Moim marzeniem jest:
pierwsze spotkanie
2005-12-05
Gdy na pierwsze spotkanie z Igą przyszyliśmy do szpitala, zastałyśmy maluszka śpiącego smacznie jak susełka po baryłce miodku. Mamie było bardzo ciężko ją obudzić. W budzeniu pomógł nam lodołamacz w postaci Kubusia Puchatka. Dziewczynka przecierając oczka ,spoglądała na pluszową maskotkę. Uśmiech budził się razem z nią .Kubuś-zawołała Iga i mocno objęła misia. Ten śliczny aniołek od razu oczarował nas swoją osóbką.
Gdy spytałyśmy Igę, co jest jej marzeniem, spojrzała na tatę i powiedziała - Ty, jesteś moim marzeniem - przewróciła z kokieterią oczkami i przytuliła się do Kubusia.
W towarzystwie naszej czarodziejki moglibyśmy przebywać całe dnie, taka jest rozkoszna, lecz jak zawsze przychodzi czas rozstania. Naprawdę nie był to wcale łatwe, na szczęście jeszcze nieraz spotkamy się z naszym aniołkiem Igą, gdyż za pierwszym razem marzenie nie zostało sprecyzowane.
spotkanie
2006-01-16
Dziś odwiedziłyśmy Igę po raz drugi, gdyż za pierwszym razem nie udało się sprecyzować marzenia. Wprawdzie Iga nadal twierdziła, że najbardziej lubi swoją mamę i tatę, ale jednak największą radość sprawi dziewczynce wyjazd do wesołego miasteczka, gdzie są kolorowe karuzele, koniki i dużo zabawek.
Na szpitalnym korytarzu Iga układała puzzle z Dorotą, co chwilkę przynosiła nowe pudełko, by zatrzymać swoją ulubioną wolontariuszkę. Chętnie odpowiadała na pytania, pozowała do zdjęć i oczywiście przytulała się do nas.
Poczekamy na cieplejsze dni, ale wyjazd już będziemy organizowali.
spełnienie marzenia
2006-07-03
Na przełomie czerwca i lipca miałem wielki zaszczyt uczestniczyć w spełnieniu marzenia jednej z naszych najmłodszych Marzycielek - 3,5 letniej Igusi.
Celem naszej wyprawy było wesołe miasteczko Hansa Park koło Lubeki. Miało być wesoło, pełno zabawek, karuzele i koniki. Jak wiadomo, marzenia naszych dzieci traktujemy najpoważniej na świecie, dlatego więc plan naszej wycieczki po parku był ściśle dostosowany do oczekiwań Igusi: karuzela z konikami - ciuchcia - karuzela z konikami - łódeczka - koniki na dzikim zachodzie - zjazd rzeką - karuzela z samochodami - karuzela z samolotami - koniki na dzikim zachodzie - indiańska rzeka - koniki na dzikim zachodzie - duży konik - karuzela z konikami...itd. nie zapomnieliśmy o żadnym koniku, ani o żadnej karuzeli!
Pozostałe atrakcje cieszyły się u Igi troszkę mniejszym powodzeniem, co wcale nie oznacza, że nie odzywał się u niej duch przygody. Wręcz przeciwnie - bardzo chętnie np. zjechaliśmy z Igą, jej bratem Dominikiem i mamą dziką rzeką, kiedy nawet tata wolał robić nam w tym czasie zdjęcia. Na nasze dopytywania, czy na pewno się nie boi, powiedziała tylko do mnie: "wujek, ale będzie jazda!". Po wszystkim pobiegła szybko do taty i powiedziała pokazując na 30 metrową rynnę, z której właśnie zjechała: "z górki jechałam i wcale się nie bojałam".
Dzień w Hansa Parku mógłby wcale nie mieć końca - zapasy energii Igusi wydawały się niespożyte. Wesołe miasteczko opuszczaliśmy dopiero po wyłączeniu jej ulubionej karuzeli z konikami blisko półtorej godziny po oficjalnym czasie zamknięcia parku.
Następnego dnia Iga wraz z rodzicami zwiedzała urocze okoliczne miejscowości, kąpała się w morzu i jeździła wielkim czterokołowym rowerem - w sam raz, aby pomieścić całą rodzinkę.
Podczas całego pobytu w Niemczech mieliśmy fantastyczną pogodę - chyba już tradycyjnie podczas marzeniowych wyjazdów - widać niebiosa też się przychylają do spełniania marzeń:)