Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-10-10
W piątkowe popołudnie wybraliśmy się z Mariuszem i Renatą do naszego nowego, siedemnastoletniego Marzyciela, Krzysztofa. Trochę obawiałam się, że nie znajdę z Krzysiem wspólnego języka - wiadomo, komputery, samochody i piłka nożna to zdecydowanie "niekobieca" domena (chociaż o piłce nożnej porozmawiać jeszcze mogę =) ). Jednak Krzysztof okazał się bardzo sympatycznym młodym człowiekiem, który chętnie z nami rozmawiał i to na każdy temat. Czas mijał szybko i przyjemnie, aż się trochę zasiedzieliśmy, podczas gdy za oknem pociemniało, nastała noc i trzeba było się powoli zbierać, ponieważ panie pielęgniarki zaczynały na nas patrzeć podejrzliwym wzrokiem. Jednak pozostała nam jeszcze jedna kwestia do omówienia, i to kwestia najważniejsza! Marzenie. I tu powstał problem, ponieważ Krzyś miał pewien typ, jednak nie zdawał sobie sprawy, że nasza ekipa ma aż takie możliwości "marzeniowe" - dlatego też postanowił się zastanowić raz jeszcze, wszystko dokładnie przemyśleć i dać nam znać za jakiś czas. Zatem czekamy z niecierpliwością!
Uzupełnienie:
Kilka spotkań później Krzysztof wyjawił nam swoje najskrytsze pragnienie. Jest nim. super nowoczesny telefon marki Nokia, model N95. Dzięki niemu Krzyś, który spędza dużo czasu w szpitalu, będzie mógł częściej kontaktować się ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Mamy nadzieję, że już niedługo marzenie Krzysztofa spełni się dzięki pomocy jakiegoś magika, który przy użyciu swej różdżki wyczaruje zarówno telefon, jak i uśmiech na twarzy Krzysia. :)
inne
2008-02-09
Po kilku deszczowych dniach nad Warszawą w końcu zaświeciło słońce. Oczywiście drzewa nie pokryły się w jednej chwili płaszczem zielonych liści, jednak pogoda i tak przyniosła wiele zaskoczenia, jak na początek lutego. I ten właśnie dzień wybrałyśmy na spełnienie marzenia jednego z naszych Marzycieli - Krzysia.
Wizyty na oddziale onkologii nie należą do najweselszych - dookoła wyczuwa się smutek i zmęczenie chorych dzieci. Jednak tego dnia, nawet korytarze na pierwszym piętrze wyglądały na jakby odrobinę weselsze, przepełnione ciepłymi promykami słońca, wpadającego przez szpary w roletach okien. Na twarzach małych pacjentów również coraz częściej gościł uśmiech - powoli, bardzo małymi kroczkami nadchodziła wiosna! Zupełnie niespodziewanie. Postanowiliśmy wziąć z niej przykład i zaskoczyć Krzysia naszą wizytą. I chyba nam to się udało. Jako pierwsza do sali wkroczyła Renata uzbrojona w aparat. Krzyś wyjrzał nieśmiało znad ekranu komputera i. pstryk - zaskoczona mina została uwieczniona. Następnie zza szklanych drzwi wyskoczyłam ja dźwigając ogromną torbę wypełnioną prezentami zapakowanymi w zielony papier. Tego Krzysztof się nie spodziewał, szybko odłożył na bok laptopa i nieśmiało przyjął wręczane przeze mnie paczki. Oczywiście trwało to kilka chwil, gdyś sam moment wręczania także należało uwiecznić. Uśmiech numer 5 - pstryk!, mina numer 3 - pstryk!, pozycja numer 7 - pstryk! Ach, dość tego! Czas rozpakować podarki. Na tym etapie również nie obyło się bez pewnych kłopotów, gdyż zapakowane pudełka nie chciały wyłonić się spod zielonego papieru (tak, tak - moja wina; na przyszłość, drodzy Wolontariusze, radze ograniczyć użycie taśmy klejącej.). Jednak szybko naprawiłam, com nabroiła - prezenty zostały rozpakowane! I dopiero wtedy zaczęła się zabawa - kabelki, karty, baterie - wszystkie akcesoria super nowoczesnego telefonu komórkowego zaskoczyły Krzysia równie mocno jak cała nasza wizyta. A kiedy już udało się uruchomić "maszynę". kolejne niespodzianki! Aparat, kamera, radio, mp3. Cuda, cudeńka! A do tego. 50-stronicowa instrukcja obsługi. Krzyś zajął się swoim nowym aparatem, a my, zupełnie "zielone" w kwestii techniczno-elektronicznych nowości, szybciutko dokończyłyśmy sesję zdjęciową. Promienie wciąż jeszcze zimowego słoneczka powoli chowały się za drzewami i dachami okolicznych budynków - trzeba było się zbierać. Krzyś, nareszcie uśmiechnięty, zaczął poznawać kolejne tajniki swego prezentu. Prawdopodobnie lekturą wieczoru była wspomniana obszerna instrukcja, dlatego też nie podejrzewamy, że w ciągu kilku kolejnych dni Krzysztof nudził się, leżąc w szpitalnym łóżku.
Mamy nadzieję, Krzysiu, że spełniając Twoje marzenie, daliśmy Ci chociaż trochę radości i wnieśliśmy pozytywną zmianę, która da Ci siłę do dalszej, na pewno już wkrótce udanej, walki z chorobą!