Moim marzeniem jest:

Laptop

Martyna, 9 lat

Kategoria: dostać

Oddział: Trójmiasto

Status marzenia: spełnione

pierwsze spotkanie

2006-02-10

Wchodząc na oddział Hematologii spotykamy Martynkę na holu. Gdy nas zobaczyła z uśmiechem pobiegła po mamę. Obie zaprowadziły nas do sali.

Na początek spotkania wręczamy naszej Marzycielce dwa pluszowe, bardzo mięciutkie kotki oraz książkę o kotach - największe hobby Martyny!!

Krótka rozmowa o ukochanym kotku Kacperku, który czeka z utęsknieniem na dziewczynkę w domu.

Martyna jest dobrze przygotowana na rozmowę z nami... Zapytana o największe marzenie, bez namysłu odpowiada: Laptop. Dlaczego?? Ponieważ chciałaby utrzymywać kontakty z koleżankami przez komunikatory internetowe oraz oglądać strony internetowe - oczywiście z kotami :-) Marzeniem nr dwa jest kino domowe z telewizorem, lecz najbardziej upragniony jest Laptop!

Niestety zgodnie z regulaminem fundacyjnym Martynka nie może otrzymać laptopa, gdyż nie ma jeszcze skończonych 10 lat, ale jest drugie ważne marzenie, ale również czas do zastanowienia się.

Jeszcze tylko rysunki marzeń - koniecznie kolorowe na życzenie wolontariuszki Ewy.

Żegnając się z Martynką i jej mamą mamy nadzieje, że uda nam się szybko wrócić ze spełnionym marzeniem.

spełnienie marzenia

2009-04-27

Słoneczne, niedzielne popołudnie pierwszego tygodnia lipca, daje wszystkim szerokie możliwości spędzania wolnego czasu. Możemy grać w tenisa, jeździć na rowerze, rolkach, lub motorze. Możemy też leżeć na plaży, lub żyć perspektywą, że za kilkanaście godzin leżeć będziemy.

Wolontariusze Fundacji Mam Marzenie, nie unikają takich rozrywek, ale dodatkowo mają też swój sposób na udany dzień - odnaleźć Marzycielkę i spełnić jej wielkie marzenie.

Po ustaleniu dania spełnienia, kilkunastu telefonach, na numer podany w ankiecie i bezskutecznym poszukiwaniu innego, pada propozycja, by pojechać z zaskoczenia. Może jedynie nie odbierają, ale są w domu, może mamy zły numer?

Pytań było sporo, ale nie szkoda było czasu na odnajdywanie odpowiedzi.

Laptop spakowany, wszystko gotowe, jedziemy. Niestety, pierwsze podejście nie jest zbyt udane, ponieważ w domu nie zastajemy nikogo z rodziny. Szczęście jak zwykle jednak, nas nie opuszcza i zastajemy sąsiadkę, która podaje nam numer i adres, pod którym możemy zastać naszą Martynę.

Co prawda okazuje się, że jest to po drugiej stronie miasta, ale to już jest szczegół. Pozostaje jeszcze znalezienie konkretnego domu, na osiedlu, na którym wszystkie domy są do siebie podobne i możemy odtrąbić sukces. Wita nas nie tylko marzycielka, ale na pierwszy ogień, zostajemy obwąchani przez kota, dwa psy i dopiero po takiej weryfikacji witamy Martynę.

Jak się okazuje, uciekła na ciepłe dni, do domu wujka, by zamiast na balkonie, siedzieć na działce, moczyć się w basenie i bawić się ze swoim kotem.

Wielce zaskoczona, podchodzi jednak i otwiera zapakowanego szczelnie, w zielony papier laptopa. Kiedy już ma go w rękach, rozwesela nas szerokim uśmiechem - tak, to właśnie to o co chodziło - laptop z dostępem do Internetu.

Jeszcze kilka zdjęć, huk przebitego przez psa balonika i możemy uznać marzenie za w pełni zrealizowane.

Żegnając się z nasza uroczą Marzycielką, jej zwierzęcymi pupilami, wsiadamy do samochodu i wracamy do zgiełku i tłumu miasta, tak obcego miejscu, w którym przed chwilą byliśmy.