Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-10-24
Wtorkowe popołudnie spędziliśmy w Górnośląskim Centrum Matki i Dziecka na poznaniu nowego marzenia. Mimo różnych komplikacji dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce. Powolutku, po cichutku weszliśmy na sale, podeszliśmy do łóżka naszej marzycielki i wręczyliśmy jej lodołamacz.
Na początek Marzycielka oglądała prezenty od nas dostała. Potem kilka pamiątkowych zdjęć. Klaudia, bo tak nazywa się nasza marzycielka, to urocza dziewczynka o ślicznych oczkach i czarującym uśmiechu. Z pozoru wydaje się być nieśmiała i wstydliwa, ale tak nie jest. Jej ulubione kolory to czerwony, różowy i niebieski. Jak już wcześniej zdradził nam tata, dziewczynka uwielbia takie postacie z bajek jak wspaniały Kubuś Puchatek czy niepowtarzalny, a wręcz jedyny w swoim rodzaju - Franklin. Nasza kochana marzycielka, jak jej każda rówieśniczka, wiele czasu spędza na zabawie z lalkami.
Właśnie od tego zaczęliśmy temat o jej największych marzeniach. Z pośród czterech kategorii otrzymaliśmy odpowiedź na dwie. Pierwsza z nich to kim chciałabym zostać. Klaudia zdradziła nam, że panią sprzedawczynią, która pracuje w dużym sklepie z zabawkami. Druga z kategorii to chciałabym dostać - "lalkę Baby Born" -odpowiedziała Klaudia. Nikt z nas na pewno się nie dziwi, dlaczego takie marzenie. Przecież to oczywiste, jeśli nasza marzycielka tak bardzo lubi się bawić lalkami. Ale to jeszcze nie koniec. Sama lalka nie wystarczy...W czym będzie wyprowadzana na spacery ?? Gdzie będzie spać ?? W co się ubierze, kiedy będzie chłodno ?? Na te wszystkie pytania Klaudia już wcześniej przygotowała sobie odpowiedzi. Wymieniła po kolei rekwizyty, które będą jej przydatne do lalki. Było ich jednak tak dużo, że poprosiłam marzycielkę o pomocniczy rysunek, na którym byłoby to wszystko dokładnie narysowane.
Dochodziła pora wieczorynki, więc nie chcieliśmy przeszkadzać ani Klaudii ani innym pacjentom na sali, dlatego też powoli zaczęliśmy się zbierać. Jeszcze tylko ostatnie machnięcie ręką w geście "papa" na pożegnanie i już nas nie ma. Z nadzieją na następne, szybkie spotkanie opuściliśmy oddział i udaliśmy się do domu.
inne
2006-11-15
Sobotnie popołudnie spędziliśmy w GCMiD w Katowicach na spełnieniu marzenie Klaudii. Była popołudniowa godzina, gdy dotarłyśmy na 4-te piętro Oddziału Hematologii i Onkologii, na którym przebywa teraz nasza marzycielka. Z wieloma zapakowanymi w zielony papier pudełkami weszliśmy do właściwego pokoju, który wskazała nam nasza marzycielka. Klaudia była bardzo zaskoczona tak dużą ilością prezentów, bo przecież chciała tylko lalkę Baby Born z akcesoriami. Chyba nie zdawała sobie sprawy, ze tego wszystkiego jest tak dużo.
Zapytałyśmy, od którego pudełka zaczniemy rozpakowywanie. Wskazała na odpowiednie, więc zaczęłyśmy rozpakowywać papier. Jeszcze do końca nie wyciągnęłam pudełka z papieru, a Klaudia już wiedziała, co to jest. To głęboki wózek - oświadczyła. Następne pudełko, które grzecznie czekało w kolejce do rozpakowywania było tym najodpowiedniejszym prezentem, ponieważ to właśnie w nim znajdowało się marzenie - lalka Baby Born. Gdy zapytałyśmy marzycielkę czy ma już imię dla lalki, odpowiedziała, że tak - Jessika.
No więc z biegiem czasu jedno pudełko po drugim było rozpakowywane. Z każdą chwilą odkrywałyśmy kolejne akcesoria dla Jessiiki. Pojawiło się łóżeczko, krzesełko do karmienia lalki, wanienka, nosidełko i inne rzeczy. Jeszcze wszystkiego dobrze nie rozpakowałyśmy, a już Klaudia wczuła się w rolę mamy Jessiki i lalka w ciągu kilku minut miała założony pampers i była przebrana w rajstopki, różową spódniczkę i bluzeczkę ze wstążeczką. W międzyczasie robiliśmy sesję zdjęciową z naszą marzycielką o przeuroczym uśmiechu i jej laką Jessiką.
Wszyscy byliśmy zafascynowani wspólną zabawą, ale było już trochę późno i niestety musieliśmy zbierać się już do domu. Otrzymaliśmy jednak pozwolenie Klaudii, żeby kiedyś przyjść i pobawić się razem z nią i "córeczką" Jessiką. Potem pożegnaliśmy się po cichutku wymknęliśmy się z sali, żeby nie przeszkadzać pogrążonej w zabawie Klaudii.