Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2006-03-10
Spotkanie z Joasią zaplanowalismy na piątkowy wieczór. W szpitalu zjawiliśmy się z nieodzownym "lodołamaczem", którym były puzzle. Mamy nadzieję, że tak jak naszej marzycielce szło rysowanie marzeń, tak też poradzi sobie z ich układaniem. Tym razem to nie marzycielka czekała na nas, ale my musielismy poczekać na marzycielkę, bo o umówionej godzinie wracała z badań. Nie trwało to jednak długo. Przywitało nas cichutkie "dzień dobry" i drobna twarzyczka z nieśmiałym uśmiechem. Ta nieśmiałość towarzyszyła nam przez kilka chwil, ale szybko ustępowała wspólnemu porozumieniu. Zaczęło się przelewanie marzenia na papier. Wymagało to od marzycielki odrobiny przemyslenia, ale gdy już chwyciła za kredki, to poszło jej bardzo sprawnie. Chyba nas kokietowała, kiedy mówiła, że nie przepada za rysowaniem :) Do zadania Asia podeszła ze stuprocentowym profesjonalizmem wszystko musiało być dopracowane ze szczegółami. A do tego potrzebne są gumka do mazania, linijka oj, nie byliśmy dobrze przygotowani do oczekiwań naszej rysowniczki; mamy nauczkę, żeby następnym razem już pamiętać niezbędnym "sprzęcie". Na pierwszym miejscu znalazł się komputer, co mogliśmy przewidzieć, gdyż ze wczesniejszej rozmowy z mama marzycielki wynikało, że bardzo lubi pewną grę komputerową pt. "The sims". Musi jednak chodzić do swojej koleżanki, aby móc w nią zagrać. Joasia musiała wybrać pomiędzy marzeniami, które narysowała. Komputer to najważniejsze, zaraz za nim jest chęć zostania sędzią albo pracownikiem śledczym policji. Zastanawiające tak delikatna, subtelna osóbka i tak trudne zawody. Mama Asi nie była jednak zaskoczona. Wyjaśniła, że szybkie i trafne decyzje, stanowczość, opanowanie, odwaga to coś, czego Asi nie brakuje. Wierzymy zatem, że te plany na pewno uda jej się zrealizować i w przyszłosci będziemy mieć uroczą panią sędzię albo policjantkę. My zajmiemy się marzeniem numer jeden.
inne
2006-07-10
To miał być radosny, pełen niespodzianek dzień dla Asi. Pozostanie w jej pamięci szczęśliwym z pewnością na długo, jednak niespodzianki nie było. A tak niewiele brakowało do utrzymania tajemnicy do końca. Mama nie zawiodła, nie pisnęła ani słówkiem co będzie się działo w szpitalu. Wszystko wydało się za sprawą pana fotoreportera z "Gazety Pomorskiej". Niczego nieświadomy obwieścił naszej Marzycielce, iż ekipa fundacyjna już dojeżdża do kliniki. Wybaczamy :) Asia zrekompensowała nam wszystko.
Na widok wymarzonego komputera posłała nam swoje już "sławne uśmiechy". Niech nikogo nie zwiedzie ta drobna, o anielskiej buzi panienka, uśmiechająca się "z pewną nieśmiałością" do rozmówcy. Przekonaliśmy się bowiem, iż w tej przesympatycznej 12-latce kryje się także ogromna siła charakteru oraz stanowczość i konsekwencja.
Kilkakrotnie bowiem próbowaliśmy Asię przekonać do laptopa (mogłaby korzystać z niego w czasie pobytu w szpitalu), jednak za każdym razem padała jedna odpowiedź: wolę komputer - ma większe możliwości.
I mogła to sprawdzić po otrzymaniu wymarzonego sprzętu. Maciej bowiem od razu podłączył w szpitalnej sali komputer, wprowadzając Asię w zawiłości świata informatyki. W międzyczasie nasza Marzycielka udzieliła także pierwszego w swoim życiu wywiadu dla Radia Gra. Z pewnością nie ostatniego.
Później już "tylko nas" zabawiała rozmową. Przyznajemy, zabawiliśmy u Asi sporo czasu. Miło nam się gawędziło z Marzycielką i jej mamą. A uściski jakimi nas Asia pożegnała na koniec, mówią same za siebie. Asiu, to my Tobie dziękujemy za piękne popołudnie. Wracaj szybko do zdrowia, abyś mogła realizować swoje kolejne marzenia.