Moim marzeniem jest:

Laptop

Robert, 12 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Bydgoszcz

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2006-02-27

Kilka dni przed planowanym pierwszym spotkaniem z 12-letnim Robertem, zadzwoniłam do jego Mamy. Pani Aleksandra nie zastanawiała się ani chwili, kiedy zapytałam, czym pasjonuje się nasz nowy Marzyciel, jakie jest jego hobby. Bez wahania zdradziła, że synek uwielbia różnego typu gry umysłowe, szachy, łamigłówki itp. wszystko, co wymaga intelektualnego wysiłku. Dzięki tej podpowiedzi nie miałam problemu z wyborem odpowiedniego lodołamacza…:)

27.02.2006 r, zaopatrzone w blok rysunkowy, kolorowe flamastry i pięknie zapakowana grę logiczno-ruchowa "Kalambury", razem z Dorota dziarsko przekroczyłysmy progi szpitala, w którym przez kilka najbliższych dni miał, na badaniach i obserwacji, przebywać Robert. Okazało się, że nasz nowy Marzyciel był już uprzedzony o planowanej wizycie wolontariuszy FMM i z niecierpliwoscia nas wypatrywał ze swojego szpitalnego łóżka!

Po wzajemnym zapoznaniu się i przełamaniu pierwszych lodów (lodołamacz wspaniale spełnił swoja funkcję:), wraz z mama Roberta, wyszłam na szpitalny korytarz, by w skupieniu wypełnić Rodzinny Pakiet Marzen. W tym czasie Dorota obserwowała, jak Robert z przejęciem wyrysowuje swoje kolejne marzenia. "Kim chciałbym zostać?", "Z kim chciałbym się spotkać?", "Gdzie chciałbym pojechać?", "Co chciałbym dostać?"… - roboty miał faktycznie było sporo!

Tymczasem pani Aleksandra zdradziła mi, że tylko w tym miesiacu już po raz trzeci musiała przyjechać z synkiem do szpitala. Robert choruje na chłoniaka B-komórkowego, musi być pod stała opieka lekarzy specjalistów. Ze względu na swa chorobę nie uczęszcza do szkoły jak inne dzieci, ma jednak nauczanie indywidualne w domu. Kiedy zapytałam, czy domysla się, o czym najbardziej marzy syn, mama Roberta z ciepłym usmiechem odpowiedziała: "Oczywiscie, że wiem... O tym, o czym marzy wielu chłopców w jego wieku..." Hmmm...

Kiedy wróciłysmy do sali, w której leżał Robert, wszystko stało się jasne. Moja uwagę od razu przybił precyzyjnie wykonany, czarno-biały rysunek Marzenia nr 1 laptopa! Na dwóch kolejnych kartkach widniały "marzenia awaryjne", kolejno: wyprawa w góry oraz spotkanie z Adamem Małyszem. Tylko z namalowaniem odpowiedzi na pytanie "Kim chciałbym zostać?" Robert miał spory problem. Po prostu jeszcze się nad tym nigdy nie zastanawiał...! Postanowiłysmy go jednak dłużej nie męczyć i ponieważ pierwsze trzy rysunki były naprawdę znakomite "zwolniłysmy" z koniecznosci zapełniania czwartej kartki.

Robert z niesmiałoscia zdradził nam, dlaczego tak bardzo marzy o własnie laptopie.... Na pewno pomógłby mu on w przetrwaniu długich, samotnych dni spędzanych w szpitalu, pomógłby oderwać się od nie zawsze przyjemnej rzeczywistosci. Marzyciel chciałby na nim grać w różne gry, ale przede wszystkim marzy o możliwosci korzystania z Internetu... Przecież w nim można znalezć tyle ciekawych rzeczy, tyle interesujacych, nowych informacji!

Już mnie nie dziwi, dlaczego ten bystry, inteligentny, obdarzony scisłym umysłem chłopiec tak bardzo pragnie mieć własny laptop...jestem pewna, że zrobi z niego dobry użytek!

No nic, w koncu nadeszła chwila rozstania. Wychodzac zapewniłysmy naszego Marzyciela, że dołożymy wszelkich staran, by jego największe pragnienie jak najszybciej się spełniło. Być może marzenie Roberta zechce zaadoptować jakis wyjatkowy sponsor i chłopiec już niedługo będzie mógł rozwiazywać komputerowe łamigłówki...?
 

inne

2009-03-21

Znowu się udało!!!

Robert (cieszę się, że akurat ja byłam przy spełnieniu marzenia - pochodzimy z tych samych okolic) nie wiedział kto go odwiedzi. Czuł jednak (dosłownie - mama upiekła na nasz przyjazd ciasto...), że będzie miał gości. Kiedy przyjechałyśmy na miejsce, przywitała nas prawie cała pięcioosobowa rodzinka (tata akurat wrócił z pracy). Brakowało tylko... brata bliźniaka naszego marzyciela (bliźniacy są teraz bardzo popularni...

Kiedy wielkie, zielone pudło powędrowało w ręce Roberta wszystko już było jasne. To laptop!!! Wymarzony, wyczekany. Choć jak sam Robert przyznał czas szybko zleciał i nie wydawało mu się, że czekał długo. Po uroczystym rozdarciu papieru nastąpiło oficjalne włączenie laptopa. Na monitorze ukazało się piękne zdjęcie płetwy wieloryba. Poczuliśmy jak morska bryza chłodzi nasze twarze. Magia spełnionego marzenia zaczęła działać...

Kiedy z Dorotą rozkoszowałyśmy się przepysznym jabłecznikiem tata z Robertem i jego siostrą zaczęli "rozpracowywać" nowy sprzęt. Najbardziej wszystkich zadziwił brak "tradycyjnej myszki"... Pod koniec naszej wizyty pojawił się brat bliźniak Roberta. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie przemiłej rodzinki i w poczuciu totalnego spełnienia... marzenia wyruszyłyśmy do domu.