Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2004-11-06
Poznań, 6.11.2004 roku - razem z Mariuszem i Michałem odwiedziliśmy Olchę koło Zielonej Góry, gdzie czekał na nas zniecierpliwiony Wojtuś chory na nowotwór kolan.
Kiedy Mariusz wręczył mu lodołamacz - grę "Sims 2" na ustach Wojtusia zagościł uśmiech jeszcze bardziej elektryzujący, niż ten, którym nas powitał. Nasz marzyciel zaprosił nas do swojego pokoju, i zaczęliśmy rysować marzenie, którym okazał się komputer, na którym mógłby się uczyć nawet języka niemieckiego, którego tak nie lubi, czy grać w swoją ulubioną grę "Sims 2".
Wojtuś jest bardzo pogodnym, uśmiechniętym, niezwykle kontaktowym chłopcem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dowiedzieliśmy się, że jego ulubienicą jest półroczna siostrzyczka Gabrysia. Oprócz małej Gabrysi, Wojtuś ma także młodszego brata i dwójke starszego rodzeństwa. Nasz marzyciel opowiadał nam, że ma same piątki z informatyki i dokładnie sprecyzował, co chciałby mieć w komputerze.
inne
2004-12-26
Kiedy zobaczyłam zdjęcie Wojtka od razu wiedziałam, ze zrobię wszystko, żeby mu pomóc, tym bardziej, że to kolega z okolicy. Oczywiście nie znaliśmy się osobiście, nawet nigdy nie widzieliśmy, ale nie myliłam się myśląc, że Wojtek zostanie moim dobrym kolegą.
I tak dwa dni przed wigilią jechałam już z nowym fajnym komputerem odwiedzić Wojtusia. Oczywiście najpierw był telefon do rodziców, wszyscy byli miło zaskoczeni, w słuchawce słychać było piski i okrzyki radości. Jak się póżniej okazało w "radosnym okrzyku" pomagali Wojtkowi jego brat Kuba i malutka siostrzyczka Gabrysia.
Podjeżdżając już pod dom, widziałam w oknie piorunujący uśmiech Wojtka. Zaraz potem wyleciał do nas przed dom i pomógł bez żadnego "ale" nosić cały sprzęt.
Wojtek jest niesamowicie otwartym, kontaktowym i wesołym chłopcem, co nas bardzo miło zaskoczyło. Jedak najbardziej zrobiła na mnie wrażenie jego wiedza o komputerach - zadawał takie pytania odnośnie komputera, że ja nie miałam pojęcia o co właściwie chodzi.
Wojtek był strasznie zadowolony, wciąż dziękował i pytał o sprzęt, chwalił się nam też, że ma same piątki z informatyki. W między czasie mama Wojtka poczęstowała nas pysznym sernikiem, który upiekła specjalnie dla nas, a Wojtek dał nam w podziękowaniu własnoręcznie zrobioną kartkę świąteczną.
W domu panowała tak miła, przyjazna i ciepła atmosfera, że cięzko było się pożegnać z Wojtkiem i jego super rodzinką. Niestety wybiła już godzina 21 i Gabrysia musiała iść spać a my wracać do domu. Złożyliśmy sobie wszyscy świąteczne życzenia i obiecaliśmy, że będziemy w kontakcie, no i tak rzeczywiście jest! Już na drugi dzień mieliśmy telefon od Wojtka!