Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-04-23
Tego niezwykle słonecznego, niedzielnego południa, wybrałyśmy się do szpitala w Chorzowie, aby tam poznać marzenie pięcioletniego Kubusia. Chłopiec leżał w sali, w której obowiązywał reżim sanitarny. Zatem ubrane w zielone fartuchy i z maseczkami na ustach przywitałyśmy Kubusia. Chłopiec wstydził się nieco rozmawiać z nami, ucieszył go jednak prezent, jaki od nas dostał. Po męczących próbach wyciągania Batmana z pudełka w końcu się udało i mógł się nim zacząć bawić. Chłopiec opowiadał, że na balu karnawałowym chciał być Batmanem, ale nigdzie nie było stroju więc został Spidermanem:). Pokazał nam także inne swoje zabawki - potwory, które były także jego ulubionymi.
Kiedy nadszedł moment poznania marzenia dowiedziałyśmy się, że Kuba chciałby pojechać nad morze, popływać statkiem i porozmawiać z jego kapitanem. Koniecznym wydaje mu się także zjedzenie rybki nad morzem..
Wcześniej oglądał morze jedynie na fotografiach i filmach, nigdy go jednak nie widział go na żywo. Pytany o inne pragnienia i marzenia awaryjne dodał z przekonaniem, że nie marzy o niczym innym tylko o morzu, wszystko poza tym ma. Jego pewna odpowiedź nie budziła naszych wątpliwości. Bałtyk chyba już czeka na naszego małego Marzyciela.
Choć przebywanie razem z Kubusiem sprawiało nam ogromną przyjemność ponaglone przez czas pożegnałyśmy jego i jego mamę i ruszyłyśmy w stronę kolejnej szpitalnej sali
inne
2009-05-01
Spełnianie Kubusiowego marzenia rozpoczęło się późnym wieczorem na katowickim dworcu od nieustannych pytań o to "kiedy ten pociąg wreszcie przyjedzie" i "z której strony"? Ech niecierpliwił się nasz Marzyciel, ale przecież miało się zacząć spełniać jego największe marzenie, więc zniecierpliwienie było jak najbardziej zrozumiałe... Wreszcie z megafonu usłyszeliśmy informację, że pociąg do Świnoujścia wjedzie na peron. Kubusiowi uśmiechnęły się oczka i już po chwili układał się w przedziale do snu, prosząc mamę o konieczne przebranie w piżamkę, bo przecież każde dziecko wie, że śpi się nie w ubraniu, ale w piżamce i dla Kubusia nie ma znaczenia czy jest to łóżko czy pociąg :) Poprosiłyśmy, podobnie jak na pierwszym spotkaniu o zgodę na zdjęcie, i znów jej nie odstałyśmy:) w momencie odjazdu pociągu zgoda na uwiecznienie tego momentu jednak się pojawiła.. Jeszcze tylko krótkie pożegnanie z dziadkami i przeraźliwy gwizd pociągu... A więc ruszamy w kierunku morza!
Z nadmiaru emocji i wrażeń sen zmógł naszego Marzyciela dopiero po godzinie pierwszej w nocy. Do tego czasu wszystko musiał wiedzieć i zdążył zaprzyjaźnić się z innym chłopcem, który jechał wraz z nim w przedziale. A później sen i pobudka dopiero rano, kiedy w powietrzu już było czuć zapach morza, słońca i niezwykłej przygody...
No i nareszcie można wysiadać. Jazda pociągiem, mimo że fascynująca nie powinna jednak trwać tak długo :) A po wyjściu z wagonu kilka kroków i kolejna atrakcja i kolejne emocje - przejażdżka promem - szkoda tylko, że taka krótka :) No dobrze, nasz Marzyciel jest już po właściwej stronie teraz już tylko trzeba dotrzeć do Hotelu Eldorado, który dzięki uprzejmości właściciela i pani dyrektor, którzy zaprosili do siebie Kubusia, na czas spełniania marzenia stanie się jego domem.
W Hotelu Kubuś jest oczekiwanym gościem. Dostaje śliczny pokój i zostaje nakarmiony samymi pysznymi rzeczami. Po odpoczynku po podróży Kubuś decyduje: "idziemy zobaczyć morze!" Mija kilka chwil i oczom naszego Marzyciela ukazuje się ogrom morza - jego oczy robią się coraz większe, a na buzi pojawia się uśmiech. Teraz już można być pewnym, że marzenie rzeczywiście właśnie się spełnia. Ech ile wody, ile piasku! Taka plaża to rzeczywiście miejsce magiczne i wymarzone. Jeszcze spacer po promenadzie, zakup niezbędnych rzeczy do plażowania, czyli okularów przeciwsłonecznych i łopaty do zabawy w piasku, spacer po centrum, pierwsze zjedzone nad morzem frytki i po ogromie wrażeń pora wrócić do pokoju by nabrać sił na kolejny dzień.
