Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-11-27
Z Patrykiem spotkałyśmy się przypadkowo. Ale czy istnieją przypadki, czy może było to nam pisane? Nieważne. Ważne, ze spotkałyśmy Patryka.
Gdy odnalazłyśmy zgłoszenie Patryka od razu poszłyśmy się z nim zobaczyć. Odkryłyśmy małego, drobnego, nieśmiałego chłopca. Przy łóżku stało dwóch mężczyzn, jak się okazało wychowawców Domu Dziecka. Bo Patryk mieszka właśnie w pobliskim Domu Dziecka.
Po krótkim przedstawieniu się i wyjaśnieniu na czym polega działalność Fundacji zostawiłyśmy Patryka z "zadaniem": przy następnym spotkaniu opowiedzieć nam o swoich marzeniach i wybrać to największe!
Następnym krokiem były odwiedziny w domu u chłopca. I tu spotkała nas przykra niespodzianka. Patryk w wyniku infekcji pozostał w szpitalu.
Obejrzałyśmy więc jego pokój, porozmawiałyśmy z bratem, wychowawcami, kolegami i nie tracąc czasu pojechałyśmy do szpitala. Tu oczywiście czekał na nas Patryk i już wiedział co jest jego największym marzeniem.
LOT SAMOLOTEM, BIAŁYM SAMOLOTEM!
Piękne marzenie Patryka oczarowało nas. Czy nie każdy z nas chciał zostać kiedyś Ikarem? Czy my również nie chcemy dotknąć błękitu?
Myślę, ze każdy z nas rozumie marzenie Patryka: to jest chłopiec, który chce polecieć aż pod niebo!
Będziemy się bardzo starać, żeby Twoje Marzenie się spełniło, Patryku!
inne
2008-03-29
Na początku przyznaję się do lekkiego niepokoju, pisząc tę właśnie relację: czy będę umiała oddać wszystkie emocje i uczucia, jakie szalały w ten specjalny sobotni dzień?!.
Jeszcze w piątek widziałam smętnego, zgaszonego Patryka w Centrum Zdrowia Dziecka, wyglądającego tęsknie przez okno... Jeszcze wtedy nie wiedział, że Pani Doktor pozwoliła na spełnienie jego marzenia w sobotę... A w sobotę pod Dom Dziecka, w którym mieszka Patryk podjechał samochód zapierający dech w piersiach - pistacjowo zielony Mercedes 180D z 1956 roku!
To koledzy(z klubu samochodowego) Michała, naszego wolontariusza, ochoczo włączyli się do akcji a koledzy Patryka z zachwytem w oczach otoczyli w mig samochód, chłonęli każde słowo profesjonalistów, siadali na przednim i tylnym siedzeniu, porównując komfort.
Patryk pobiegł po kurtkę i wkrótce zasiadł w samochodzie całkowicie odmieniony - uśmiechnięty, ożywiony, chętny do "pogaduszek" ...Nikt by nie poznał, że to ten sam, smutny chłopiec ze szpitala.. A potem było już tylko piękniej..
...ale o tym opowie Wam Michał, bo ja zostałam na twardej ziemi a oni polecieli...
"Lot do Rzeszowa trwa 40 minut. Zabrałem ze sobą na pokład odtwarzacz dvd I filmy. W drodze do samolotu podjęliśmy decyzję, jaki film obejrzymy i weszliśmy na pokład. Załoga samolotu powitała nas bardzo serdecznie a Patryk został zaproszony do kabiny Pilotów. Nasz marzyciel był tak zaaferowany i rozgorączkowany, że zapomniał o podstawowych potrzebach jak picie i jedzenie (nie wspominając o poprzednich planach!). Podczas postoju w Rzeszowie szczęśliwy i ciągle pełen energii Patryk dzięki szalenie miłej załodze zwiedził cały samolot I zobaczył jak wszystko funkcjonuje. Przywitaliśmy nowych pasażerów, procedura startu I z powrotem do Warszawy. Co się działo w kabinie pilotów Patryk nie chciał zdradzić, powiedział - że to sekret pilotów. Sekret, którego musi dotrzymać bo teraz ma nowe marzenie: zostać pilotem".
Powitałam powracających i było to bardzo wzruszające zobaczyć Patryka tak uradowanego, z nowiutkim plecakiem z napisem "LOT" wypchanym prezentami od LOTu i załogi samolotu!
Kapitan podarował Patrykowi swoją kapitańską czapkę - Patryk ani na moment nie wypuścił jej z ręki!
W drodze powrotnej usypiał, radośnie zmęczony ale już w domu ożywił się na nowo opowiadając swoje przygody i pokazując prezenty.
To był naprawdę piękny, słoneczny dzień, pomimo padającego deszczu; w Warszawie - bo w Rzeszowie aura była dla nich bardziej łaskawa.
*Najserdeczniej dziękujemy Kapitanowi i Załodze za tak wiele serca okazanego Patrykowi, Panu Andrzejowi z Marketingu za sprawne "pilotowanie" przedsięwzięcia, Panu Darkowi za osobiste zaangażowanie i "uruchomienie" całej maszynerii a firmie LOT za sponsorowanie Marzenia Patryka.