Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2008-11-20
Hej, słuchajcie mili nam,
dziś Emilkę przedstawiam wam.
To dziewczynka jest urocza,
choć figielka też ma w oczach.
Włosy krótkie, buzia miła,
czysta mama byś stwierdziła
Dobre wróżki nam szeptały,
do Emilki kierowały.
Toteż paczka całkiem zgrana,
wyruszyła zaraz z rana.
Co ujrzeli moi mili,
tym się strasznie zadziwili
Oto rodzina wielka ,kochana, szczęśliwa ,roześmiana.
Emilka zabiegana,
W lodołamaczu piesku zakochana.
Bracia trochę onieśmieleni,
ale do zabawy wielce nastrojeni.
Mama z tatą im wtórują
i herbatą nas częstują.
Pokazała nam swą świnkę,
co robiła dziwną minkę.
Lecz zabawa się skończyła,
ciężka praca nastąpiła.
Kredki zwinnie pracowały
i na białych kartkach
marzenia ukazały.
No zgadnijcie co to było
Co nocami Emilce się śniło.
Dywan, meble i zasłonki
koce, pościel i koronki,
a na wszystkim koni ślad,
to już dla was wielki znak.
Panna się mocno starała
i konikowy pokój namalowała.
A my się dzisiaj żegnamy
i te marzenie wkrótce spełniamy.
inne
2009-04-04
Działo się to całkiem niedawno na Dzikim Zachodzie, a dokładniej pomiędzy Poznaniem a Gorzowem. Do Stada Ogierów w Sierakowie przybyli Indianie z plemienia Zielonych Stóp, aby wraz z zaprzyjaźnionymi kowbojami z Pif-Paf City świętować Dzień Konia. Zabawa zaczynała się rozkręcać, ale brakowało jeszcze honorowych gości: Marzycielki Emilki z Rodziną. Wreszcie na horyzoncie pojawiła się ustrojona zielono-białymi balonikami bryczka. Emilkę, Jej Braci i Mamę uroczyście powitali Wódz Ryczący Bawół i szeryf Blada Maggy. Mimo indiańskich strojów, Emilka i Bracia byli jeszcze stuprocentowymi bladymi twarzami, ale kto wie, może zasłużą na prawdziwe indiańskie imiona? Szeryf ostrzegł, że w pobliżu mogą kręcić się groźni bandyci. Mimo świątecznego dnia, nie było bezpiecznie, oj nie.
Pierwsze zadanie postawiła przed dziećmi Krwawa Mary - wbrew imieniu całkiem łagodna kobieta z brodą. Emilka i Bracia rzucali lassem i po krótkim treningu zarzucanie pętli na kołki zaczęło iść im całkiem nieźle. Konkurs zakończył się wręczeniem uczestnikom kowbojskich słodyczy.
Nagle zaniepokoiliśmy się, bo ujrzeliśmy zbliżającą się groźnie wyglądającą grupę Bladych Twarzy. Czyżby to już ci groźni bandyci? W ruch poszły kolty, dzidy i łuki, ale Emilka uspokoiła nas, że to przyjaciele - koledzy z klasy. Uff, mogliśmy odetchnąć z ulgą i ruszyć do następnej konkurencji.
Emilka udała się na spotkanie z Indiankami: Dziką Jabłonką i Orlim Szponem, które przygotowały starą indiańską zabawę w gryzienie jabłek zawieszonych na gałęzi. Oczywiście oczy musiały być zawiązane, a rękami nie wolno było sobie pomagać. "Ugryź jabłko! Ugryź jabłko!" - zagrzewali uczestników do boju tłumnie zgromadzeni kibice.
Kiedy rozdano ostatnie nagrody w konkursie jabłkowym, do szeryfa podbiegła mała Indianka Niedźwiedzia Łapa z pilną wiadomością. No tak, coś się musiało wydarzyć: ktoś napadł na sklep spożywczy w Pif-Paf City i zrabował cały worek najlepszych słodyczy! Na szczęście do pomocy szeryfowi i Wodzowi zgłosiła się Emilka z braćmi i całą klasą. Dzieci studiowały zdjęcie na liście gończym, aby odnaleźć w tłumie przestępcę. Ciągnęły wszystkich kowbojów za włosy, aby sprawdzić, czy to nie peruka, szukały plasterka, bo bandyta był ranny. Wreszcie na skraju ścieżki trafiono na jednego takiego mocno podejrzanego z plasterkiem na nosie. Pod blond lokami kryła się fryzura jak na zdjęciu z listu gończego. Ukrywał za koszulą najlepsze słodycze! Sprawcą okazał się mąż szeryfa, który to cały czas siedział w pracy i od pół roku nie upiekł placka. Emilce należała się nagroda za pomoc w schwytaniu przestępcy - dostała cały worek pieniędzy (czekoladowych.).
