Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-04-12
Aż 5 wolontariuszek pragnęło poznać naszą nową marzycielkę w piękne wiosenne popołudnie. Trafiliśmy do domu, a potem do pokoju, gdzie przywitała nas odrobinę onieśmielona, ale za to niezwykle ciepło uśmiechająca się do nas śliczna dziewczynka. Leżąc na łóżku (dziewczynka nie może się poruszać) poprosiła mamę o swoje ulubione zabawki i zaczęła z nami rozmowę przeplataną opieką nad lalą niemowlakiem. Dowiedziałyśmy się, że dziewczynka nie tylko wygląda na niezwykle radosną osobę, ale taka jest. Uwielbia zabawy z bratem, szczególnie, gdy on puszcza jej na komputerze ulubione polskie i nie tylko przeboje a ona je śpiewa. W przedszkolu Weronika wiele rysuje, lepi figurki. Nie lubi podróżować, gdyż męczą ją nawet wyjazdy do szpitala. Lubi oglądać niektóre seriale, ale sądzi, że nie chciałaby nikogo spotkać. Absolutnie jednak byłyśmy pewne, ze za chwilę marzycielka wyjawi swoje największe Marzenie. Pytała o czym marzą inne dzieci, więc opowiadałyśmy jej o naszych Marzycielach. Nagle.. Weronika oznajmiła, że jest coś czego bardzo pragnie. Oprócz lalek niemowlaków uwielbia Barbie i chciałabym mieć rodzinkę z córką i synkiem a dla nich ogromny dom dla lalek. Przekonana o tym, że bawiłaby się nim nieustannie utwierdziła nas w przekonaniu, że wszystkie dzieci mają marzenia, choć rodzice byli przekonani, że nie pojawi się żadne pragnienie.
A jednak... do zobaczenia Marzycielko.
inne
2006-07-31
Ciepłe popołudnie zarezerwowane było na wyjątkową wizytę u Marzycielki Weroniki.
Auto z zielonymi pakunkami zawierającymi całą rodzinę Barbie czekało w Bytomiu na wyjątkowych krakowskich gości, którzy mieli dołączyć do grupy. Przekonali się oni o wyjątkowej specyfice śląskich dróg, w ciągu kilku minut można przejechać kilka miast.. i tak po chwilowych pobytach w Katowicach i w Piekarach i w Rudzie... trafili do Bytomia.
Razem, w 2 środkach transportu, jechaliśmy do domu Weroniki. I tu krakowscy mieszkańcy przekonali się, że to nie koniec śląskich niespodzianek - przy jednej asfaltowej ulicy znajdują się bloki oznaczone różnymi nazwami ulic i różnymi numerami - nie radzą sobie z nimi bezbłędnie nawet rodowici ślązacy.
Ale dotarliśmy!
Marzycielka witała nas przed blokiem, na rękach mamy.
Weszliśmy do domu, gdzie czekał na nas tata, a potem (pytając o pozwolenie!) dołączył do nas przemiły brat Marzycielki.
Z wolontariuszami przybyli wyjątkowi goście - rówieśniczka Weroniki - Marcelinka wraz z mamą. Dziewczynka przyjechała poznać Weronikę i podarować jej od siebie bajkową karocę z barbi w sukni balowej oraz domek o pojawienie się którego zadbała będąca z nami mama oraz babcia dziewczynki..
Potem Marcelinka pomagała w rozpakowywaniu kolejnych pakunków i przynosiła jej wszystkie lalki, potem mebelki, niezbędne w domku sprzęty.. dziecinna nić porozumienia nawiązała się błyskawicznie. Dziewczynki z zapałem bawiły się w mamę i tatę, zajmowały wychowaniem dzieci i po każdej lalkowej nocy zamieniały się rolami. W tym czasie na środku pokoju pojawiały się ściany podłogi, dach.. trzech mężczyzn zabrało się za budowę trzypiętrowego domu. Oczywiście, jak to na wyjawiających wyjątkowe zdolności techniczne i architektoniczne panów, przystało.. willa wzniesiona została błyskawicznie..
Ujrzeliśmy kuchnie, łazienkę, sypialnie, pokój dzieci, salony..
Zachwytów mnóstwo, uśmiechnięta marzycielka w ramionach mamy rozpoczęła umeblowywanie domu, w czym niezwykle pomagała jej Marcelinka. Chwilę potem rodzina Barbie Weroniki wprowadziła się do domu.. dziewczynki zajmowały się przyjemnościami dnia codziennego i lalkową familią, a my skorzystaliśmy ze słodkiego przyjęcia przygotowanego dla nas.
Potem już był czas na pożegnania, obietnica kolejnego spotkania, prezent od Weroniki dla nowej przyjaciółki (pluszowy piesek) i ..pozostawiliśmy Marzycielkę z jej wymarzonym domkiem..