Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2009-03-09
Tym razem wyruszyłyśmy pięcioosobową ekipą w kierunku Międzychodu. Misja: poznanie marzenia czteroletniego Nikodema. Myślicie, że nasza misja się powiedzie? Zaraz opowiemy. Nikodem był odrobinę zaskoczony naszą wizytą, ale od czego są lodołamacze! Od razu zaczęliśmy wspólną zabawę, Nikodem wybrał na początek zestaw farmerski. Było zgadywanie przeznaczenia maszyn (hm, czy to brona, siewnik, a może grzebień?), wożenie traktorami drewna, słomy, rozstawianie budynków, ale także rozstawianie po kątach farmerów. Musicie wiedzieć, że nasz nowy Marzyciel, choć młody, ma bardzo silny charakter i nadawałby się idealnie na prezesa poważnej firmy. Natychmiast zostałyśmy powołane na stanowisko jego asystentek i bez szemrania wykonywałyśmy wszystkie polecenia. Bawiliśmy się długo i przyjemnie. Nikodem pokazał nam ulubione książeczki: o braciach Koala i o małpach. Nie obyło się bez udawania odgłosów goryla. Odrobinę szalony zielony dinozaur-lodołamacz (zwany Czubkiem) miał przyjemność poznać Tomka-lokomotywkę. Ścigali się dookoła pokoju ku uciesze Nikodema i można było tak bawić się bez końca, ale przecież przybyłyśmy tu z misją.
Nikodem dostał blok, kredki, flamastry i z pomocą wiernych i zdyscyplinowanych asystentek zaczęły powstawać szkice marzeń.
Może spotkanie z delfinem i wspólne pływanie? Ale coś za bardzo ten delfin zaczął przypominać potwora, a z potworem raczej wolelibyśmy się nie spotkać!
Może spotkanie ze strażakiem Samem i udział w gaszeniu prawdziwego pożaru? Ratowanie kota, co "ze strachu się miota" i malutkich dżdżownic, polewanie płomieni dużą ilością wody z sikawki?
A może spotkanie z innymi ulubionymi bohaterami filmowymi: Spidermanem albo Ben 10? Ten ostatni mógłby podzielić się z Nikodemem swoim fantastycznym omnitrixem, który pozwala zmieniać się w kosmitów.
A może coś zupełnie szalonego? Duuuży tort, z którego wyskoczyłaby pani Gosia? A dużym tortem Nikodem podzieliłby się ze wszystkimi, bo ma dobre serce.
Uff, kartki z rysunkami fruwały, pomysłów co niemiara, tylko które marzenie jest tym najważniejszym? Tym razem nie dowiedziałyśmy się, ale czy to mission impossible? Na pewno nie, ekipa FMM nigdy się nie poddaje. Już ostrzymy kredki i cieszymy się na kolejne spotkanie z Nikodemem i wspólne rysowanie. A więc ciąg dalszy nastąpi.
Dziękujemy Monice i Sławkowi z Gorzowa Wlkp. za lodołamacze dla Rodzeństwa.
spotkanie
2009-05-02
Cóż, tym razem zaostrzone kredki pozostały w pudełkach. Nikodem miał co do nas inne plany. Zaczęliśmy od wspólnego przeglądania i czytania książki o morskich zwierzętach. Nikodem pokazywał, których nie lubi (rekiny i orki), a które bardzo lubi (oczywiście delfiny!). Chłopiec zadziwił nas swoją wiedzą na temat tych sympatycznych zwierzaków i nawet na podchwytliwe pytania w rodzaju "Czy to ryby?" odpowiadał poprawnie: "No coś ty, to tak jak wieloryby". Delfiny były naklejone na Nikodema stoliczku, były też w magicznej książeczce do kolorowania.
Jednak, mimo że kredki odpoczywały, nie obyło się bez sesji rysunkowej. A jak? Wystarczy trochę wyobraźni i można rysować. palcem w powietrzu! Pan prezes Nikodem mówił czy mamy rysować domek czy krowę (koniecznie z wymionami, żeby można było udoić trochę mleka), a potem nawet oceniał nasze prace. Zabawa była rewelacyjna! A największe marzenie? Tym razem nie było wątpliwości: bliskie spotkanie z delfinami, do których Nikodem chciałby polecieć samolotem. Tak jest panie Prezesie! Pańskie życzenie jest dla nas rozkazem!
Jeśli chcesz pomóc spełnić marzenie Nikodema, skontaktuj się z Gośką:
malgorzata.pacholczyk@mammarzenie.org
tel. 889-244-702
inne
2009-05-26
Długa droga do marzenia
Najpierw była jazda do Warszawy. Dłuuuga. Ale to nic, bo dla Nikodema to była pierwsza podróż pociągiem i był zachwycony! Dopiero pod koniec, patrząc w okno mówił: „Te obrazy mi za szybko lecą…”
Lotu samolotem też nasz Prezes nie mógł się doczekać, bardzo przeżywał, ale większość drogi na szczęście przespał, bo lecieliśmy nocą. Tylko Rodzice Marzyciela nie mogli spać, bo się denerwowali będąc po raz pierwszy tak wysoko w chmurach.
