Moim marzeniem jest:

Piesek York Miniaturka

Laura, 4 lata

Kategoria: dostać

Oddział: Lublin

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2009-02-11

Laurkę odwiedziłyśmy wraz z Magdą w szpitalu. Dla przełamania lodów przyniosłyśmy ze sobą białego misia i pieczątki. Laura od razu mocno przytuliła misia, nadała mu imię Dyzio i powiedziała, że będzie z nim spała :-) Pieczątki także bardzo się spodobały, bo komu mógłby się nie podobać taki sprzęt?

Laura jak na trzylatkę okazała się bardzo śmiałą dziewczynką. Już na samym początku przeprowadziła z nami wywiad, w którym zostałyśmy zapytane między innymi o wiek :-) Kiedy Laura wyczerpała pomysły na pytanie, my błyskawicznie postanowiłyśmy odwrócić rolę i zaczęłyśmy ją wypytywać o największe marzenie. Laura wspominała o meblach do nowego pokoju oraz o DVD, bo jak powiedziała - bardzo lubi oglądać bajki. Widząc, że naszej małej Marzycielce trudno jest wskazać najważniejsze marzenie, zdecydowałyśmy dać jej czas do namysłu i przyjść do niej za jakiś czas jeszcze raz :-)

spotkanie

2010-01-20

           Mroźnym, zimowym popołudniem pojechaliśmy z Dominiką i Bartkiem na kolejne spotkanie z naszą Marzycielką Laurą. Tym razem odwiedziliśmy ją w jej nowym domu w Poniatowej. Laura to przesympatyczna i bardzo rezolutna dziewczynka. Gdy podjechaliśmy pod jej dom Marzycielka z niecierpliwością wypatrywała nas przez okno. Dziewczynka przyjęła nas bardzo ciepło. Nie ma mowy o nieśmiałości. Wiedziała też dlaczego  Ją odwiedziliśmy. Zapytana przeze mnie o swoje największe marzenie zdecydowanym tonem powiedziała że jest to piesek rasy York w wersji miniaturka. Z całą pewnością nasza Marzycielka lubi pieski a także inne zwierzątka, co dało się zauważyć, ponieważ jej pokój jest pełen maskotek. Dziewczynka lubi też być fotografowana. Kilka razy prosiła Bartka, żeby zrobił jej zdjęcie z wolontariuszkami. Podczas gdy ja wypełniałam RPM z mamą Laury. Bartek i Dominika dzielnie bawili się z naszą Marzycielką. Dziewczynka zaczepiała ich, łaskotała, a Bartka nawet poszczuła swoim psem zabawką. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Niestety nadszedł czas rozstania, ponieważ musieliśmy wrócić do Lublina. Laura nie była zachwycona tym, że musimy się rozstać i namawiała nas abyśmy jeszcze trochę zostali. Niestety było to niemożliwe. Na pożegnanie obiecaliśmy jej, że postaramy się jak najszybciej spełnić jej marzenie, aby móc znowu ją odwiedzić.

      W dobrych humorach i z nową misją do spełnienia wróciliśmy do Lublina.

spełnienie marzenia

2010-02-06

Czwartek, wieczór.

Wizyta u hodowcy, cel - wybór psa.

Wieczorem razem z Bartkiem wybraliśmy się do hodowcy w celu obejrzenia i wybrania pieska rasy York - marzenia Laury.

Rozszczekana gromada powitała nas już przy wejściu. Ależ ich dużo. Zaczepiają, przypatrują się... A nóż ktoś może podrapie za uszkiem? Po długiej rozmowie z właścicielką mogliśmy obejrzeć pieska. Piękna, mała suczka z cudownymi sarnimi oczkami, podbiła nasze serca. Była idealna. Tak to jest ten piesek.
 

Sobota, południe.

Razem z Bartkiem, Kasią i Dominiką jedziemy znowu do hodowcy. Tym razem zabrać maleństwo do jej nowej wlaścicielki - Laury. Suczka była już przygotowana. Wyczesana, z przypiłowanymi pazurkami i ślicznym kucykiem na czubku głowy, ozdobionym czerwoną kokardą, czekała na pierwszą w swoim zyciu podróż. Jeszcze tylko ostatnie poprawki, wskazówki, wyposażenie i już mogliśmy ruszać w drogę do Poniatowej. Przed wyjazdem zatrzymał nas jeszcze pan Zbigniew, który podał nam jeszcze dużo cukierków dla Laury. No i pojechaliśmy...

Jednak jeszcze zanim opuściliśmy Lublin yorczka udowodnila nam, że zupełnie obce jest jej kolysanie samochodu. Na szczęście Kasia, która dobrowolnie zgodziła się zopiekować pieskiem w czasie jazdy, wszystko dzielnie znosila. Ja zaś stałam na posterunku z ręcznikiem papierowym, aż w końcu, mniej więcej w połowie drogi, piesek się przyzwyczaił :)
 

Poniatowa, godziny popołudniowe.

Laura poczatkowo nic nie wiedziała o naszej wizycie. Mama powiedziała jej, że zjawimy się dopiero w środę.

Ale nie tak łatwo nabrać bystrą Laurkę. O nie! Jakieś przygotowania, dziewczynka wystrojona. Coś tu nie tak...

" -Mamo, kto to dzwonił?

- Dziadek.

- A właśnie, że nie, bo ten pan co mi przywiezie pieska! "

I w efekcie Laura czekała na nas już na klatce schodowej. Oczy dziewczynyki skierowane były tylko na maleństwo na rękach Kasi. Laura wraz z mamą zaprosiły nas do środka i piesek trafił w ręce swojej nowej, prawdziwej właścicielki. Dziewczynka była zachwycona suczką, która jakby nie patrzeć, nie mogła nazywać się inaczej jak tylko Fifi.

Fifka bardzo szybko się zadomowiła. Początkowo lekko zdezorientowana, zagubiona i przestraszona znalazła swój azyl przy  Laurze. Siedząc w legowisku bacznie przyglądala sie dziewczynce, podnosząc przy tym uszy. Aż w pewnym momencie hop i pobiegła za Laurą. Nie było już żadnych watpliwości kto tu ma władzę :)

W między czasie pokazaliśmy Laurze akcesoria do pielęgnacji Fifki. Dziewczynce bezapelacyjnie najbardziej spodobały się kokardki, które dostaliśmy od pani Mirosławy. Od razu chciała zmienić "dekoracje". Bartek pokazał Laurze jak szczotkować pieska, przekazaliśmy informacje dotyczące szczepień i pielęgnacji. Uśmiech nie znikał z twarzy Laury. A i po Fifce widać było, że dobrze jej w nowym domu.

Laura ślicznie nam podziękowała, jednak najpiękniejszym podziękowaniem był właśnie jej uśmiech i radość na twarzy.

Ciężko było się pożegnać, jednak czas w drogę. Zostawiliśmy Laurę z jej nową Towarzyszką, a sami pełni optymizmu wróciliśmy do Lublina.
 

"Gdyby na wielkim świecie zabrakło uśmiechu dziecka, byłoby ciemno i mroczno, ciemniej i mroczniej niż podczas nocy bezgwiezdnej i bezksiężycowej - mimo wszystkich słońc, gwiazd i sztucznych reflektorów. Ten jeden mały uśmiech rozwidnia życie."
                                                                                                                                              Julian Ejsmond