Moim marzeniem jest:
Firma Rochstar sp. z o.o. oraz pani Małgorzata Pisula-Skwarło
pierwsze spotkanie
2007-03-06
Gdy we wtorek o 17 pojawiłyśmy sie z Krysią w kolorowej sali na oddziale onkologicznym szpitala klinicznego w Bydgoszczy, na łóżku pod oknem siedziała prześliczna dziewczynka z jasnymi blond włosami. Poniewaz miała za sobą ciężki dzień, nie chciała z nami rozawiać o swoim marzeniu i mimo licznych słów zachęty naszych i pań pielęgniarek nie otworzyła fundacyjnego prezentu.
Ale gdy siostra odłaczyła ostatnią kroplówkę Marika otarła łzy i zaczęła rysować to, o czym marzy. Był to dom i podwórko, a na nim huśtawka i duża zjeżdżalnia. Dowiedziawszy się, że nie możemy spełnić tego marzenia, pochwili zastanowienia Marika stwierdziła, że bardzo chciałaby sie spotkać z Dodą i narysowaa swoją ulubioną piosenkarkę.
Potem kochająca rodzinka naszej marzycielki ku radości Mariki zabrała ją do domku, oczywiście po wspólnym odsłuchaniu przeboju Dody "Dwie bajki";)
Marzenia są po to, by je spełniać i postaramy się, by to marzenie Mariki spełnić jak najszybciej!
spełnienie marzenia
2007-12-08
Nasza mała cudowna Marika musiała prawie rok czekać na spełnienie swojego marzenia - spotkania z Dodą. Po wielu miesiącach i uzgodnieniach terminu spotkania, wreszcie udało się to wszystko zgrać. W dniu 7.12.2007 odebrałam Marikę, Jej mamę Magdalenę i ciocię Danusię z dworca "Toruń Główny", i wszystkie wyruszyłyśmy do Warszawy. Jak zwykle były kłopoty z miejscami siedzącymi w pociągu, ale na hasło "Fundacja Mam Marzenie" miejsca, a nawet cały wolny przedział, znalazł się dla naszej Marzycielki i jej rodziny. Wszyscy kierownicy pociągów byli bardzo przejęci faktem, że też wezmą udział w spełnieniu marzenia Mariki i stwierdzili, że nie mogą "dać plamy". Nawet w Kutnie, gdzie miałyśmy przesiadkę, kierownik pociągu był o tym zdarzeniu powiadomiony - i tam również czekał na nas pusty przedział. Pan kierownik również doradził nam, gdzie mamy wysiąść, żeby zdążyć na nagranie.
Dzięki wielkiemu zaangażowaniu Pani Małgorzaty Pisula-Skwarło, już w Warszawie pan taksówkarz bez trudu zawiózł nas do studia nagraniowego. I to też ta sympatyczna Pani trzymała dla nas miejsca w pierwszym rzędzie - dla VIP-ów - do ostatniej chwili. No, teraz muszę napisać, co to było za nagranie. Otóż Pani Małgosia, we współpracy z menadżerką Dody, zaprosiła nas na finał "Tańca na lodzie", który realizowany był przez program II TVP. Marika, nawet jak już usiadła na swoim miejscu, nie bardzo wiedziała, o co chodzi w tym całym zamieszaniu. Ale jak pokazałam Jej Dodę wchodzącą do studia, od razu zrozumiała, o co chodzi. W jej oczach zabłysły iskierki i przez cały czas programu zerkała na Dodę siedzącą w jury turnieju.