Pierwsze wrażenia
Ponieważ na Teneryfę dolecieliśmy nocą, z egzotycznych rzeczy Nikodem zauważył tylko palmy, ale to już było coś. Za to widok, który ujrzeliśmy rano po wyjściu na hotelowe balkony zaparł nam dech w piersiach! Dookoła rozciągały się imponujące wulkaniczne wzgórza… Ocean też był bliziutko, a więc dwa kolejne dni spędziliśmy zwiedzając najbliższą okolicę. Dotykaliśmy ciepłego czarnego wulkanicznego piasku na plaży, Nikodem zamoczył nóżki w oceanie… Były spacerki, lody, a nawet pluskanie w basenie… na dachu hotelu! Pływając, Nikodem z jednej strony miał widok na ocean, a z drugiej na góry. Możecie to sobie wyobrazić?!
Dzień jak marzenie
W trzecim dniu pobytu Prezesa na Teneryfie zaplanowana była wycieczka objazdowa po wyspie. Wtedy właśnie miało się spełnić największe marzenie Nikodema, byliśmy więc ogromnie podnieceni.
Wyjechaliśmy raniutko i najpierw zatrzymaliśmy się przy niesamowicie wysokich klifach zwanych Los Gigantes. Pstryknęliśmy fotki olbrzymom górującym nad oceanem i pomknęliśmy dalej.
Kolejny przystanek - aby rzucić okiem na zniszczone przez wybuch wulkanu miasteczko Garachico. Podczas naszej wizyty było spokojnie, nic nie wybuchło, odjechaliśmy zwiedzać dalej.
W miasteczku Icod stanęliśmy, żeby spróbować lokalnych produktów spożywczych i podziwiać najstarsze, tysiącletnie drzewo na wyspie, zwane Drzewem Smoczym. Legenda głosi, że życzenia wypowiedziane w jego pobliżu się spełniają, ale Nikodem nie chciał nam zdradzić, o czym rozmawiał z drzewem…
Z każdym przejechanym kilometrem, zbliżaliśmy się do marzenia, które Nikodem wyjawił nam w Polsce. I wreszcie dojechaliśmy do LORO PARQUE, gdzie można oglądać najróżniejsze zwierzęta, które występują w specjalnych pokazach. Szybki rzut oka na papugi, z którymi Nikodem zrobił sobie zdjęcie i już byliśmy przy gorylach, ale te były tak leniwe, że nawet nie chciało im się ruszać, łypały tylko okiem na naszego Prezesa. Pingwiny były super, wyglądały tak jakby były w swoim naturalnym środowisku.
Nadszedł wreszcie czas pokazu delfinów. Nikodem siedział oczywiście w pierwszym rzędzie, śmiał się i klaskał. Po występie trenerzy zaprosili Marzyciela „na zaplecze”, gdzie delfiny mają swoje „garderoby”. Siedząc na krawędzi małego basenu, Nikodem czekał, aż delfiny do niego podpłyną. I podpłynęły! A Prezes wyciągnął rękę i je pogłaskał… Trochę się bał, chociaż wcale się nie przyznał. A my wszyscy dookoła byliśmy szczęśliwi patrząc na uśmiechnięte pyski delfinów i uśmiechniętą buzię Marzyciela.
Marzenie Nikodema spełniło się, ale to nie był koniec emocji. Poszliśmy jeszcze na występ orek, który znowu Nikodem oglądał z pierwszego rzędu. Orki były super, ale pokaz fok, które Nikodem uwielbia, skwitował jednym słowem: nuda.
Słodkie nieróbstwo
Po tylu wrażeniach trzeba było troszkę się wyciszyć, a więc następne dni upłynęły nam bardzo spokojnie na plażowaniu, spacerkach, pływaniu w basenie i innych podobnych zajęciach. Przed samym wyjazdem kupiliśmy też pamiątki. Nikodem wybrał między innymi czerwoną pluszową papugę i przepiękny kalendarz ze zdjęciami delfinów oczywiście.
Podsumowanie Prezesa
Kiedy wymarzona wycieczka dobiegała już końca, Nikodem zapytał: „Czy nie mógłbym tu zostać na zawsze?” Ale podczas drogi powrotnej snuł już kolejne marzenia: „ Może zostać pilotem i przelecieć nad Egiptem nad pustynią? Może pojechać na Antarktydę?”
Kto wie? Marzenia się spełniają, a my trzymamy kciuki!