Moim marzeniem jest:

Koncert Tokio Hotel i spotkanie z zespołem

Natalia, 13 lat

Kategoria: spotkać

Oddział: Wrocław

Status marzenia: spełnione

Marzenie zostało spełnione dzięki pomocy

pierwsze spotkanie

2007-07-19

Natalka to bardzo ciepła, spokojna, mądra nastolatka, która pięknie okazuje swą radość. A ten uśmiech szczęścia zobaczyłyśmy po rozpokowaniu przez nią lodołamacza, którym były dwie płyty i koszulka Tokio Hotel :) To ulubiony zespół Natalii. Zna dobrze teksty piosenek, bo systematycznie uczy się jezyka niemieckiego. Natalia ma tez ogromny talent plastyczny. Jej mama opowiadała jak pięknie rysuje, niestety nie miała przy sobie rysunków, ale obiecała nam coś narysować. Natalia po dłuższej rozmowie nieśmiało powiedziała, że w zasadzie to chciałaby pojechać na Teneryfę.albo jeśli to możliwe to na koncert Tokio Hotel. O koncercie mówiła tak jakby nie wierzyła, że możemy spełnić takie marzenie. Ale gdy jednogłośnie powiedziałyśmy, że zrobimy wszystko Natalia stwierdziła, że zastanowi się i poprosiła nas o czas do namysłu. Umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.

spotkanie

2009-04-27


Natalia z wyraźnym błyskiem w oku. zaraz po krótkiej wymianie zdań. oznajmiła nam, że jej marzeniem jest. wyjazd na koncert Tokio Hotel i spotkanie z zespołem, a w szczególności z Billem :) super. a zatem do dzieła.już jesteśmy na tropie Tokio Hotel

spotkanie

2009-10-23

W piątkowe popołudnie udałyśmy się do Bielawy, gdzie mieszka Natalka, aby zrobić jej niespodziankę. Niespodzianką ową było to, co ze sobą przywiozłyśmy - wspaniały prezent, oryginalne autografy ulubionego zespołu naszej Marzycielki, Tokio Hotel. Natalka była trochę zaskoczona i chyba nie dowierzała, że są to prawdziwe autografy od chłopaków z tego zespołu. Zostały one zdobyte przez wspaniały Polnisch Tokio Hotel Fanclub, którego członkowie brali udział w organizowanym w Hamburgu spotkaniu fanów z zespołem. Dzięki zaangażowaniu tego polskiego Fanclubu Natalka dostała piękny prezent, który ją zaskoczył i z którego bardzo się ucieszyła.

Mamy wielką nadzieję, że z pomocą takich właśnie ludzi, którzy chcą coś robić dla innych, uda nam się wreszcie spełnić Twoje marzenie, Natalko!

spełnienie marzenia

2010-03-15

 

Od kilku dni byłam strasznie podekscytowana, aż wreszcie nadszedł tak wyczekiwany 14 marca. Obudziłam się wcześnie rano, by mieć pewność, że wszystko będzie gotowe i zapięte na ostatni guzik, a około godziny 9.00  wyjechaliśmy z miasta, rozpoczynając tym

samym drogę do Łodzi.

Podróż, mimo niekrótkiej trasy, minęła nadzwyczaj szybko i miło. Nawet w minutach spędzonych na rozmowie, czy zwykłym wpatrywaniu się w krajobraz, który przewijał się za szybą, była obecna pewna magia i niezwykłość.

Po zakwaterowaniu w Łódzkim hotelu 'Campanile', udaliśmy się do pobliskiej galerii, ściągnięci tam przyziemną potrzebą napełnienia naszych żołądków :) Najbliższe minuty spędziliśmy na konsumpcji, a ja przy okazji zauważyłam już wtedy  kilka osób w charakterystycznych koszulkach z logo Tokio Hotel.

Po zjedzeniu posiłku, pojechaliśmy prosto pod Atlas Arena, by zdobyć bransoletki bez których wejście do strefy Fan Zone na koncercie nie byłoby możliwe. Całe otoczenie hali było już opanowane przez uformowanych w gigantyczną kolejkę, fanów zespołu, których nawet niesprzyjająca pogoda nie była w stanie zniechęcić, czy powstrzymać. Z pewnym strachem, jaki wywoływał w nas rozmiar kolejki ustawionej do namiotu w którym zakładano opaski, stanęliśmy w niej, jednocześnie zastanawiając się co zrobić. Udało nam się jednak zdobyć opaski już po kilku minutach, dzięki czemu kilkanaście minut po godzinie 15 wróciliśmy do hotelu.

Tam starałam się wykorzystać jak najlepiej czas pozostały do spotkania z chłopcami z Tokio Hotel, które miało odbyć się już o 17.30. Nieco nerwowo, z wciąż obecną obawą, że jednak mi się nie uda i nie zdążę ze wszystkim, co jeszcze musiałam zrobić, biegałam na trasie szafa - łazienka, doprowadzając się do porządku i pracując nad własnym wyglądem ;) Na szczęście mój niepokój okazał się bezpodstawny, byłam gotowa na czas i kilka minut po siedemnastej ruszyliśmy pod Atlas Arenę.

