Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-02-19
...Jest uzdolniony plastycznie, w wolnych chwilach czyta książki, dużo maluje. Ma na swym koncie role teatralne, zagrał m.in. Króla Popiela. Założył własną stronę internetową a w komputerze tworzy przepiękne pokazy slajdów. Jego pasją są zwierzęta, przyroda, historia i komputery, o których wie naprawdę dużo. Pomimo tak wielu zainteresowań i czasu, który im poświęca, w dzienniczku ucznia ma same piątki.
Można zapytać:
- Kim jest ten uzdolniony człowiek?
Tym "złotym" dzieckiem jest czternastoletni Marek z Tychów, nasz kolejny marzyciel. Spotykamy się z nim w domu w niedzielne przedpołudnie.
Marek od 11 lat choruje na dystrofię mięśniową, genetyczną chorobę powodującą zanik mięśni.
Razem ze swoimi rodzicami i starszym bratem przyjmują nas bardzo ciepło. Zostajemy zaproszeni do pokoju naszego młodzieńca. Na powitanie Marek otrzymuje od nas dwie książki przyrodnicze na widok których bardzo się ucieszył. Marzyciel jest otwartym, uśmiechniętym i bardzo sympatycznym dzieckiem. Bez żadnych zahamowań Marek zaczyna opowiadać o sobie i o swoich zainteresowaniach. Przedstawia nam swojego przyjaciela, rocznego pieska rasy "yorkshire terier" z którym jest bardzo związany emocjonalnie. Nietrudno nam było dostrzec jakie zwierze jest ulubieńcem Marka. W całym pokoju roiło się od maskotek, naklejek, figurek w kształcie delfinów, których nie sposób było się doliczyć.
- Tak, to właśnie one są najbliższe mojemu sercu. Marzę o tym, aby kiedyś zobaczyć je w delfinarium - sumuje marzyciel.
W jego oczach i na jego twarzy widać radość ilekroć opowiada o delfinach. Wie o ich życiu prawie wszystko czego można dowiedzieć się z książek i literatury. Nie pozostaje nam nic innego, jak zająć się spełnianiem marzenia naszego nastolatka. Kilka pamiątkowych fotek, pożegnanie i zabieramy się do pracy
inne
2006-08-05
I co mam Wam powiedzieć? Tego nie da się opowiedzieć słowami, dni, jakie spędziłem, a raczej przeżyłem w Barcelonie zapamiętam do końca mego życia. Miałem lęk przed lotem samolotem, to w końcu moje pierwsze uniesienie się w przestworza. Jakże było wielkie moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że będziemy mieszkać w przepięknym domu z basenem. I tak odpoczywałem czując się jak w raju w otoczeniu dzikich gołębi. Drugiego dnia po przebudzeniu pani Ewa oświadczyła, że mam dziś bardzo ważne spotkanie. Domyślałem się, że chodzi o delfiny. Pojechaliśmy do ZOO gdzie zostałem bardzo serdecznie przywitany przez pracownika ogrodu zoologicznego i otrzymałem wspaniałe prezenty, potem zostaliśmy zaprowadzeni do budynku, w którym był występ delfinków. Po całym spektaklu, kiedy wyszedł już ostatni widz, a ja zostałem w środku, przyszła treserka i pozwoliła mi dotknąć w nosek jednego z delfinków, a drugiego pogłaskać po płetwie ogonowej. Miałem też możliwość pokazania kilku gestów, po których delfinki zaśpiewały, pomachały płetwami, a nawet na moje życzenie mnie ochlapały. Hura!!! No i moje marzenie się spełniło!!!. Wystąpiła dla mnie również foka, a potem poszliśmy zwiedzać cały ogród zoologiczny. Niesamowite uczucie towarzyszyło mi w przechadzaniu się w "Muzeum figur woskowych". Trzeciego dnia zwiedzałem Barcelonę, oczywiście nie mogło zabraknąć wizyty w Parc Guell gdzie jest najdłuższa i najpiękniejsza ławka na świecie. Ten dzień zakończył się w restauracji, gdzie miałem możliwość zasmakowania owoców morza, były dobre, ale nie zmieniłbym kuchni na inną, polska najlepsza. Ale cieszę się, że miałem możliwość posmakowania rarytasów Hiszpanii. Relaks w basenie w piątkowe przedpołudnie przygotował nas do zwiedzania Klasztoru Montserrat w Katalonii. Wspaniałym zakończeniem mojej przygody w Barcelonie było obejrzenie tańczących fontann. Było cudownie, fantastycznie, do końca życia tego nie zapomnę. Dziękuję Fundacji "Mam Marzenie" i wszystkim spotkanym tam osobom za uszczęśliwienie mnie i pozwoleniu zapomnieć choć na chwilę o chorobie. Dziękuję również w imieniu moich rodziców za to, że mogli oderwać się od dnia codziennego i mogli cieszyć się razem ze mną moim szczęściem pieczętując to łzami szczęścia. DZIĘKUJĘ!!! Wiem, że byłem przez te 5 dni najszczęśliwszym dzieciakiem pod słońcem.