Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2008-01-21
Tym razem zadanie było dosyć trudne. A dlaczego? Ponieważ my, dwie młode dziewczyny, żyjące w świecie książek, kodeksów, tańca i łyżew (Iza) oraz medycyny i nart (Donata) miałyśmy odwiedzić prawdziwego pasjonata motoryzacji. Osobiście potrafię odróżnić samochód od roweru, ale co on ma pod maską. A nasz nowy Marzyciel został nam przedstawiony jako specjalista w dziedzinie tirów, dlatego też przynajmniej ja trochę obawiałam się tej wizyty. Jednak Piotrek okazał się bardzo sympatycznym młodym człowiekiem, któremu nie przeszkadzała nasza ignorancja w dziedzinie przez niego uwielbianej. Z cierpliwością tłumaczył nam specjalistyczne wyrażenia, opisywał swoje podróże tirami i zdradził plany na przyszłość. Po jakimś czasie, zupełnie nieświadomie, same zaczęłyśmy rozmawiać na tematy motoryzacyjne, aczkolwiek nie zagłębiałyśmy się w szczegóły. Czas płynął szybko i niezwykle przyjemnie, jednak wizyta powoli musiała się kończyć - tak pochłonęła nas rozmowa z Piotrem, że całkiem zapomniałyśmy o celu naszego spotkania! Jednak w porę sobie przypomniałyśmy - chłopiec zdradził nam, że już długo zastanawiał się nad tym jednym, najważniejszym marzeniem. Aż w końcu wybrał - telewizor, który można przymocować do ściany w Jego pokoju. A zatem, do dzieła! Realizację marzenia czas zacząć! Jeśli ktoś chciałby pomóc przy realizacji marzenia Piotrka, proszę o kontakt:
Iza Długołęcka
Tel. 501-679-682
inne
2008-04-12
Wstając przeklinałam wszystko i wszystkich, bo kto nie lubi sobie pospać w sobotę, tymczasem ja by zdążyć na czas wszystko pozałatwiać musiałam wstać już o 5:15. Ale wtedy nie wiedziałam, że to było nic, problemy to się dopiero zaczęły. Najpierw tort który miał być gotowy a nie był, potem transport mnie, walizki i tortu do miasta w którym czekał już na nas niespodziewający się niczego Piotrek.[W tym miejscu muszę bardzo podziękować pewnej przemiłej dziewczynie- Weronice- która okazała się być jedną z naszych marzycielek, bez której utknęłabym na dworcu kolejowym i popłakała się z bezsilności. Jednak są na tym świecie ludzie pełni pozytywnej energii, gotowi pomóc w każdej sytuacji.] W Łodzi popędziłam do sklepu elektronicznego z którym miałam umówiony transport Telewizora i DVD które wymarzył sobie Piotrek - niestety i tu pojawiły się problemy, na szczęcie po wielu prośbach i tłumaczeniu co i jak pewien miły pan poprosił innego i wszystko było załatwione... Wtedy zostało mi już tylko jechać po drugą Wolontariuszkę- Asię i czekać do 16 na którą to byliśmy umówione z mamą naszego Marzyciela. We dwie było nam o wiele przyjemniej czekać do tej magicznej godziny. Bardzo zniecierpliwione odrobinę po 16 pojawiłyśmy się w mieszkaniu Piotrka, gdzie w towarzystwie najbliższej rodziny Piotrek zdmuchnął 17 świeczek. I właśnie w tym momencie odleciały wszystkie problemy z realizację tego marzenia, najważniejszy był uśmiechnięty Piotrek i pyszny tort który wszyscy wspólnie zajadaliśmy. Postanowiliśmy jednak potrzymać naszego Marzyciela jeszcze troszkę w niepewności i zamiast od razu wręczyć mu telewizor porozmawialiśmy sobie z nim trochę. Piotrek mimo zmęczenia dzielnie sprawował funkcję gospodarza. Po przedyskutowaniu wielu kwestii, w tym zachowania przyjaciele domu- Piegusa (niesamowitego psiaka) , postanowiłyśmy spełnić marzenie Piotrka. Wtedy w naszego Marzyciela wstąpiły nowe siły i zaczęło się składanie Telewizora, a ja i Asia stałyśmy z boku i z niedowierzaniem obserwowałyśmy to wszystko (my byśmy nie poradziły sobie z tym nigdy, a na pewno nie tak szybko) . Niestety czas płynął szybko a nasz pociąg powrotny nie chciał poczekać... Pognałyśmy na dworzec by kilka godzin później o 22: 45 wysiąść w Warszawie-bardzo zmęczone i chyba jeszcze bardziej szczęśliwe...