Po tych emocjach trzeba było odpocząć, ale tylko psychicznie, bo kolejną konkurencją był wyścig trójnogów, czyli par, którym związuje się nogi (nie wszystkie oczywiście, tylko po jednej na osobę). Do tej starej kowbojskiej zabawy zaprosili Emilkę i inne dzieci Blada Mary i Jack Daniels. Z nimi nikt nie może się równać, ale Emilka bez trudu pokonała konkurentów w swojej kategorii wiekowej. Na mecie czekały na wszystkich kowbojskie słodkości.
Ponieważ Indianin musi zawsze trafiać do celu, Wilczy Kieł i Biały Lis przygotowały następne zadanie - rzucanie strzałkami do tarczy zawieszonej na starym drzewie. I tu też Emilka okazała się bezkonkurencyjna! Tu też przyznano nagrody, a i indiańskie imię było coraz bliżej.
Ale co to? Do szeryfa podbiegła zziajana Pędząca Strzała krzycząc, że właśnie porwano najlepszego konia plemienia. Co tu robić? Emilka zgodziła się pomóc i ruszyliśmy po śladach szukając kolejnych wskazówek. Przemierzaliśmy las odkrywając ślad po śladzie, aż trafiliśmy na wielce zafrasowanego Szamana Zielonych Stóp - Krótki Dzień. U jego stóp leżały szczątki wigwamu stratowanego właśnie przez koniokrada, który tędy uciekał. "Co ja pocznę, jeśli Wielki Manitou ześle deszcz? Nie będę miał się gdzie schronić!" - biadał Szaman. "Jeśli pomożecie mi go odbudować, dam Wam kolejną wskazówkę". Emilka z ekipą zabrali się ochoczo do roboty i w kilka chwil stanął wigwam jak nowy. "Odszukajcie dwie Indianki za dębem" rzekł Szaman.
Żeby nie było tak łatwo, przed otrzymaniem kolejnej wskazówki Emilka z przyjaciółmi musieli wykonać kilka zadań: udawać orła, wilka, wiatr, ogień, wydać wojenny okrzyk, zatańczyć indiański taniec. Wreszcie w sakiewce znalazła się wskazówka: odszukać w krzakach Krwawą Mary i Orlego Szpona.
Po celnym zarzuceniu lassa na gałąź, Emilka dowiedziała się, w którą stronę uciekł przed chwilą koniokrad. Teraz musieliśmy się skradać po cichu. Trzymaliśmy broń w pogotowiu. Na ziemi znaleźliśmy podkowę, koń musiał być blisko, bardzo blisko! Zza węgła wyjrzała nieogolona twarz Długiego Joe. W mgnieniu oka został skrępowany lassem. "Gadaj psie gdzie ukryłeś konia?" krzyczeli wszyscy. Widząc wycelowane w siebie lufy, Długi Joe zmiękł i wskazał ujeżdżalnię.
Kiedy Emilka odnalazła indiańskiego rumaka, Wicher był nieco zestresowany porwaniem, ale szybko oswoił się ze swoją wybawicielką. Emilka założyła kask i dosiadła konia zupełnie niestremowana jego rozmiarami! Tańcząca z Wilkami oprowadzała Wichra z Emilką w siodle. Była jazda stępa, ale po jakimś czasie koń i jeździec tak się zgrali, że można było spróbować i kłusa. Kowboje i Czerwonoskórzy usunęli się na bok, aby nie przeszkadzać, umilkł indiański bęben. A Emilka jeździła i jeździła na odnalezionym Wichrze uśmiechając się radośnie. A kiedy zsiadła, nastąpiła magiczna chwila. Emilka przytuliła się do końskiego łba, a Wicher odpowiedział na jej pieszczoty i też zaczął ją miziać! Gdybyście mogli to zobaczyć. Najstarsi Indianie czegoś takiego nie widzieli! Dziewczynka już wcześniej miała okazję spróbować konnej jazdy, ale Jej Bracia nie i Marzycielka poprosiła, żeby oni również mogli dosiąść pięknego rumaka. Potem Tańcząca z Wilkami zabrała dzieci na zwiedzanie stajni, gdzie Emilka poznała inne wspaniałe konie. Tańcząca z Wilkami podarowała też Emilce podkowę na szczęście!
