Moim marzeniem jest:
Mariusz Pudzianowski
pierwsze spotkanie
2006-08-26
Wizytę w Oskarkowym domu zapamiętamy zapewne na długo, gdyż upłynęła nam w humorach doskonałych, dzięki niezwykłej atmosferze tam panującej i radości, która z domowników wprost emanowała udzielając nam się już po chwilkach kilku.
Decyzja o jeździe na poznanie marzenia tego uroczego chłopca zapadła na chorzowskim przystanku. Jeszcze tylko telefon do mamy z pytaniem czy możemy przyjechać, szybki powrót do Katowic w celu zakupienia lodołamacza i już siedziałyśmy w tramwaju wiozącym nas do Bytomia. W Bytomiu szybko odnaleźliśmy czekającą na nas mamę Oskara, która wyjechała po nas na dworzec i dowiozła pod sam dom.
Oskar czekał przed blokiem. Na początku zdawał się nie być zainteresowany rozmową z nami, ale lodołamacze jak zwykle zdziałały cuda i już po chwili przeniosłyśmy się w świat jego zabawek i zainteresowań.
Miałyśmy więc okazję postrzelać z broni naszego Marzyciela, co nie było zadaniem łatwym, posłuchać wiadomości o "terroryście" ukrywającym się w sąsiedniej klatce i planach Oskara i jego kolegów co do poradzenia sobie z tym problemem. W ten sposób poznałyśmy pierwsze marzenie chłopca - zostać antyterrorystą. Temat ten bardzo nas zaciekawił, a nasz Marzyciel wyczerpująco odpowiadał na nasze pytania, w szczegóły dotyczące ewentualnej "likwidacji" intruza wolałyśmy się jednak nie wdrażać głębiej, by w razie czego o współudział nie zostać oskarżonym...
Oskar opowiadał nam o swoich kolegach, o klubie, który założyli wspólnie na podwórku, o swoich ulubionych zwierzakach - psie i chomiku, które mogliśmy poznać osobiście, o miłości wielkiej do żółwia Franklina... Opowiadał o wakacjach, o jeździe na koniu i wspinaczce na skałę, której wysokość wywarła na nas ogromne wrażenie. Największe marzenie Oskarka miało jednak dopiero zostać nam zdradzone na samym końcu... Oskar najbardziej marzy bowiem o spotkaniu z idolem swym największym - Mariuszem Pudzianowskim.
Już przygotowuje się do tego spotkania wyszukując w Internecie wszystkich szczegółów dotyczących swego ulubieńca, zna nawet wielkość jego bicepsów! Poza tym plan rozmowy ma już ułożony i pytania przygotowane by w chwili odpowiedniej móc je zadać osobiście i ciekawość swą zaspokoić, wiedzę poszerzyć i móc opowiadać kolegom później o spotkaniu tym niezwykłym. My też z niecierpliwością spotkania tego wyczekiwać będziemy by znów móc się spotkać z Oskarkiem i jego rodziną.
Kiedy Oskar już opowiedział wszystko o zawodach Strong Man'ów i szczegółach marzenia dotyczących, zdjęcia z wakacji pokazał i o sobie sekretów zdradził kilka zadał grzecznie pytanie czy już wszystko wiemy. Po odpowiedzi twierdzącej zapytał o możliwość pójścia na podwórko i zostawienia nas z rodzicami swoimi. Zostałyśmy więc jeszcze w tym gościnnym domu różnymi smakołykami uraczone i potężną dawką śmiechu. Kiedy wychodziłyśmy z ich domu Oskar z uśmiechem pomachał nam na pożegnanie.
inne
2006-12-08
W piątkowe przedpołudnie udaliśmy do Bytomia aby spotkać się z najsilnieszym człowiekiem świata i jego największym fanem a Naszym Marzycielem - Oskarem. Chłopak czekał na Nas w domu, nie spodziewająć się kto dziś odwiedzi go w domu. Domyślał się na pewno że będzie miał mnóstwo gości gdyż rodzice przygotowali wspaniały poczęstunek. Nie zdradzili Oni jednak kto tym gościem będzie. Z Pudzianem spotkaliśmy się przed drzwiami Oskara, zadzwonił do mieszkania a mały Oskar otworzył mu drzwi. Pudzian przywitał się z Oskarkiem - Się ma mały. Chłopak przywitał się że swoim idolem i zaprosił go do swojego pokoju do którego nie został wpuszczony nikt inny. Gdy już chłopcy sobie porozmawiali na osobności dołączyli do grona pozostałych gości - rodziców, wolontariuszy, dziennikarzy. Rozpoczeła się sesja zdjęciowa. Oskar nie tylko udzielił wywiadu ale również sam przepytał Mariusza Pudzianowskiego. Przyszedł czas na obiadek, który zamówiony został w Katowicach. Dla Oskara była to możliwość przejażdzki autem strongmena oraz dalszej wesołej rozmowy. Każdy kto zna śląskie drogi wie że czasem krótką odległość pokonuję się tu dłuższą chwile. I tym razem przejazd zajął Nam 1h czego Oskar zupełnie nie zauważył, w końcu była to okazacja do rozmowy i przebywania w towarzystwie swojego idola. Po przyjeździe do Katowic pożegnaliśmy Mariusza, który miał tego dnia występy na śląsku. Zaś Oskar w towarzystwie rodziny i wolontariuszy udał się na przepyszny obiadek.