Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-06-08
Z Magdą spotkałyśmy się po raz pierwszy ósmego czerwca. Na samym początku dziewczynka mile nas zdziwiła - choć nie było jeszcze jej mamy, usiadła i rozmawiała z nami bez większego onieśmielenia. Opowiadała nam z pogodą ducha o szkole, o swojej licznej rodzinie, o pobycie w szpitalu. Madzia jest jednym ze starszych dzieci na oddziale - bawi się jednak z przyjemnością z maluchami i uwielbia czytać książki. Dlatego dużo pomógł lodołamacz - Madzia bowiem otrzymała od nas dwutomowe wydanie "Opowieści z Narni", co, jak się okazało, było dobrym pomysłem, dziewczynka bowiem zna już większość książek w biblioteki szpitalnej. Mówiła też o swojej chorobie z dojrzałością nietypową jak na czternastolatkę.
Potem zaś, kiedy już przyszła mama, narysowała nam swoje marzenie - aparat fotograficzny; chciałaby bowiem bardzo pokazać swoje zdjęcia babci i rodzinie, która mieszka poza Białymstokiem. Zaraz też zrobiłyśmy Madzi zdjęcie z obrazkiem, lodołamaczem i nami. Pokazałyśmy dziewczynce, jak się obsługuje aparat - Madzia szybko oswoiła się z nim i ruszyła na długi spacer po oddziale fotografując dzieci i pielęgniarki w najmniej oczekiwanych dla nich sytuacjach.
Wychodziłyśmy z oddziału naprawdę niechętnie - porozmawiałyśmy jednak jeszcze z innymi mamami, które były zainteresowane Fundacją i pożegnałyśmy się z Madzią i poszłyśmy. Teraz nadchodzi czas na działanie, aby podarować uśmiech naszemu małemu Fotografowi.
spełnienie marzenia
2007-07-04
Ten niezwykle ważny dla Madzi dzień nastąpił 4 lipca. Wtedy właśnie zjawiłyśmy się w szpitalu z całym zestawem: aparatem, statywem, futerałem i albumem. Opakowałyśmy wszystko w śliczny zielony papier i powędrowałyśmy na oddział.
Madzia nie czuła się najlepiej, ale na nasz widok uśmiechnęła się radośnie. Nie wiedziała, że to dziś odbędzie się spełnienie jej marzenia, dlatego sporym zaskoczeniem była zielona paczka, jaką wniosła Marta po krótkiej rozmowie. Pomogłyśmy ją rozpakować i już po chwili dziewczynka pstrykała zdjęcia swoim aparatem z nader uszczęśliwioną minką. Basia, która tłumaczyła dziewczynce, jak należy obsługiwać aparat, okazała się świetną nauczycielką. Miałyśmy tylko mały problem z pilotem do aparatu, ale wreszcie poradziłyśmy sobie i z nim. Ale to nie był koniec niespodzianek - po chwili wniosłyśmy statyw, a Basia pokazała, jak go składać i rozkładać. Niestety, Madzia go nie wypróbowała, gdyż nie mogła wstawać z łóżka, za to kolejną rzecz, futerał, obsłużyła sama bez najmniejszego problemu - otworzyła go, zamknęła, wyciągnęła nawet pokrowiec przeciwdeszczowy. Tak samo łatwo poszło z albumem. Kiedy zaś potem pokazałyśmy Madzi zdjęcia ze ślubu Pani Agnieszki i Pana Michała, od razu chciała włożyć je na honorowe miejsce.
Na sam koniec zostawiłyśmy dyplom, a po jego wręczeniu zaczęła się szalona sesja fotograficzna. Madzia robiła zdjęcia każdemu, kto zawitał w progi jej pokoju, mamom, pielęgniarkom, dzieciom; nie oszczędziła również i nas, ale pozowanie dla niej było prawdziwą przyjemnością. Ze szpitala wyszłyśmy szczęśliwe - przyniosłyśmy bowiem Madzi nie tylko aparat, ale też radość i uśmiech, które są najlepszym lekarstwem.
Pragniemy złożyć serdeczne podziękowania za dar serca:
Gościom weselnym Agnieszki i Michała Skowrońskich oraz przemiłej Pani z Foto Centrum przy ulicy Lipowej za szczery uśmiech i wszelką pomoc przy zakupie oprawy marzenia.