W tym samym czasie przy ognisku przygotowanym przez Szamana ucztowano w najlepsze. Jedzono kiełbaski z bizona, popijano indiańskie kolorowe napoje i zagryzano tradycyjnymi indiańskimi ciasteczkami. Grała gitara i bęben, a śpiew młodych Indianek słychać było daleko. Kiedy Emilka dołączyła do reszty towarzystwa, nadszedł czas na nadanie Jej i Braciom indiańskich imion. Czyż nie zasłużyli na nie? Wszak wykazali się odwagą, sprytem i wytrwałością! Ryczący Bawół nadał Emilce piękne imię Poranna Zorza. Marzycielka niedługo jednak je nosiła, ponieważ zamieniła się na imiona z Końskim Ogonem. Jak Zielone Stopy mogły na to nie wpaść?! Miłośniczka koni musi nosić imię, które z właśnie z końmi się kojarzy.
A jak zakończył się Dzień Konia? Kiedy Emilka wróciła do domu i weszła do swojego pokoju, otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Czy to jakieś czary indiańskiego Szamana? Odmalowane na żółto ściany, jasne mebelki z pomarańczowymi akcentami, na łóżku pościel w konie. Nad łóżkiem trzy piękne rysunki głów koni. Nowe zasłonki i firanki. Na półeczkach mnóstwo figurek koni! Stołek z prawdziwym siodłem! I jeszcze wielkie pudło na łóżku, w którym ukryte były książki o koniach i jeszcze jedna szklana konia figurka! Emilka patrzyła dookoła i odkrywała coraz to nowe wspaniałości nie przestawiając się uśmiechać, bo właśnie spełniło się Jej Marzenie...
A my usunęliśmy się dyskretnie, aby Marzycielka mogła odpocząć po emocjach całego dnia i nacieszyć się w spokoju wymarzonym pokoikiem. Wyszła tylko na chwilę, aby odebrać Dyplom Marzycielki oraz skosztować tortu i szampana, którymi raczyli się na zewnątrz kowboje, Indianie i ich przyjaciele.
Tylko czy pokój Emilki i indiański piknik to były faktycznie czary? My znamy tych, którzy maczali palce w spełnieniu największego marzenia Emilki. Wiemy, że Wielki Manitou Im to wynagrodzi, ale chcemy ich wymienić i serdecznie podziękować! Czarodzieje to:
- Urząd Gminy Sieraków i Burmistrz Pan Mieczysław Trafis, którzy zajęli się wymalowaniem pokoju
- Firma Wajnert, która podarowała wszystkie meble i jeszcze błyskawicznie zmontowała w czasie nieobecności Emilki. A Pani Dominice Wajnert dziękujemy, że była z nami w tym wyjątkowym dniu ( www.wajnert.pl )
- Firma Simax, Pan Sławomir Piaskowski, którzy dostarczyli drzwi i panele podłogowe,
- Firma Malena, Pani Magdalena Bielecka – podarowały karnisze i firanki,
- Hubert i Karolina Piaskowscy – podzielili się swoimi oszczędnościami i podarowali telewizor,
- Panie Aleksandra Cyganiak i Małgorzata Pierzecka – wyczarowały konikowe akcesoria i obsługiwały indiański bufet przy ognisku,
- Firma Mikromax, Pan Marek Rzeźniczek – podarował obrazki z końmi,
- Stado Ogierów Sieraków z Panem Prezesem Wojciechem Ganowiczem, który udostępnił plenery na indiański piknik oraz konia Wichra i bryczkę.
-Pani Ania Sieroń ze Stada Ogierów, która otoczyła Marzycielkę serdeczną opieką w czasie konnej jazdy i oprowadziła po stajniach.
- Firma Brukmax, Pan Tomasz Augustyniak – dostarczyli przekąski na indiańskie ognisko
- Firma Goplast Serafińscy Kowalscy sp. j. – zapewnili talerzyki i wszelkie nakrycia
- Pan Roman Uchański – dowiózł nas bezpiecznie na miejsce i z powrotem swoim mechanicznym koniem – autobusem
- Pan Wiesław Romaniuk – był zawsze tam, gdzie był najbardziej potrzebny i pomocy nie skąpił
- Pani Agnieszka Dzierkacz z 4 Way Communications, która zrobiła bardzo dużo, żeby marzenie stało się rzeczywistością,
- Pan Tomasz Nowak – biegał z kamerą, aby nakręcić każdą sekundę akcji,
- Panowie fotografowie: Rafał Sobecki i Piotr Merda – biegali bez wytchnienia z aparatami, aby uwiecznić co trzeba. A Rafałowi dziękujemy za piękne portrety Emilki i Wichra.
- TVP 3 – poratowała w potrzebie i pożyczyła kamerę, aby Emilka mogła wracać potem do miłych wspomnień oglądając film.
Relacja: Szeryf Pif-Paf City – Blada Maggy