skosztować najlepsze lody w Międzyzdrojach. Nie obyło się także bez przejażdżki na automatach. Po powrocie zrobiliśmy sobie jeszcze spacer po plaży.
Sobotę spędziliśmy w Dziwnowie. Zwiedziliśmy całe miasteczko i chyba odwiedziliśmy każdy sklep z zabawkami. Nad Zatoką znaleźliśmy, według Kacpra, chyba największą na świecie kotwicę. Trzeba było ją uwiecznić na zdjęciu. Spacerując po Dziwnowie napotkaliśmy się znowu na automaty. Oczywiście to był raj dla mojego Marzyciela i jego braci, więc trzeba było WSZYSTKIE wypróbować! Wyścigówki, radiowozy, wozy strażackie, dyliżanse, motocykle, konie i wiele innych! J Popołudnie spędziliśmy w parku i oczywiście na placu zabaw.
W niedzielę ponownie wybraliśmy się do Międzyzdrojów. Okazało się, że tego dnia było wesołe miasteczko w okolicach plaży. Śmiechu i radości było co niemiara. Każdy znalazł coś dla siebie. Kacper, nawet odważył się na wejście do gabinetu strachu. Jednak po wyjściu zdecydowanie tego pożałował, mówiąc że jest to jedyna rzecz, która mu się nie podobała w czasie wyjazdu. Prosił nawet, bym koniecznie przekazała wolontariuszom, żeby nigdy w życiu nie wchodzili do żadnego gabinetu strachu, bo tam jest tak strasznie. Po ustrzeleniu nagród postanowiliśmy pojeździć kolejką po całych Międzyzdrojach. Kiedy skończyła się wycieczka kolejką, oczywiście nie mogło zabraknąć wizyty na ulubionym placu zabaw chłopców. Wracając do Dziwnowa nie mogliśmy przejść obojętnie obok „naszej" lodziarni J Wieczór, tak jak w poprzednich dniach spędziliśmy na plaży.
Kolejnego dnia zrobiliśmy sobie wycieczkę do Kamienia Pomorskiego. Tam, zwiedziliśmy port i „stary zamek", jak to nazwał Kacper. Poszliśmy również do parku rozrywki dla dzieci. Nawet malutka Julka znalazła też dla siebie rozrywkę J Z powodu niesprzyjającej pogody wróciliśmy do Dziwnowa wcześniej niż planowaliśmy. Ku naszemu zdziwieniu w Dziwnowie przywitało nas słońce. W związku z czym po szybkim obiedzie udaliśmy się na upragnione automaty J Później oczywiście poszliśmy na dłuuuuuuuuuuuugi spacer nad morze w poszukiwaniu muszelek. Kacper z braćmi wpadli na pomysł, że uzbierają tyle muszelek, ilu jest wolontariuszy w Fundacji Mam Marzenie! To było wspaniałe!! J W międzyczasie akurat zadzwonił koordynator naszego oddziału i z zaciekawianiem pytał jak przebiega spełnienie marzenia i czy Kacprowi się podoba. Długo nie musiałam Kacpra namawiać, by sam opowiedział Bartkowi jak mu się podoba J Gdy uzbieraliśmy już wystarczająco dużo muszelek chłopcy oznajmili, że zmęczyło ich to i pora wracać do domu - „ciociu, przecież jeszcze porządek musimy zrobić z tymi muszelkami w domu".
Ostatni dzień był bardzo aktywny. Ponieważ trzeba było pożegnać się z morzem, spakować się oraz zrobić ostatnie zakupy. W związku z tym z Kacprem wybrałam się na wycieczkę do Międzyzdrojów. Tam nasz Marzyciel pożegnał się z Bałtykiem, zebrał jeszcze trochę muszelek, żeby wystarczyło dla każdego oraz w końcu kupiliśmy upragniony statek z muszelek! Przez cały pobyt nad Morzem Kacper nie mógł zdecydować się który statek mu się najbardziej podoba, aż w końcu podjął męską decyzję J Po powrocie spakowaliśmy ostatnie bagaże i ruszyliśmy w drogę powrotną do Lublina. Podróż trwała całą noc i pomimo tego, że nie był to już pierwszy raz jak chłopcy jechali pociągiem, radości było tyle, ile za pierwszym razem J Do Lublina dojechaliśmy rano. Przyszedł czas na pożegnanie. Gdy każdy z Maluchów uścisnął mnie, Kacper powiedział, że strasznie się cieszy, bo jego marzenia naprawdę się spełniło! Dla takich chwil warto robić wszystko!
Serdecznie chciałabym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do spełnienia marzenia Kacpra! Zwłaszcza panu Mariuszowi, który użyczył nam kwater w Villi Sońka oraz pobliskiej restauracji, w której mogliśmy się stołować. Dziękuję także Pani Bileterce, która pozwoliła nam wejść za darmo do Muzeum Figur Woskowych.
Autor: Natalia K.