A kolejne dni to wcale nie mniejsze atrakcje. Morze każdego dnia jest inne i każdego dnia zapraszało naszego Marzyciela do kolejnych odwiedzin, do chodzenia po wodzie, do zabaw w piasku i biegania po plaży. Można było także gonić mewy i rybitwy, zbierać muszelki, budować zamki z piasku i piaskowe żółwie. Można także było chlapać się wodą, sypać piaskiem i biegać po całej plaży wznosząc okrzyki zagłuszane przez szum fal... Czasami nawet można było sobie zrobić na plaży zdjęcie i te momenty trzeba było wykorzystywać bardzo skwapliwie, gdyż nasz Marzyciel zdjęć po prostu nie lubi :)
Napisać też trzeba o niezwykłym przyjęciu Kubusia w hotelu. Pani Ewa (dyrektor hotelu) i Pan Andrzej (właściciel) powitali Marzyciela w sposób iście królewski - było specjalne, wspólne śniadanie, a tuż po nim kolejna niespodzianka - przepyszny tort truskawkowy z napisem "Witamy Kubusia"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A zaraz po śniadaniu następna atrakcja - wyjazd na wycieczkę w poszukiwaniu kapitana w Komendzie Portu Wojennego w Świnoujściu. Mieliśmy więc okazję podglądnięcia uzbrojenia marynarki wojennej i olbrzymiego okrętu wsparcia logistycznego ORP Kontradmirał Xawery Czernicki, po którym oprowadził nas i wszystko poopowiadał marynarz z służby dyżurnej. A oglądania na tak dużej jednostce pływającej jest naprawdę sporo. Obejrzeliśmy więc wszystko dokładnie, a naszego Marzyciela najbardziej zainteresowało chyba lądowisko dla śmigłowców i armata przeciwlotnicza, z której niestety nie pozwolono mu postrzelać ;) Później był spacer po terenie należącym do Komendy Portu Wojennego i odkrycie "domku dla żołnierzyków", czyli budynku moro, nazwanego w ten sposób przez naszego Marzyciela. Były też zapachy z okrętowych kuchni i wizyta na kolejnej jednostce, w której została odkryta pełnia Kubusiowego szczęścia :) Nasz Marzyciel został w końcu posadzony w armacie i próbował nas wszystkich powystrzelać. Na szczęście nie było za bardzo czym, w innym wypadku nasz mały "aniołek" pewnie by się nie zawahał ;) W każdym razie celował z niezwykłą precyzją, kto wie, może w przyszłości będzie pływał na takim okręcie i strzelał już tak naprawdę?
Jeszcze nie minęły emocje po wizycie na okrętach, a tu już kolejna przygoda - wycieczka statkiem. Tym razem w pełni satysfakcjonująca Kubusia, bo trwająca całe 2 godziny. Można było podziwiać widoki i poznać bliżej całą okolicę, a nawet udało się namówić mamę na zjedzenie lodów. A po wycieczce kolejny warunek, bez którego marzenie nie zostałoby w pełni spełnione - Kubuś dostał na obiad morską rybkę, o której mówił nam już podczas pierwszego spotkania :)
Kolejne dni upływały Kubusiowi na beztroskich zabawach na plaży, spacerach po promenadzie, kupowaniu kolejnych pamiątek i jedzeniu tak przez wszystkich lubianych gofrów. Radości i zabawie nie było końca :)
Nie można też w relacji zdarzeń z tamtych dni zapomnieć o przepysznym jedzeniu i przede wszystkim o "królewiczu chlebusiów", czyli gorącym wiejskim chlebie pieczonym w hotelu, który stał się naszym ulubionym przysmakiem, a także o kiełbaskach, które gotowane były specjalnie dla Kubusia, gdy tylko pani Ewa dowiedziała się jak bardzo mu smakują :) (oczywiście same kiełbaski, a nie ich końcówki, które według Kubusiowej wiedzy nie są przeznaczone do jedzenia ;)).
Ostatniego dnia pobytu w Świnoujściu Kubuś postanowił, że w czasie, gdy mama będzie pakować rzeczy, on pogra sobie w bilard z panią Ewą i panem Andrzejem. Oczywiście nasz Marzyciel wygrał tę rozgrywkę, a na odchodnym powiedział do pani Ewy, że "teraz mają zagrać we dwójkę z panem, a jak następnym razem do nich przyjedzie to powie mu kto wygrał". I jak się tu nie uśmiechnąć? Pozostaje nam wierzyć w pewność Kubusia, że jeszcze nad morze wróci niejednokrotnie, ale tym razem wyjazd dobiegł niestety końca. Jeszcze tylko pożegnania, podziękowania za wspaniały pobyt, prom, pociąg i powrót do domu...
Z niezapomnianymi przeżyciami i wyjątkowym iście królewskim traktowaniem przez ostatnie kilka dni.
Zacytujemy jeszcze kilka stwierdzeń wprost z wyjątkowego słownika Kubusia: "na pewno komary-chłopaki też latają i gryzą", "pociąg się krzywi", "flaga się machu", "komary nie lubią trupów", kiełbaski w przeciwieństwie do parówek się nie toczą", "Jak splaskać komara", "nóż zaciął widelca", "mamo ja nie chcę tego mieć, zdrap mi opalone.."