Finaliści turnieju wspaniale tańczyli na lodzie. Było dużo emocji. Marika siedziała jak zaczarowana, nie wierzyła, że jest tam, gdzie tyle się dzieje. Nie chciała ani pić, ani jeść. Jak turniej się skończył, Marika została zaproszona do garderoby Dody. Kiedy tam doszłyśmy, okazało się, że jest tam już wielu fanów Gwiazdy. Ale po krótkim oczekiwaniu Doda zaprosiła do garderoby tylko Marikę i nas. Przywitała się z naszą Marzycielką serdecznie, powiedziała, że właśnie ta jej garderoba to jest to miejsce, gdzie się przebiera, maluje i wypoczywa. Potem posadziła Marikę na kolanach i się do niej serdecznie przytuliła. Marika nie mogła wyksztusić z siebie słowa - tak była zachwycona! Dziewczynka podarowała piosenkarce kwiatki z mouliny z takim magnesem, które można przyczepić do np. lodówki. Doda była bardzo zaskoczona tym prezentem i w zamian podarowała naszej Marzycielce swoje lusterko z różowymi piórkami - to, które brało udział w każdym z odcinków turnieju "Tańca na lodzie". Ponadto podarowała Marice swoje zdjęcie z autografem. A potem była jeszcze sesja zdjęciowa, którą wszyscy możecie zobaczyć:)
Na pożegnanie podziękowałyśmy piosenkarce za spotkanie, a Doda również podziękowała Marice za zainteresowanie jej osobą. Gdy wyszłyśmy z garderoby, rozpoczynała się w studio wielka impreza, ale nasza Marzycielka była bardzo zmęczona ? dochodziła już prawie północ - i chciała iść spać. Po wyjściu z garderoby spotkałyśmy jeszcze Rafała Mroczka i Olgę Borys, którzy serdecznie ucałowali Marikę i życzyli jej dużo zdrowia.
Jednak czas powrotu zbliżał się nieubłaganie. I znów pojawił się nasz dobry duszek: Pani Małgorzata Pisula-Skwarło, która znalazła dla nas transport do centrum Warszawy. Do hotelu odwiózł nas pracownik TVP II, który, dowiedziawszy się w trakcie jazdy, skąd jesteśmy, i jakie marzenie spełniałyśmy, przewiózł nas przez ścisłe centrum miasta tak, aby Marika mogła choć w nocy zobaczyć ślicznie świątecznie przystrojoną stolicę. Mało tego, na moją prośbę zatrzymał się przy McDonaldzie, abym mogła kupić choć trochę ciepłego jedzenia na kolację.
Gdy dotarłyśmy do hotelu, to aż zaparło nam dech w piersiach. Hotelik usytuowany był w centrum Warszawy, a widok z jego okien rozpościerał się wprost na Wisłę. Piękne pokoiki wyposażone w podwójne łóżka, z prysznicem i telewizorem, sprawiły nam wielkie zaskoczenie - i to wszystko znów za sprawą Pani Małgosi Pisula-Skwarło! Zasiadłyśmy wszystkie do tzw. kolacji, ale Marika była tak zachwycona wydarzeniami i spotkaniem, które przeżyła, że nic nie chciała jeść. Przy porannym śniadaniu wydało się, że nasza Marzycielka nie mogła zasnąć do 1-wszej w nocy!:)))
Najedzone i wypoczęte, pojechałyśmy rano na dworzec PKP, gdzie znów, na hasło "Fundacja Mam Marzenie" znalazły się dla nas miejsca w przedziale, tak, że siedziałyśmy sobie spokojnie całą drogę już bez żadnej przesiadki, aż do Torunia. Marika całą podróż wspominała spełnienie swojego marzenia, przez co wzbudziła duże zainteresowanie pozostałych pasażerów. Na moje pytanie o to, czy Jej marzenie się w pełni spełniło, odpowiedziała, że tak i że jest bardzo szczęśliwa, i dziękuje całej Fundacji za to, co Ją spotkało.
Kiedy wieczorem zadzwoniłam do mamy Mariki z pytaniem, czy dotarły do Rypina i czy wszystko jest ok., usłyszałam, że Marika chyba dziś nie pójdzie spać i że wszystkim opowiada jakie fajne było to spotkanie z Dodą...