Moim marzeniem jest:
Jacek Kocot
pierwsze spotkanie
2004-11-06
Poznań - W sobotę 6.11.2004 roku, razem z Mariuszem i Michałem odwiedziliśmy siostry Agnieszkę i Iwonkę mieszkające w Ochli pod Zieloną Górą. Agnieszka ma 8 lat a Iwona 12 i obie maja dystrofię mięśniową. Cała rodzina mieszka w baaardzo skromnych warunkach, nie tak dawno nie miały nawet podłączonego prądu i wody. Jest to bardzo biedna rodzina. W domu przywitały nas wraz ze starszą siostrą i rodzicami. Nasze marzycielki są bardzo silne w walce z chorobą i zmaganiu się z bólem. Jako lodołamacze zabraliśmy ze sobą filmy "Shrek" i "Księga Dżungli 2". Dziewczynki bardzo ucieszyły się z nowych filmów i po krótkiej rozmowie zabraliśmy się do rysowania marzeń. Są to bardzo piękne, dziecięce marzenia. Agnieszka chciałaby się spotkać a Anią - wokalistką zespołu "Łzy", natomiast Iwona marzy o kucyku, już nawet ma wymyślone imię dla niego - "Kubuś". Dziewczynki były uśmiechnięte, a pierwsze lody zostały niemal natychmiast przełamane.
inne
2005-05-03
Konik nazywa się Lord, ale będzie Kubą, bo tak wymśliła sobie 12-letnia Iwonka Kieżun. Od wtorku ma swojego konika, który specjalnie do niej przyjechał aż z Kielc z Fundacji "Mam Marzenie"
Od zawsze chciałam mieć własnego konia. Lord wygląda dokładnie jak ten z marzeń, rozwiana grzywa, siwa maść - patrzy Iwonka. Musi mu tylko kupić siodło i ogłowie. Żeby było bezpieczniej, konia poprowadził tata. - Jeździłam już na koniach, umiem je czyścić, karmić. Kuba będzie miał u mnie jak w raju - opowiada dziewczynka.
Lorda do skansenu w podzielonogórskiej Ochli przywiózł Jacek Kocot ze śląskiego Bytomia. W Fundacji "Mam Marzenie" nazywają go "złotą rybką", bo zapowiedział, że spełni trzy marzenia chorych dzieci. Iwonka jest pierwszą szczęściarą. - Lorda przywiozłem aż z Kielc. Ma dziesięć lat, jest spokojny pod siodło. Umie chodzić w bryczce - opowiada o prezencie.
Jeszcze dwa tygodnie temu dziewczynka zastanawiała się, czy bardziej chce wyjechać do Paryża. Wygrał zwierzak. - Cały czas będzie przy mnie - tłumaczy swój wybór dziewczynka.
Wszystko dzięki Fundacji "Mam marzenie", która spełnia nawet najbardziej ukrywane pragnienia chorych dzieci.
Wolontariusze z Fundacji przygotowali dla niej piknik w stadninie w Bronkowie, by dziewczynka mogła spotkać się z konikami i przekonać się, czy rzeczywiście chce konia.
Mimo że Iwonka cierpi na dystrofię mięśniową, kontakt ze zwierzakami nie skończył się na samym głaskaniu. Iwonka zdecydowała się nawet zasiąść w siodle, a na szczęście dostała podkowę.
Wczoraj po wesołym ognisku w skansenie, na który przyjechały z niespodziankami i prezentami również dwie zaprzyjaźnione klasy, Iwonka z rodzicami i Kubusiem poszli do domu, gdzie już czekało na niego przygotowali miejsce w zagrodzie.
Relacja Agaty - naszej wolontariuszki
Lord spod Kielc-konik polski, o którym marzyła nasza kochana Iwonka... dostojny, już zadomawia się w stajni w Ochli. Dzieli teraz "mieszkanie" razem z krową i świnkami. Piękne okolice, prawie 2 hektary ziemi posiadają państwo Kieżun. Łąka, słońce i dzieci...