Według instrukcji Pani Kasi z Good Music, która była zaangażowana w organizację spotkania z TH, ustawiliśmy się pod wejściem VIP, prowadzącym do hali. Kilkanaście najbliższych minut spędziliśmy czekając na pojawienie się osób, które otworzą przejście. Nie ułatwiała tego niska temperatura czy padający śnieg, ale nie było to dla mnie żadnym problemem. Wręcz przeciwnie, w obliczu tego co było już tak blisko, prawie wcale nie zwracałam uwagi na niekorzystne warunki atmosferyczne. Nieco po godzinie 17.30 wraz z grupą kilku pozostałych osób, zostaliśmy wpuszczeni do środka, żeby niepotrzebnie nie marznąć. Powitani przez Panią Kasię, w towarzystwie jej, drugiej Pani oraz ochroniarza, ruszyliśmy korytarzem, by następnie przejść przez zupełnie pustą halę, z gotową już sceną (niesamowity widok) i dostać się do pokoju po jej drugiej stronie.

Czekaliśmy na zespół w jednym z pokoi znajdujących się w hali, a w międzyczasie zdążyłam poznać wiele wspaniałych osób, które mi ten czas bardzo umiliły. Niezastąpione było wspólne przeżywanie emocji, kiedy czekaliśmy razem, wpatrując się we wciąż zamknięte drzwi, dokładnie naprzeciw nas. Wreszcie drzwi otworzyły się, a naszym oczom ukazali się wchodzący do pokoju chłopcy. W pierwszej chwili to wszystko przypominało oglądany film, było tak nierzeczywiste i wspaniałe. Kolejno; Bill, Tom, Georg i Gustav podeszli do każdego z nas aby się powitać i dać autografy. Wciąż niedowierzając w to co się działo, prawie wstrzymywałam oddech, ledwo powstrzymując się od tego aby po prostu się nie uszczypnąć i sprawdzić czy to nie sen. Po powitaniu, wśród aplauzu obecnych w pokoju fanów, chłopcy przywitali się po raz kolejny i po krótkiej rozmowie przystąpiliśmy do robienia sobie z nimi zdjęć. Kiedy przyszła kolej na mnie, ruszyłam by przejść przez pokój i znaleźć się przy zespole, odwzajemniając przy tym uśmiech wokalisty.

To zdecydowanie była najbardziej niezwykła część spotkania - możliwość dotknięcia, przytulenia się do chłopców i wymienienia radosnych uśmiechów. Po prostu, magia. Następnie Tokio Hotel życzyli nam świetnej zabawy na koncercie, pozdrowili, pożegnali się po czym zniknęli za tymi samymi, ponownie zamkniętymi drzwiami.

Uzbrojeni w aparaty, wciąż pełni szalejących emocji, pobiegliśmy do wejścia na odpowiednie miejsca, by szybko je zająć. Mieliśmy o tyle ułatwione zadanie, że nie wchodziliśmy z całą resztą i przebiegło to o wiele spokojniej. Kilkanaście minut później, szczęśliwa stałam już w strefie Fan Zone, w pierwszym rzędzie pod samą sceną, niecierpliwie czekając na dalszy rozwój wypadków. Najbliższą godzinę uczestnikom koncertu umilał DJ, a my bawiliśmy się przy wybranych przez niego, świetnych zresztą, piosenkach. Było bardzo ciepło, trochę duszno, ale nim się obejrzałam, w hali zgasły światła a na scenie podświetliła się wielka, metalowa kopuła. Wśród rozentuzjazmowanych krzyków tłumu (tak, w tym i moich ;)) rozległy się pierwsze takty piosenki rozpoczynającej koncert, na scenę wyszli Tom i Georg, a chwilę później kopuła otworzyła się, ukazując Billa.

To oficjalne - koncert się zaczął!

Kolejne 90 minut spędziłam na dosłownie wszystkim: podskakiwaniu, krzyczeniu, śpiewaniu wraz z wokalistą każdej z granych piosenek, robieniu zdjęć. Nieobce mi były łzy wzruszenia, czy dreszcz emocji, kiedy Georg, Bill czy Tom uśmiechali się w moim kierunku ze sceny.

Wśród świetnej muzyki, niesamowitej oprawy graficznej, na którą składały się kostiumy, światła, cała scena przypominająca kosmiczne miasto, właśnie to było najcudowniejsze - kontakt z zespołem, świadomość, że jest się częścią tak niezwykłego show.

Jednak jak wiadomo, wszystko co dobre szybko się kończy i ku naszej rozpaczy, tak też stało się z koncertem Tokio Hotel w Łodzi. Gdy po zagraniu ostatniej piosenki i pożegnaniu się zespół zszedł ze sceny, nikt przez długi czas nie ruszał się z miejsca, mając nadzieję, że może jeszcze choć przez chwilę będzie można ich zobaczyć. Pełna wrażeń, osuszając jedne z ostatnich łez, niemal unosząc się nad ziemią, wyszłam z hali i wróciliśmy do hotelu. Po całkowicie bezsennej nocy, spędzonej na wspominaniu, oglądaniu zdjęć i filmików, następnego dnia wróciliśmy do domu.

W imieniu swoim i rodziców chciałabym podziękować wolontariuszom Fundacji „Mam Marzenie", szczególnie Paulinie, Marcinowi i Pani Kasi, a także Pani Kasi Tarce z Good Music za to, że dzięki nim mogłam przeżyć jeden z najwspanialszych dni mojego życia!