Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2007-08-29
Dzisiaj byliśmy u 4- letniego Adasia. Jako lodołamacz wybraliśmy kierownicę – zabawkę z mnóstwem kolorowych przycisków i innych bajerów. Dzięki niej nasz mały marzyciel mógł wcielić się w rolę kierowcy. Adaś jest raczej wstydliwym dzieckiem, więc kierownica bardzo nam się przydała do przełamania pierwszych lodów. Razem uruchamialiśmy „samochód”, czemu towarzyszyły bardzo realistyczne odgłosy, puszczaliśmy wesołą muzyczkę, włączaliśmy awaryjne światła, chyba dostrzegłam nawet iskrę zazdrości w oczach naszego wolontariusza Mariusza... Ku mojemu zdziwieniu, mimo usilnych starań i tłumaczenia Adasiowi zasadności używania kierunkowskazu przy skrętach, chłopiec okazał się prawdziwym piratem drogowym Kiedy udało nam się przełamać nieśmiałość chłopca zaczęliśmy rozmawiać o marzeniach. Ponieważ jednak chłopiec wyraźnie wstydził się mówić o swoich pragnieniach, w końcu my zaczęliśmy rozwodzić się nad naszymi marzeniami, które jak przypuszczam musiały zdziwić Adasia, bo nie było to nic, co mieściłoby się w standardzie kolorowe, fajne i z dużą ilością przycisków... W końcu po naprawdę długim zastanowieniu padło słowo „apajat”. Początkowo wydało nam się dziwne, że chłopiec w tym wieku ma właśnie taki pragnienie. Okazało się jednak, że chłopiec dokładnie wie, do czego taki sprzęt służy i jest to jedyna rzecz, która go w chwili obecnej interesuje. Zainteresowanie aparatem cyfrowym rozbudził w chłopcu jego wujek, który takowy przyniósł pewnego dnia do szpitala. Adasia zafascynowała możliwość tak szybkiego utrwalania obrazów. Wystarczy jeden przycisk i „pstry pstryk”, nagle coś błyska a na ekranie pokazuje się uśmiechnięta twarz mamy?. Chłopiec nie ma sprecyzowanych wymagań co do aparatu, jedynym kryterium jest ilość przycisków. Tak więc, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że otrzymany sprzęt Adaś potraktuje zapewne jako zabawkę, to jeśli jest to coś, co go uszczęśliwi i sprawi, że na jego zaniepokojonej buźce pojawi się choć najmniejszy uśmiech to zrobimy wszystko, aby szybko spełnić marzenie chłopca, które zamiast „apajatem”, nazwałabym raczej „robieniem zdjęć”...
spełnienie marzenia
2007-09-13
Pewnego dnia spełniło się marzenie 4-letniego Adasia, najmniejszego profesjonalnego fotografa na świecie! Wszystko zaczęło się wcześnie rano kiedy w pośpiechu wolontariuszka Justyna jechała odebrać ów magiczny sprzęt. Będąc już w jego posiadaniu przyjechała do Centrum Zdrowia Dziecka i dołączyła do mnie. Kiedy weszłyśmy na oddział Adaś siedział razem z mamą na świetlicy-był bardzo senny. Nie położył się spać ponieważ mama powiedziała mu, że przyjedziemy więc chłopiec wytrwale czekał. Kiedy w końcu się pojawiłyśmy, w sennych oczach Adasia nagle pojawiły się iskierki.
Na początku dałyśmy chłopcu balonik, przywitałyśmy się a po chwili. wręczyłyśmy Adasiowi zieloną paczkę! Chłopiec z pomocą mamy rozrywał zielony papier - był bardzo ciekawy co znajduje się w środku. Na pierwszy rzut w zasięgu wzroku Adasia pojawiła się indywidualizacja marzenia - album na zdjęcia z Kubusiem Puchatkiem. Chłopiec myślał początkowo, że to książka, jednak po otwarciu wspólnie stwierdziliśmy, że to najprawdziwszy album fotograficzny.
Następnie na świetlicowym stoliku pojawił się drugi pakunek i Adaś chyba podejrzewał co jest w środku, ale pełny uśmiech pojawił się dopiero w momencie kiedy chłopiec ujrzał tą jedną, wymarzoną rzecz - aparat. Nasz Marzyciel od razu zaczął sesje fotograficzną - pierwsze zdjęcie zrobił mamie, następnie przyszła kolej i na nas. Adaś był w swoim żywiole: robił "pstryk" i na małym ekraniku w jednej chwili pojawiało się zdjęcie! Dla Adasia była to prawdziwa magia. Rozmarzył się i opowiadał mamie gdzie będą musieli iść, żeby porobić zdjęć. Nasz mały Fotograf był szczęśliwy a wraz z nim i my.
A ukoronowaniem tego dnia było jedno słowo: "dziękuję", krzyknięte po raz kolejny, na korytarzu, jak już wychodziłyśmy.