Kubuś, bo takie nowe imię nadała mu Iwonka -szczęśliwie we wtorek dojechał do Zielonej Góry. Z przygodami, bo jakby inaczej, ale tym bardziej oczekiwanie na to pierwsze z nim spotkanie było tak emocjonujące. Pan Jacek Kocot, sponsor naszego marzenia miał kłopoty z przyczepką...Nie szkodzi, że dzień później, najważniejsze-że dojechali zdrowi i szczęśliwi. Pan Jacek to urodzony koniarz, kocha te zwierzęta i swoją pasją zaraził już całą rodzinę. Mieszkaniec Bytomia nie namyślał się długo, gdy na stronie internetowej przeczytał o naszej chorej marzycielce. Postanowił sprawić jej niespodziankę. Kupił przepięknego konika, siwego, zdrowego i pełnego energii. Kubuś ma 10 lat i pracował już z dziećmi. Lubi towarzystwo. Będzie więc na pewno przyjacielem dla Iwonki, jak i całej rodziny państwa Kieżun. Pani Krystyna, mama Iwonki powiedziała, że konik będzie miał jak u pana Boga za piecem. Nie kryła wzruszenia... rozmarzona już snuje plany... - "Może kiedyś dokupimy bryczkę dla dzieciaków ? Będziemy go kochać, karmić i tulić. To nowy członek rodziny. Nie może być inaczej". Jest też pomysł, by rehabilitować Iwonkę na koniku. Hipoterapia. Piękna rzecz.
Ale zacznijmy od początku. Wtorek, godzina 14. Skansen w Ochli. Niespodzianka....szkolni koledzy i koleżanki Iwonki wraz nauczycielkami, zaopatrzeni w kolorowe baloniki, ustawili się wzdłuż ulicy, z niecierpliwością oczekując Iwonki i całej jej rodziny. Pan Jacek i nasz dostojny Lord niedaleko, trochę w ukryciu, by spotęgować emocje. A obok ognisko już rozpalone, na stołach poczęstunek. W końcu nasza wolontariuszka Iza wjeżdża wraz z Iwonką, Agnieszką i mamą Krystyną, wesoło trąbiąc klaksonem. Oklaski, krzyki i radość ! Tak witaliśmy naszą marzycielkę !!! Pierwszy kontakt z konikiem...zgromadzeni wokół Iwonki -każdy chciał zobaczyć jej piękny uśmiech. Głaskała konika i szybko podjęła decyzje ,że od dziś to Lord zostaje Kubusiem. Dodatkowo w prezencie książka o koniach od pana Jacka, naszego sponsora. Pani Krystyna mówi, że ten wyjazd do Bronkowa, na konie pomógł w podjęciu decyzji Iwonce. Długo się bowiem zastanawiała... A może Paryż? Jednak miłość do koni zwyciężyła. Iwonka jest posiadaczką przepięknego konika polskiego. Po powitaniu nastąpiła zabawa. Pieczenie kiełbasek, rozmowy, losy z nagrodami, lody i nawet taniec, bo była harmonia. Pan Gienek wesoło przygrywał. Złapała nas nawet ulewa, ale to nie przeszkodziło nam w dalszej zabawie. Iwonka dostała też puchar od naszego wolontariusza-Jacka Brożka, który niespodziewanie, ku uciesze wszystkich dzieci, przyjechał prosto z zawodów na tę okoliczność. Niesamowicie. Cudownie. Na koniec zabawy mama Iwonki porwała nas wszystkich do niej do domu na kawę. Na niedużym podwórku nagle pozytywny tłok. Ciasto i podziw dla Kubusia, który już stał spokojnie w stajni....tego się nie da zapomnieć, aż ciarki przechodzą. Tak było pięknie. I wzruszająco.
Każde marzenie jest warte zachodu....A gdy wyjeżdżaliśmy, właśnie słońce chowało się za chmury pogodnie.....
Wolontariuszka Agata Aulich
A oto kilka słów od "Czarodzieja", który sprawił, że marzenie Iwonki się spełniło:
"Dziękuję wszystkim, którzy swoim zaangażowaniem przyczynili się do tego, że marzenie Iwonki stało się rzeczywistością:
Panu Andrzejowi Borkowskiemu z Sobkowa za znaczne obniżenie ceny konika z uwagi na szlachetny cel,
Panu Romanowi Tararczykowi z Mszany za bezpłatne użyczenie przyczepki,
Panu Mieczysławowi Pamule z Bytomia nieocenioną pomoc i bezpłatną naprawę przyczepki pomimo dni świątecznych,
Panu Janowi Wirek z Góry Siewierskiej za bezpłatne przenocowanie i nakarmienie konie w podróży,
Firmie www.docusoft.com.pl/z Bielska-Białej za użyczenie samochodu,
Wszystkim wolontariuszom Fundacji Mam Marzenie z zielonogórskiego oddziału za sprawne zorganizowanie uroczystości.
Wszyscy wymienieni bowiem stali się po części współsponsorami spełnionego marzenia dziecka "
Jacek Kocot